Lojalny czy fachowy

Takie motywacje rodzą podejrzenie, że to nie konkursy decydują, kto zarządza. Zatem nie decyduje fachowość. Ale problem jest poważniejszy.

Póki nie ma kryzysu, szef może być nijaki. Jak dobrze naoliwiona maszyna siłą rozpędu działają różne instytucje, niezależnie od kwalifikacji zarządu. Aż do czasu, gdy trzeba się dostosować do zmieniających się warunków. A sygnałem do tego jest kryzys. Najlepiej, gdy jest to dopiero nadchodzący kryzys i zmiana jest spodziewana. Dobry zarządca bowiem nie tylko reaguje twórczo na zmianę, ale i przygotowuje do niej swój zespół. Niestety często na członków zarządu i prezesów wybiera się „swoich”: z rodziny, partii, zakonu, kleru… Chodzi o lojalność. Co w tym złego? 

Nie chodzi tylko o to, że mogą się nie znać na swojej robocie, a dostają ją w nagrodę za zasługi lub by zarobili sobie więcej i podzielili się tymi pieniędzmi jako darowiznami osób prywatnych (tak partia dofinansowuje swoje kampanie z zarobków członków zarządu spółek skarbu państwa). Podobnie nie jest też podstawowym problemem to, że członkowie zakonu na wysokich stanowiskach w instytucjach należących do ich zgromadzenia odprowadzają swoje pensje do własnej wspólnoty zakonnej. Takie motywacje oczywiście rodzą podejrzenie, że to nie konkursy decydują, kto zarządza. Zatem nie decyduje fachowość. 

Ale problem jest jeszcze poważniejszy. Ktoś, kto dostał jakąś posadę, by był lojalny, ma problem, gdy trzeba adekwatnie przestrzec przed kryzysem lub na niego zareagować. Sztandarowym przykładem jest pan Banaś, prezes NIK. Posłuszeństwo wobec partii nakazywałoby mu zaprzestania rzetelnych kontroli ostrzegających przed niesprawnością wielu instytucji państwa. Wybrał rzetelność i naraził się swoim mocodawcom.

Skażenie wód Odry wydaje się być owocem trwania przy rutynowych procedurach bez brania pod uwagę niskiego stanu wód. Nominaci partyjni nie chcieli brać pod uwagę ostrzeżeń od paru lat przesyłanych przez instytucje UE oraz ekologów, nie brali na poważnie ocieplenia klimatu i nie przygotowali procedur na coraz częstsze i mocniejsze wysychanie rzek. W rezultacie zgodnie z niedostosowanym prawem zrzucano tyle samo ścieków do mniejszej ilości wody w rzekach. Decydenci byli lojalni wobec oficjalnej linii swojej partii i dlatego nie zachowali się jak fachowcy. Co gorzej, „starych” fachowców odsunięto od decyzji, by nie przeszkadzali i nie straszyli. I w efekcie zabrakło ich, kiedy nadszedł kryzys.

W salezjańskiej szkole w Lubinie też chyba nie można mówić tylko o pechu. Dziesięć lat temu skandal wywołały zdjęcia dzieci liżących kolano księdza dyrektora, a teraz nowy ksiądz dyrektor owej szkoły został zatrzymany za posiadanie pornografii dziecięcej. Przełożeni mówią obecnie o zaskoczeniu. Ale przecież dostali już kilka lat temu wyraźny sygnał o atmosferze panującej w owej szkole, o tym, jakie tam jest nastawienie do procedur mających chronić dzieci przed wykorzystaniem seksualnym. I kogo postawili na czele tej szkoły? 

Dlaczego to zrobili? Tego do końca nie wiem. Ale wiadomo, że prowadzą tak dużo szkół, że trudno im je „obstawić” przez salezjanów. Stąd każdy zakonnik z odpowiednimi papierami jest bardzo pożądany – jako „swój” – na stanowisko dyrektora. Jednak, jak się okazało, nie był to najlepszy człowiek do przeciwdziałania narastającemu kryzysowi.

Podobnie jest w mediach. Prezes dbający przede wszystkim o to, by hierarchom (kościelnym czy państwowym) się podobało, godzi w samo serce dziennikarstwa. Bo to dziennikarze mają za zadanie prowokować i animować dyskusję o nadciągających zmianach, o przygotowaniu na nie. A „wierchuszka” tego nie lubi. Oj, nie lubi!

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.