Maj to czas pochodów, świeckich i religijnych. W Ewangeliach są opisy tłumów wokół Jezusa, ale zazwyczaj nie są one „organizowane” przez działaczy. Wyjątkiem jest może (choć nie ewidentnym) ścielenie przez uczniów płaszczy przed Jezusem na osiołku. Przyłącza się tłum. Ale wydaje się on spontaniczny – nie da się go uciszyć. Stąd Jezus mówi o kamieniach krzyczących. Odwrotnie jest z tłumem domagającym się ukrzyżowania – ten został podburzony. Zazwyczaj jednak masy wokół Jezusa są na tyle niezorganizowane, że potrzeba cudu rozmnożenia chleba i ryb. Inaczej, niż na festynach partyjnych, gdzie kiełbasa wyborcza to jeden z dokładnie zaplanowanych elementów.
Procesja czy pochód?
Procesje to publiczne manifestacje. Nieraz są postrzegane jako kontra dla pochodów (zresztą z wzajemnością). Dlatego dopatrujemy się w nich podwójnej intencji. Oprócz czysto religijnej jest też jakaś obyczajowa lub polityczna. Gdy takie intencje są „przemycane”, to są „nieczyste”. Bo ludzie przychodzą z innych powodów, a wciąga się ich – biernie idących – do manifestowania czegoś, na co wcale się nie piszą. W efekcie wierni czują się oszukani i już więcej przychodzić nie chcą. To nadużycie procesji, czyli sfery sacrum. Dlatego lepiej nazywać coś pochodem, a nie udawać, że chodzi o procesję.
Propaganda na cmentarzu
Podobne odczucia mamy, gdy miejscem manifestacji politycznej staje się cmentarz. W naszej kulturze „o zmarłym nie mówi się źle”. Na pogrzebach unikamy zarzutów wobec tych, którzy odeszli. To nie miejsce na rozliczenia. Szanujemy sacrum tego miejsca i czasu. Dlatego nie zdziwię się, gdy propaganda Putina nazwie Polaków barbarzyńcami z powodu dopuszczenia do oblania ambasadora farbą na cmentarzu.
Ale też trzeba przyznać, że ambasador prowokował na cmentarzu. Także on uczestniczył w naruszaniu sacrum takich miejsc. Krzyczał, że jest dumny ze swojego prezydenta. A ten prezydent w tym dniu kładł kwiat na kamień symbolizujący ofiary Odessy w czasie II wojny. I wiedział dobrze, że Odessa jest właśnie bombardowana przez jego rosyjskie wojska. Putin wykorzystywał pamięć zabitych i pomordowanych do swojej propagandy. A ambasador go wspierał i skutecznie (mimo ostrzeżeń) prowokował manifestantów.
Trzeba też popatrzeć na symbolikę wszechobecną na cmentarzach radzieckich żołnierzy. Chodzi o czerwoną gwiazdę, która i dzisiaj jest symbolem armii rosyjskiej. Ona ciągle kojarzy się ze zbrodniami popełnianymi na Ukrainie. Na naszych ziemiach mamy sporo cmentarzy wojennych, gdzie pochowani są także najeźdźcy. Powinniśmy je szanować i zostawić w spokoju. Ale trudno sobie wyobrazić brak reakcji na symbole promujące nazizm czy komunizm. Cmentarze nie mogą być narzędziami do propagowania totalitaryzmów.
Wyszliśmy na barbarzyńców. I pewnie trzeba przeprosić, choć zostaliśmy wkręceni w tę prowokację. Ale warto się też zastanowić, na co sobie pozwalamy podczas procesji i czy wtedy nie gorszymy i nie odstręczamy od religii. I chodzi nie tylko o kazania, ale i o symbole na sztandarach, pod którymi chcąc nie chcąc ludzie maszerują.
A jak płonne może być to maszerowanie, niech zilustruje atmosfera na Placu Czerwonym.
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. w 1964, jezuita, były redaktor naczelny kwartalnika „Życie Duchowe”, publicysta.