Godny pochwały jest Salomon rozpoczynający swoje rządzenie od modlitwy o mądrość. I nie chodzi tylko o to, że każdy król był wtedy również sędzią, a zatem potrzebował umiejętności rozstrzygania sporów. Najciekawsze jest to, że Dawid ojciec Salomona był anty-przykładem roztropnego sędziego. Absolutnie nie miał do tego głowy.
Sędzia beznadziejny
Owszem był dzielnym wojownikiem. Wiara pomagała mu zwyciężać w beznadziejnych sytuacjach, jak podczas pojedynku z Goliatem, czy przy zdobywaniu Jerozolimy. Jako wódz i wojownik zdał egzamin i to z nawiązką. Ale jako sędzia był beznadziejny. Sprawę swojego najstarszego syna Absaloma poprowadził fatalnie. Niekonsekwencja i stronniczość (sądził własnego syna) były tak rażące, że wszyscy byli niezadowoleni. Nawet Absalom, któremu się upiekło. Zresztą to on wykorzystał tę sprawę oraz wiele innych prowadzonych opieszale i bez przykładania się do nich, do tego by przeprowadzić czteroletnią kampanię polityczną przeciw własnemu ojcu. Wszystkim mówił, że on lepiej rozwiązywałby spory między poddanymi. I wielu w to uwierzyło, bo tak było rzeczywiście.
„Wtedy Absalom mówił mu: «Patrz, sprawa twoja jest jasna i słuszna, ale u króla nie znajdziesz nikogo, kto by cię wysłuchał». Potem mówił Absalom: «O, któż mię ustanowi sędzią nad krajem? Przychodziliby do mnie wszyscy, którzy mają sprawy sporne i sądowe, a ja wydawałbym sprawiedliwe wyroki». A gdy ktoś się zbliżał, aby mu oddać pokłon, podawał mu rękę, ściskał i całował. Absalom postępował w ten sposób wobec każdego Izraelity, który przychodził po sprawiedliwość do króla. Tak Absalom zjednywał sobie serca ludu izraelskiego”. (2 Sm 15,3-6)
W końcu, gdy ten najstarszy syn Dawida podniósł bunt przeciw ojcu, wielu za nim poszło, nawet ci z otoczenia króla. Niestety Dawid, odważny wojownik i wódz, za którym szły zwycięstwa, człowiek żarliwej modlitwy i nieprzeciętny artysta, który potrafił przeganiać złe duchy swoją sztuką, był jednocześnie sędzią wysoce nieroztropnym i, nie bójmy się tego słowa, leniwym. Może dlatego, że nie wiedział, jak rozstrzygać, więc odkładał decyzje?
Nie lubię to za mało
Salomon, jego następca, to wiedział. Najprawdopodobniej nie lubił tego w swoim ojcu. Widział, ile zła wyniknęło z jego nieporadności. Doświadczył okropieństw wojny domowej. Mógł mieć za złe ojcu, że nie potrafił wznieść się ponad swoje zależności emocjonalne. Miał zastrzeżenia. I dlatego modlił się o mądrość w sądzeniu.
Można by przypuszczać, że skoro syn nie lubi jakiejś cechy w swoim rodzicu, to nie będzie jej powielał. Jednakże Salomon już na progu jest mądry. Wie, że wcale tak nie jest. To co mi się nie podoba w moim rodzicu jest ciągle zagrożeniem dla mnie. Środowisko, w którym się wychowałem naznacza mnie, nawet tym co mi nie leży. Tak reagowano w moim otoczeniu np. na stres czy inne wyzwania, więc i ja mogę mieć tendencję do tego, by podobnie zachowywać się w podobnych sytuacjach. Syn alkoholika nie musi być alkoholikiem, ale musi uważać na alkohol. Nawet wtedy, gdy nienawidzi pijaństwa swojego ojca.
Salomon prosi Boga o pomoc, by nie był jak jego ojciec. Jest mądry zanim poprosił o mądrość. I otrzymuje mądrość. Nie dał się zwieść własnej negatywnej ocenie (zapewne emocjonalnej) ojcowskich niedostatków. Samo to, że czegoś nie lubimy nie chroni nas automatycznie. Iluż polityków krytykuje konkurencję za coś, co sami robią. Niejeden piewca wolności miał zapędy dyktatorskie. A wyznawcy ubóstwa (od hippisów po zakonników) potrafili umościć sobie wygodne posadki.
Umieć wybierać
Salomon woła więc: „Teraz więc, o Panie, Boże mój, Tyś ustanowił królem Twego sługę w miejsce Dawida, mego ojca, a ja jestem bardzo młody. Brak mi doświadczenia! Ponadto Twój sługa jest pośród Twego ludu, któryś wybrał, ludu mnogiego, którego nie da się zliczyć ani też spisać, z powodu jego mnóstwa. Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra od zła, bo któż zdoła sądzić ten lud Twój tak liczny?» (1 Krl 3,7-9) Twierdzi, że brak mu doświadczenia, bo jest młody. Mógłby je mieć, gdyby tato mu je przekazał. Ale on widzi, że to co otrzymał poprzez spontaniczną tendencję do naśladowania bliskich wcale nie musi być dobre. Po prostu nie zdało egzaminu. Stąd takie wołanie, taka modlitwa.
Ciekawe, że na jej końcu zrozumiał, że to był sen („Gdy Salomon obudził się, uświadomił sobie, że był to sen”. w. 15). Ta jego obawa głęboko w nim siedziała. I nauczyła go, że trzeba umieć wybierać ze swego dziedzictwa: brać i odrzucać. Krytycznie jak w supermarkecie: rodzinnym, narodowym, katolickim… Rozróżniać zdrowe od zepsutego, by nie sakralizować kiepskiego.
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. w 1964, jezuita, były redaktor naczelny kwartalnika „Życie Duchowe”, publicysta.