Podejrzane nadzieje

Z tej perspektywy kardynał Ryś nie czyni wiosny. Jest tylko jaskółką. Ale jest i zachętą. Potrzebujemy więcej jaskółek, stada, które uczyni wiosnę.

Żyję teraz w cieniu (sąsiednia parafia) zakładów pancernych w Gliwicach Bumar-Łabędy. Ich poligon graniczy z moim rejonem chorych do odwiedzania. Kiedy zaczęła się inwazja Rosji na Ukrainę w 2022 roku poligon wyraźnie się ożywił. Przedtem było łatwiej przenikać przez jego ogrodzenie, by poszukać grzybów. Obecnie słychać strzały i na drogach dojazdowych widać świeże ślady gąsienic. 

Napisałem „obecnie” choć w zasadzie powinienem napisać „do niedawna”. Bo teraz ta aktywność wyraźnie przygasła. A przecież jeszcze kilka tygodni temu można było oglądać konferencję prasową, podczas której „naczalstwo” państwa z dumą zapowiadało – na tle czołgów w hali Bumaru – nowe kontrakty zbrojeniowe dla tej fabryki. Nawet obawiałem się o stan Odry, nad którą urodziłem się i wychowałem, jako że Łabędy leżą tuż nad kanałem Gliwickim i Kłodnicą, czyli dopływami Odry zagrożonej nieustannie katastrofą ekologiczną. Z jednej strony, gdy są zamówienia na modernizacje czołgów, to zakład produkuje więcej ścieków. Z drugiej jednak, kiedy ma więcej pieniędzy, to może je zainwestuje w oczyszczanie owych trujących zrzutów do wody. Nie wiem, jak jest, bo wszystko to jest objęte tajemnicą wojskową.

Bez szans

Dlaczego jednak, mimo szumnych zapowiedzi, poligon w zasadzie zamilkł? Prawdopodobnie ktoś inny dostał wspomniane zamówienia na modernizację broni pancernej. Trudno. Zdarza się. Nie mi rozstrzygać, czy to było uzasadnione i jakie czynniki przeważyły. Natomiast od pracowników Bumaru można się dowiedzieć, że wspomniana konferencja prasowa wzbudziła w nich ogromny niesmak. Dlaczego? Nie tylko dlatego, że okazało się, iż otrzymają tylko odprysk tych zamówień, które im obiecano. Wcześniej – aby zapobiec przygotowywanej demonstracji przed siedzibą PGZ w Warszawie – władze obiecały im zamówienia pozwalające na modernizację zakładu, na wdrażanie nowych technologii. Innymi słowy: na skok do pierwszej ligi, jeśli chodzi o technologie wykorzystywane w czołgach. Teraz okazało się, że w zasadzie będą robić tylko to, co do tej pory, bez szans na rozwijanie fabryki.

I znów: tak bywa. Mogę to jakoś zrozumieć, choć szkoda mi ludzi mieszkających też w mojej parafii. Natomiast skandalem jest, i to bardzo boli, że owo radykalne i jakościowe obcięcie zamówień zostało przez „naczalstwo” odtrąbione jako sukces. Na tle czołgów zapowiedziano zamówienia, nie wspominając o tym, że są żenująco małe w porównaniu z poprzednimi obietnicami. Załoga ma poczucie wielkiego oszustwa, a każe się jej pozować do wspólnego zdjęcia z tymi, którzy ją oszukali. Mają popierać tych, na których klną.

Czy to wszystko ma coś wspólnego z wiarą? Oczywiście, oszukiwanie to zagadnienie moralne. Ale jest tu coś jeszcze. Franciszek ogłosił, że abp Ryś zostanie kardynałem. Wielu się ucieszyło. Ja też. Tylko czy jedna jaskółka czyni wiosnę?

Za mało!

Od początku pontyfikatu Franciszka mówi się o wiośnie Kościoła, zapowiada się odnowę. A ciągle, zwłaszcza w Polsce, mamy poczucie, że tak jej mało. Nie chcę krzywdzić tych, którzy podejmują szlachetne wysiłki, zachęceni m.in. przez papieża. Podziwiam ich za to. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na punkt widzenia tych, którzy liczyli na więcej. Teraz są rozczarowani i myślą sobie: co może jeden Ryś? Czy kruki go nie zadziobią? Wydaje się im, że to za mało i za późno. Sekularyzacja jest zbyt szybka.

Papież uważa, że zmiany rewolucyjne są płytkie, niezakorzenione, i dlatego łatwo je odwrócić. Dlatego trzeba działać ewolucyjnie, uruchamiać procesy i cierpliwie czekać na zmianę mentalności. To oznacza, że wzbudzamy oczekiwania, ale musimy poczekać na to, by ludzie sami zabrali się do ich realizowania. Nie można narzucać im nowych rozwiązań.

Z tej perspektywy kardynał Ryś nie czyni wiosny. Jest tylko jaskółką. Ale jest i zachętą. Potrzebujemy więcej jaskółek, stada, które uczyni wiosnę. A do tego trzeba się organizować. I w tym jest cały ambaras, by nowe struktury (poziome) zbytnio nie straszyły struktur pionowych. A tu widzimy często paraliż. Od parafii po episkopat.

W Bumarze-Łabędy odtrąbiono sukces, który tak naprawdę jest klęską. Niczego nie zmienia. Czy „Ryś kardynałem” jest sukcesem? Zobaczymy. I to wcale nie zależy tylko od niego.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.