Mówią, że milczenie jest złotem. Ale bywa, że jest błotem. Potrafi nim obryzgać. Ten, kto milczy może siebie samego obrzucić błotem. Może poczuć się zbrukany, choć jest niewinny.
Tak bywało po rozmowie z esbekami. Można było o niej opowiedzieć przełożonym (np. kościelnym) lub towarzyszom walki w jakiejś organizacji, która onegdaj walczyła o wolność. Wtedy nie było się TW, czyli tajnym współpracownikiem. Bo ta rozmowa stawała się jawna, mimo, że agent kazał trzymać ją w sekrecie. Natomiast, gdy ktoś dał się zastraszyć i nic nikomu nie powiedział o takim kontakcie, to siłą rzeczy czuł się uwikłany. Czuł, że współpracuje. Sam siebie miał za TW, nawet gdy niczego istotnego nie powiedział.
Podobnie jest, gdy ktoś słyszy „na ucho” propozycję korupcyjną. Dotyczącą jego osobiście lub jego firmy, redakcji… Nawet kiedy jej nie przyjmuje, ale nie dzieli się tymi zakusami ze swoimi współpracownikami lub z odpowiednią instytucją antykorupcyjną, to jakoś jest zbrukany. Milczy o przestępstwie. Jest ofiarą, a jednak czuje się współwinny, bo milczy.
Oczywiście wyjawienie tego, co się usłyszało w sekrecie, naraża na atak pod pretekstem, że nie potrafię udowodnić zaistnienia takiej korupcyjnej propozycji. Mogę nawet przegrać w sądzie. Zatem wymaga odwagi i gotowości na narażenie siebie (a może i współpracowników). Ale „niemilczenie” nie musi oznaczać publicznego napiętnowania. Może być „tylko” prywatną rozmową ze swoimi lub z odpowiednim śledczym. I już inaczej się czujemy.
Tylko nie mów nikomu
Jak się domyślamy, sprawy się jeszcze bardziej komplikują, gdy mamy do czynienia z mobbingiem a przede wszystkim z molestowaniem seksualnym. „Tylko nie mów nikomu” to nawet tytuł filmu na ten temat. W takich wypadkach ludzie (dzieci) boją się nie tylko swojego kata, ale również opinii publicznej. Boimy się mówić, bo m.in. nie chcemy wystawiać na widok publiczny swojego poniżenia, a także swojego „zbrukania”. Tak subiektywnie się czujemy. A milczenie tylko to odczucie pogłębia i w naszych własnych oczach czyni nas współwinnymi. Do tego boimy się napiętnowania nas jako – rzekomo – fałszywych oskarżycieli.
Nic się nie da zrobić bez przełamania tego strachu i odsłonięcia zła. Dlatego trzeba pomóc ofiarom. Szkolenie potencjalnych ofiar jest pomocne, tworzenie ogólnej atmosfery sprzyjającej ujawnianiu takich krzyw również. Ale nic nie zastąpi osób, którym można zaufać. Wobec których można nie milczeć, a jednocześnie liczyć na dyskrecję. Warto być takimi ludźmi, nawet wtedy gdy nie wiemy, czy ktoś będzie nas potrzebował. Chociaż chyba tak niestety jest, że zawsze wokół nas będą rozgrywać się różne tragedie, o których trudno mówić.
To robota parakleta, czyli kogoś kto stoi przy boku wystawionego na osąd. Wspiera go, jak adwokat. Dodaje otuchy, daje dobre rady, ale przede wszystkim słucha o tym, co się stało i przedstawia to sądowi tak, by nie narazić godności swojego przyjaciela. Żądając np. utajnienia pewnych aspektów rozprawy.
Przerwać milczenie
Myślę, że za mało mówimy o roli owych adwokatów. Pozwalamy, by redukowano ich tylko do specjalistów od odszkodowań. A tu potrzeba kogoś dużo ważniejszego niż sądowy adwokat. I nawet nie chodzi tylko o wrażliwą i kompetentną osobę, przyjmującą zgłoszenia o molestowaniu w imieniu instytucji, która zatrudniała krzywdziciela. Chodzi o ludzi żyjących w kręgu ofiary, którzy pomogą przerwać milczenie. Jako pierwsi.
Jezus w Mt 25,40 utożsamia się z najmniejszymi: „Mnieście uczynili”. W Mt 10,27 mówi z kolei: „Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach”. Zawsze zastanawiała mnie ta pierwsza osoba liczby pojedynczej. Czemu nie jest napisane „co mówią”, lecz „co mówię”? Tak sobie myślę, że może dlatego, iż Jezus utożsamia się z ofiarami, które z trudem, w ciemności zaczynają mówić. Potrzebują naszego „niebania się” tych, którzy mogą zabić tylko ciało. Potrzebują tych, którzy narażą się razem z nimi. I przerwą milczenie.
Czy tego można nauczyć się na jakimś szkoleniu? Nie wiem. Ale wiem, że taka kompetencja musi być widoczna. Powinniśmy tak żyć, by budzić zaufanie.
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. w 1964, jezuita, były redaktor naczelny kwartalnika „Życie Duchowe”, publicysta.