Mała i duża chłosta

Niekierowanie się dobrem ofiar, już skrzywdzonych i tych potencjalnych, jest zwyczajnie nie do pojęcia. Jest coś takiego jak prymat sumienia nad prawem.

„Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę”. (Łk 12,47-48)

Słowa Jezusa o wielkiej i małej chłoście dla apostołów i ich następców, wskazują, jak ważny jest sposób myślenia, a nie tylko działania. Okazuje się, że wymiar kary zależy od wiedzy. Kto wiedział, ten zasłużył na dużą chłostę. Kto nie wiedział, na mniejszą. 

Dla tych, którzy choć trochę liznęli teologii moralnej, powinno być oczywistym, że stan sumienia jest istotny w ocenie winy. Inaczej jest zazwyczaj w prawie cywilnym, gdzie np. usprawiedliwianie się przez kierowcę, że czegoś tam nie wiedział, nie ma wpływu na wysokość mandatu.

Zmiana świadomości

Ale współczesne problemy z ukrywaniem klerykalnych pedofilów w Kościele pokazują jeszcze ciekawszy aspekt wspomnianych słów Jezusa. Mianowicie wielu biskupów starszego pokolenia było wychowanych w poczuciu, że dyskrecja jest cnotą. Rozwiązywanie kryzysów spowodowanych nadużyciami seksualnymi w jak najściślejszym gronie było traktowane jako sukces. Chodziło o to, by nie gorszyć. U nas za PRL także o to, by nie współpracować z państwem, bo to oznaczało dostarczanie esbecji haków na księży. Taki był wtedy sposób myślenia. I taki jeszcze bywa.

Mamy i obecnie takich następców apostołów, którzy w swoim sumieniu uważają, że tak jest lepiej, choć prawo kościelne zmieniło się i wyraźnie mówi o konieczności współpracy z wymiarem sprawiedliwości. Zmiana prawa powinna skłonić do zmiany myślenia (podkreśla się wychowawczy wymiar prawa, jak np. w przypadku aborcji). Jednak niejednokrotnie deprecjonuje się obecne prawo. Raczej nie otwarcie, bo oznaczałoby to jawną krytykę papieża, lecz w zaciszu gabinetów. A zdarza się, że i utrudniając współpracę z organami śledczymi. 

Takie działania świadczą o braku zmiany myślenia. Ale jest zmiana świadomości. Dany urzędnik jednak już wie, że Kościół wymaga czegoś innego niż przedtem. Zatem zasłużył na wielką chłostę.

Coś takiego jak sumienie

Mimo upływu czasu ciągle mamy do czynienia ze sprawami, które były zamiatane pod dywan w czasach „starego” prawa. Hierarchowie ukrywając je, działali wtedy w dobrej wierze. Dlaczego więc zasłużyli na małą chłostę? (I rzeczywiście ją otrzymują, ponieważ te sprawy wloką się za nimi i obciążają ich w oczach opinii społecznej). Bo nie wystarczy powiedzieć: „My mamy Prawo. A według Prawa powinien…”. (J 19,7) Jest jeszcze coś takiego jak sumienie. Po prostu warto być przyzwoitym. 

Niekierowanie się dobrem ofiar, tych już skrzywdzonych i tych potencjalnych, jest zwyczajnie nie do pojęcia. Nie można nie gorszyć się tym, że dobre imię Kościoła było dla hierarchy ważniejsze niż bezpieczeństwo dzieci i młodzieży. A w konsekwencji pedofil miał do nich dostęp (choć w innej miejscowości).

Jest coś takiego jak prymat sumienia nad prawem. Zwłaszcza chrześcijanie powinni dawać temu świadectwo. Także wtedy, gdy narażają się na prześladowania lub ostracyzm we własnym środowisku (również księżowskim). Bez tego nie będzie zmiany myślenia. A w konsekwencji nie będzie zmiany prawa, które winno nadążać za sumieniem.

Kto rezygnuje z takiego świadectwa, chociaż sumienie skłania go do niego, ten według Ewangelii zasługuje na wielką chłostę. Ale i ci, którzy wytykają palcami braci i siostry zmieniających sposób myślenia, zasługują na co najmniej małą chłostę.

I tak zresztą się dzieje. Czyż obecne „bóle” polskiego katolicyzmu nie mają swojego źródła w sekowaniu tych, którzy od lat próbowali uwrażliwiać świadomość Kościoła?

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.