Niewidzialne kieraty

To jest ciężka praca. Zalicza się do budżetu. Ma nawet wpływ na PKB. Dlatego to dość dziwne, że w naszej mentalności część z niej nie powinna być przerywana na dzień lub dwa w tygodniu.

Pana Jezusa często oskarżano o łamanie spoczynku szabatu, bo w ten dzień uzdrawiał. On rzeczywiście nie chciał czekać z leczeniem na zakończenie szabatu. Prawdopodobnie dlatego, że skoro dzień szabatu to dzień wyzwolenia z wszelkiej niewoli, to należy wtedy wyzwolić z pracy domowej wszystkich domowników, a chorych z niewoli choroby, która uniemożliwia pełne świętowanie. Zwłaszcza wtedy, gdy jesteśmy świadomi, że ktoś koło nas – zamiast się cieszyć – musi się zmagać z cierpieniem.

Trzeba zatem wykonać minimum pracy, aby wszyscy mogli się cieszyć. Na przykład odwiązać osła, by mógł się napić i najeść. Co zatem mamy myśleć o niezbędnych pracach domowych? Czy można ucztować bez przygotowań kuchennych?

Ktoś powie, że to nie jest praca zarobkowa, że to nie jest biznes, od którego powinniśmy się powstrzymać. Coraz częściej jednak mówi się o wycenianiu pracy gospodyni domowej. Żona i matka doglądająca domu i dzieci pracuje. Tę pracę można wycenić licząc, ile by się zapłaciło osobom wynajętym do sprzątania, prania, pilnowania dzieci i dostarczającym posiłków. Od tej sumy powinna być wyliczana emerytura i inne świadczenia społeczne. To jest ciężka praca. Zalicza się do budżetu. Ma nawet wpływ na PKB. 

Dlatego to dość dziwne, że w naszej mentalności część z niej nie powinna być przerywana na dzień lub dwa w tygodniu. Wszystkim pracownikom należy się przecież urlop i wolna niedziela (także sobota).

Dzień odpoczynku

W sytuacji tzw. pracy koniecznej ludzie mają prawo do wolnego w poniedziałek lub inne dni. A gdy ktoś pracuje dodatkowo poza zwykłym tygodniowym wymiarem godzin lub w weekendy, to przysługuje mu dodatkowe wynagrodzenie i to według wyższej stawki. Dlaczego zatem inaczej jest w przypadku kobiet, które po powrocie z zakładu pracy mają jeszcze do ogarnięcia dom? Ktoś powie: ponieważ to jest ich dom. Ale jeśli przyjmiemy takie rozumowanie, to powinniśmy liczyć płacę minimalną lub średnią na danym stanowisku pracy nie na jedną zatrudnioną kobietę (lub mężczyznę) lecz na ilość mieszkańców jej (jego) domu. Dlaczego? Bo żeby świadczyć pracę, by mieć na nią siły fizyczne i psychiczne, musi mieć zadbany dom i zdrową rodzinę. A w to trzeba włożyć sporo wysiłku i pracy. To kosztuje. Powraca więc znowu kwestia pensji rodzinnej. (To sprawa skomplikowana i o trudnych do oszacowania konsekwencjach).

Skoro takie dylematy rodzą się w świeckiej sferze, to tym bardziej nie możemy od nich uciekać na płaszczyźnie religijnej. Co prawda, tradycyjnie staramy się nie prać i nie sprzątać w niedzielę, ale już z gotowaniem jest inaczej. I wcale nie postuluję, by rezygnować z radości niedzielnych obiadków, na które dziadkowie zapraszają dzieci i wnuki. Takie świętowanie ma sens. Ale potem trzeba to wynagrodzić babci dniem wolnym od gotowania i np. zaprosić ją na dobry obiad. Ważne, by ludzie nie byli w kołowrocie, czyli niewoli. By przerywali codzienne zajęcia.

Pan Jezus nie uzdrawiał cały czas, choć zdarzały się okresy, gdy nie miał czasu wytchnąć. W szabat leczył, bo wtedy ludzie gromadzili się w synagodze. Tam się spotykali. Uwalniał ich od niemocy, która często trzymała ich przez lata. Podejmował pewien wysiłek. Czy zatem i my nie powinniśmy się trochę wysilić w niedzielę, by nasi bliscy (albo raczej nasze bliskie) nie musiały robić tego, czym się trudzą cały tydzień?

Warto się przypatrzeć wrażliwym wzrokiem (lub słuchem) co im najbardziej psuje humor w szabat, co odbiera radość, co jest kieratem…

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.