Okrutna niedźwiedzia przysługa

Najważniejsze jest, by znaleźć sposób na obalenie tej diabelskiej sugestii, że ktoś jest niekochany, bo zawinili jego rodzice i od urodzenia ma kłopot.

Jak wytłumaczyć młodym, że jednak są kochani? Był kiedyś taki film „Dzieci gorszego Boga” o dzieciach niesłyszących od urodzenia, zebranych w szkole specjalnej. Poczucie bycia gorszym, niekochanym, a nawet niezdolnym do miłości zostało tam w końcu przełamane pod wodą. Tam, gdzie nikt nie słyszy. Agresja i zamykanie się ustąpiły twórczości i zaangażowaniu, gdy ich nauczyciel sam osobiście przeżył głuchotę. Z podobną próbą wyzwolenia, tym razem u ludzi, którym wzrok musi zastąpić wyobraźnia, mamy do czynienia w filmie „Imagine”.

Sugestie, że dzieci „z próbówki” lub jakoś inaczej „wyprodukowane” są niekochane, a więc gorsze, wpisują się pytania skierowane do Jezusa: „Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże”. (J 9,2-3)

Biblia przekonuje nas, że nie powinniśmy już cytować przysłowia: „Ojcowie jedli cierpkie jagody, a synom zdrętwiały zęby”. (Jr 31,29) A jednak zamiast mówić o objawieniu się spraw Bożych nawet autorzy podręczników, zatem materiałów skierowanych bezpośrednio do młodzieży, sugerują, że jednak niestety za grzechy ojców muszą odpowiadać dzieci. Szkoda, że robi się to pod płaszczykiem głosu katolickiego, oddając w ten sposób niedźwiedzią przysługę Kościołowi.

Najważniejsze jest jednak, by znaleźć sposób na obalenie tej diabelskiej sugestii, że ktoś jest niekochany, bo zawinili jego rodzice i od urodzenia ma kłopot. Jezus przechodząc dostrzega, słyszy i zatrzymuje się… Zadaje pytania. I okazuje się, że to wiara chorego uzdrawia. Chrystus nie gasi tej wiary, lecz ją wydobywa. Pozwala jej się urodzić. Jak taką wiarę, która uzdrawia, obudzić w młodych, którym świat pseudokatolicki sugeruje, że są dziećmi jakiegoś gorszego Boga?

Fałsz wspomnianej sugestii polega na sączeniu przekonania, że jestem niechciany. Rzeczy (osoby) chciane naprawia się, gdy się popsują. Natomiast niechciane się wyrzuca. Stają się odpadami. Takie myślenie zabija chęć życia u osób zmagających się z przeciwnościami losu (a wszyscy się z nimi zmagamy). Zamiast twórczo podejść do kryzysów poddają się, gdy czują się gorsze.

Gorliwcy

Są teologowie, którzy twierdzą, że dzieci urodzone z zapłodnienia in vitro zostały poczęte w grzechu. I przylepiają im taką łatkę, zapominając, że według ich logiki dzieci poczęte w sposób tradycyjny też bywają poczęte w grzechu. Przecież rozwinęli sporą kazuistykę na temat grzesznego współżycia. Taka łatka jest krzywdząca i szkodliwa. Ale jeszcze bardziej zdumiewa mówienie o dzieciach, że są niekochane, skoro rodzice tak mocno ich chcieli, że poświęcili bardzo świadomie czas, wysiłki, pieniądze itp., by mogły ujrzeć światło dzienne.

Tacy moraliści pewnie martwią się o to, że z czasem do rodziców może dotrzeć, że powstaniu ich dziecka towarzyszyła śmierć tzw. zarodków nadmiarowych. I wyrzuty sumienia mogą doprowadzić ich do niekochania dziecka. Jak nazwać duchownych, którzy by podprowadzali rodziców do takiego przerzucania winy na dzieci? Tym bardziej, że wiemy, iż również naturalnym próbom poczęcia towarzyszą obumarcia zarodków.

Kościół ma kłopot z wytłumaczeniem ludziom swojego „nie” wobec antykoncepcji i zapłodnienia in vitro (a są to dwie strony tego samego medalu). Kategorie tomistyczne, mające tutaj decydujące znaczenie, są powszechnie niezrozumiałe. Rozumiem zatem gorliwców, którzy jakoś inaczej i łatwiej chcą wytłumaczyć, czemu to jest złe. Ale to jest niedźwiedzia przysługa, bo swoją słabością intelektualną ośmiesza problem. I ludzie myślą: Kościół jest niepoważny.

A gdy na dodatek straszy się dzieci, że są niekochane, ludzie myślą: Kościół jest okrutny. 

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.