Pan Jezus, żeby uzdrowić niemowę, uwolnił go od złego ducha (por. Mt 9,32-33). Zatem przyczyną niezdolności do mówienia nie było np. mechaniczne uszkodzenie strun głosowych, lecz raczej problemy związane z psyche. Tam, gdzie panuje zły duch, tam trudno o rozmawianie.
Nikt nie słucha
I znamy wiele sytuacji, gdzie ludzie nie mówią, bo jest tak źle, że nie chcą mówić. Często już nie chce im się mówić, bo nikt ich nie słucha. Czują się porzuceni przez tych, którzy powinni nadstawiać uszu na to, co oni mają do powiedzenia, czyli przez „pasterzy” („…byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza”, Mt 9,36). Franciszkowe słuchanie owiec nie tylko na czele stada, ale i w środku, a nawet na końcu, nie ma tylko ściśle eklezjalnego wymiaru. W zasadzie wszyscy, którzy kimś się opiekują lub go wychowują, kierują nim lub go trenują, leczą, inspirują i biorą jakąkolwiek odpowiedzialność, powinni się wsłuchiwać w jego głos. To oczywiste. A jednak poczucie porzucenia często jest związane z poczuciem pustki, która polega m.in. na braku wysłuchania.
I wtedy reakcją na takiego „ducha głuchoty” jest milczenie, a w zasadzie brak komunikacji. Bo zamilknięcie może się objawiać nawet wielkim hałasem. By nie mówić możemy krzyczeć, szantażować, obsesyjnie oskarżać. Ciężko wtedy o porozumienie. By nie rozmawiać, możemy rozkazywać. Wtedy nie ma miejsca na wyłuszczanie wątpliwości. By nie dać miejsca na zwierzenia możemy wyśmiewać, opierając się na stereotypach. Młodzi ludzie, którzy nie czują się rozumiani przez „starych” nie zawsze uparcie milczą, ale potrafią stworzyć swój slang niezrozumiały dla „wapniaków” (kto teraz jeszcze używa takiego określenia?) i trajkoczą w nim nieprzerwanie, ale właśnie tak, by nie było możliwości rozmowy. A nieraz owa niemota polega na dwutorowości: jedno się mówi, ale tylko po to, by się ode mnie odczepili, a drugie się robi. W ukryciu, tak by się nie przyczepili. Takie rozdzielenie to zły duch (diábolos pochodzi od „rozdzielać”), niszczący wszelkie wspólnoty. Ale napędzany jest brakiem wsłuchiwania się przez szefów.
Wewnętrznie skłóceni
Kryzysy we wszelkich organizacjach, również w Kościele, nazywane są w Ewangelii „królestwem wewnętrznie skłóconym”. I tu nie chodzi o istnienie różnicy zdań. Tu chodzi o jej niedostrzeganie. A w zasadzie o próbę jej ukrycia. Przełożeni może nawet formalnie dopuszczają dyskusję, lecz robią to w taki sposób, że nic z niej nie wynika. Podwładni mają poczucie, że niepotrzebnie się wypowiedzieli, bo to nie miało żadnego znaczenia (a na dodatek pewnie sobie zaszkodzili). Zatem przestają mówić lub wypowiadają się tak, by nie powiedzieć, co myślą. I wtedy mamy do czynienia z duchem dwutorowości, z „wewnętrznym skłóceniem”. Taki dom według Ewangelii musi się zawalić.
Pan Jezus uzdrawia niemowę uwalniając go od złego ducha. Kościół ma niestety tendencje do bycia niemową. Co prawda potrafi używać wielu słów – jest wręcz mistrzem wielomówstwa – ale zdaje się uciekać od dialogu ze współczesnością. Jakby żył w innym świecie. Jest jak więźniowie używający niezrozumiałego slangu. Co prawda po okresie antymodernistycznym podjął próbę dialogu jednak przerosła ona wielu członków kleru i teraz uciekają oni w swój zamknięty świat. Oficjalnie chcą dialogować, ale tak to robią, by się nie dogadać. Wręcz wyszydzają interlokutora.
W ten sposób Kościół nigdy nie będzie sakramentem jedności dla świata. Wewnętrzne skłócenie nie zostanie zwyciężone. Dialog stanie się tylko listkiem figowym (by się odczepili).
Oczywiście przesadzam. Są tacy ludzie Kościoła, którzy potrafią tak słuchać, że chce się z nimi rozmawiać. Ludzie czują, że „człowiek jest drogą Kościoła”. Ale nie możemy rezygnować z uzdrawiania tych, którzy wręcz szczycą się tym, że współczesny człowiek ich nie rozumie. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że to jest słabość. To jest choroba, którą trzeba leczyć, a nie robić z niej cnotę.
Milczenie nie zawsze jest złotem. Bywa niemotą.
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć wpłacając na ZRZUTKĘ lub na PATRONITE.
ur. w 1964, jezuita, były redaktor naczelny kwartalnika „Życie Duchowe”, publicysta.