Od nieszukania do poszukiwania

We współczesnym świecie podział nie przebiega już między teizmem a ateizmem, między fideizmem a wiarą w naukowe panaceum. Raczej między powierzchowną pewnością a poszukiwaniem.

Gdy ktoś z naszych dogaduje się z tamtymi, to go nie lubimy. Może się kiedyś przydać, ale generalnie to jego zdolność do bycia z „nimi” sugeruje, że my sami żyjemy w sztucznej, nie naturalnej bańce. Dlatego mamy tendencję do wypychania go z naszej bańki. Niech sobie idzie do tamtej. A wtedy nasza będzie czysta. Będzie tak jednorodna, że aż usprawiedliwiona, czyli „naturalna”. 

Takie wypychanie nazywamy oczyszczeniem z elementów niepewnych, nieczystych. Może warto jednak przypomnieć, że naziści zaliczali ludzi do kategorii „podludzi” także za poglądy, a nie tylko według krwi. Podobnie i komuniści: segregowali ludzi nie tylko według pochodzenia klasowego, ale i za sposób myślenia. Też „niedobrze” było mieć przyjaciół lub krewnych po tamtej stronie muru czy frontu.

Jezusa nazywali „żarłokiem i pijakiem” ci którzy mieli Mu za złe, że je i pije z grzesznikami. Nie mógł być ich Mesjaszem, bo nie pasował do ich bańki. Kumał się z „tamtymi”. Jezus jednak nie dawał się wypchnąć. Z nimi też jadał, choć nie szczędził im krytyki i to bardzo dosadnej.

Czy zatem krytyka, i to bezkompromisowa, jest wystarczającym powodem do wypychania z „organizacji”? Czy oznacza brak miłości do swoich albo hołdowanie innym ideałom?

To ciekawe pytania, zwłaszcza w kontekście „dogadywania” się wierzących z niewierzącymi. Rozwój wiary (jakiejkolwiek), jeśli nie ma być ślepym podążaniem za ideologią, zakłada mierzenie się z wątpliwościami. Przechodzenie od naiwności do dojrzałości to zadanie dla każdego. Wierzącego i niewierzącego: księdza, świeckiego, profesora i robotnika… We współczesnym świecie podział nie przebiega już między teizmem a ateizmem, między fideizmem a wiarą w naukowe panaceum. Raczej między powierzchowną pewnością a poszukiwaniem.

W jakiego Boga nie wierzysz?

Dialog, wychodzenie ze swojej bańki, by jadać i pić z tamtymi, otwiera oczy i pozwala zobaczyć smutną (przynajmniej na początku) prawdę, że zabobon i ideologizacja są po obu stronach. Ale też dostrzegamy prawdę radośniejszą, że wielu wybiera wiarę w Boga lub niewiarę w Niego z tych samych powodów.

Chodzi o obraz Boga, o to, jak Go sobie wyobrażamy i jak Go odczuwamy. Gdy uczciwy wierzący spyta niewierzącego, w jakiego boga nie wierzy i usłyszy odpowiedź, to często mówi, że on też w TAKIEGO boga nie wierzy. Może kiedyś tak Go sobie wyobrażał, ale już porzucił ten naiwny obraz.

Gdy potem niewierzący zapyta „A zatem w jakiego boga wierzysz?”, to miejmy nadzieję, iż usłyszy „Nie umiem Go zawrzeć w definicji. Ale wiem, że nie jest On taki, jakiego Ty odrzucasz”.

I to nie jest tani wybieg, bo nawet Jezus nie definiował. On żył, jak wierzył… jak wiedział. I tylko tak wskazywał.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.