Pod własnym imieniem

Co sądzić o władzy (świeckiej lub kościelnej), która odbiera ludziom prawo do wypowiadania się we własnym imieniu?

O. Ludwik Wiśniewski OP powiedział: „Powtarzam: jeśli jakakolwiek partia ogłosi się obrończynią Jana Pawła II, odsądzając jednocześnie od czci i wiary innych współobywateli, to ja, stary człowiek, mający problemy ze zdrowiem, pojadę do Warszawy, i krzyżem położę się przed siedzibą tej partii, która nadużywa imienia świętego papieża”.

Jesteśmy przyzwyczajeni do padania krzyżem na posadzkę w kościele. Tutaj o. Ludwik chce zrobić to przed siedzibą partii. Do tego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Dlatego wymowa takiego gestu jest mocniejsza. Podobnie było, gdy papież Franciszek poszedł na piechotę do ambasady Rosyjskiej na początku inwazji na Ukrainę.

Obraz ma swój cel

To jest sztuka przemawiania obrazami. Przemawiania, które dociera do masowego odbiorcy, które jest zauważane. W taki sposób pomalowano pomnik Jana Pawła II: by wszyscy to zauważyli. Niezależnie od tego, kto to zrobił i czy rzeczywiście autor „zamachnął” się na pamięć o papieżu, czy może chciał skompromitować swoich oponentów i zrobił coś nagannego po to, by zostało to im przypisane. W każdym razie sposób malowania był starannie przemyślany. Tyle wiemy o tym anonimie.

Marsze zorganizowane w ostatnią niedzielę miały za cel sprowokowanie określonej reakcji. To były akcje obliczone na wywołanie kontrataku. Nic dziwnego, że aby mieć biskupa w Warszawie trzeba było ściągnąć z Przemyśla schorowanego abp. Michalika. O. Wiśniewski nie przypadkiem mówi o suplikacji przed siedzibą partii, a nie w jakiejś katedrze. Ale choć widać jak na dłoni, że cała ta awantura ma przede wszystkim inspiracje polityczne, to jednak otoczka jest religijna. Dlatego milczenie i nieobecność nie mogą być jedyną reakcją Kościoła.

Ekstremistom w to graj

Kościół oczywiście jest w bardzo niewygodnej sytuacji. Został niejako postawiony pod ścianą i będzie wystawiony na krytykę niezależnie od tego, co powie. Chciałoby się powiedzieć: nie pierwszy raz. Tym razem jednak jakoś dziwnie zbiega się to z opublikowaniem nowych zarządzeń w sprawie obecności duchownych w mediach. Są w nich punkty (np. szósty), które można by interpretować jako zachętę do cenzury prewencyjnej.

Tyle że zamykanie ust nie służy wiarygodności. A bez niej wszelkie reakcje medialne na kryzys są z góry skazane na niepowodzenie. Zwłaszcza wtedy, gdy potrzeba mediacji, gdy staramy się doprowadzić do dialogu, do zrozumienia drugiej strony… Potrzeba wiarygodnych mediatorów. Odbieranie wolności słowa uniemożliwia pełnienie takiej roli w przestrzeni publicznej. W efekcie mamy społeczeństwo coraz bardziej skłócone. Ekstremistom w to graj.

Co zatem robić, gdy zakazy zmuszają do zejścia do podziemia? Gdy nie można występować pod własnym nazwiskiem, a fałszywe konta wprowadzają zamęt i pachną prowokacją służb?

Jawność robi wrażenie

Schyłkowy okres komuny w Polsce pokazuje, że gdy cenzura prewencyjna kształtowała oficjalny obieg informacji, kwitł drugi obieg. A kiedy i on został mocno przetrzebiony, pojawiło się coś takiego jak Pomarańczowa Alternatywa. To już nie była działalność w ukryciu. Z podniesioną głową, bez zakrywania twarzy kpiono sobie z nieludzkich postępków władzy. Wręczano kwiaty milicjantom, którzy przedtem pałowali demonstrantów. Gdy władza zamalowywała nielegalne napisy, jak np. „TVP łże” lub „Chcemy prawdy w radiu i telewizji”, to na tych „zamalowaniach” pojawiały się krasnale. Ogólnie rzec biorąc humor zaczął królować. Świadczy o tym popularność Jacka Fedorowicza parodiującego „Dziennik telewizyjny”. 

W tej perspektywie nie dziwi obecna popularność humorystycznych memów. Satyra bywa ostra. Ale czy to znaczy, że w jej pobliżu nie ma miejsca na koloratkę? Zwłaszcza, gdy demaskuje ona fałszywą pobożność czy moralność Pani Dulskiej lub Kalego?

Dociskanie śruby przez strukturę totalitarną w PRL-u spowodowało, że zaczęto protestować jawnie. Już się nie ukrywano pod pseudonimami. O. Wiśniewski uczestniczył w takim (bodajże pierwszym za Jaruzelskiego) jawnym proteście we Wrocławiu. W kilka osób rozwinęli transparent domagający się uwolnienia więźnia politycznego (Władysława Frasyniuka). Zwinięto ich dość szybko. Ale nikt nie uciekał. Podali swoje dane. I doczekali się procesu, który do tego stopnia był niewygodny dla władzy, że nie chciała im pozwolić na przewidzianą w prawie zamianę grzywny na więzienie. Ta jawność zrobiła ogromne wrażenie.

Bez krytyki to niemożliwe

Co sądzić o władzy (świeckiej lub kościelnej), która odbiera ludziom prawo do wypowiadania się we własnym imieniu? Argumentuje ona, że ich pracownik jest z nią kojarzony. Ale to jest mentalność korporacyjna: wszelka krytyka szkodzi naszemu obrazowi i dlatego nie może wyciec do mediów.

Tymczasem Kościół nie tylko głosi nawrócenie i pokutę, ale też winien dawać im przykład. Bez krytyki jest to niemożliwe. Staje się pustym sloganem.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.