Piłat wydał wyrok na Jezusa, bo się bał. Bał się cesarza, bał się, że doniosą na niego, iż nie jest przyjacielem władcy. Kajfasz bał się, że przyjdą Rzymianie (choć już byli) i zniszczą lud Izraela. Dlatego wydał niewinnego na śmierć. Podobnie po Zmartwychwstaniu arcykapłani i starsi bali się uczniów Chrystusa. Kazali im milczeć i sprzyjali ich uwięzieniu oraz zabijaniu.
Pobożne i wpływowe niewiasty oraz znaczniejsi obywatele uruchomili prześladowanie Pawła i Barnaby. Czego się bali? Czy tego samego co ci, którzy oklaskiwali katowanie męczenników na stadionach? Często nazywali ich ateistami, bo chrześcijanie i filozofowie nie wierzyli w ich bogów i co gorsze nie oddawali im czci. Nie mogli więc tolerować takich „bluźnierców” w swoich szeregach, gdyż ryzykowali gniew bogów.
Taki strach towarzyszy prześladowaniom za poglądy. Im więcej mówienia o Bożym gniewie, tym więcej przemocy. Tak było, gdy rozpalano stosy, tak jest, gdy się kamienuje. Rządzi strach a nie pokój.
Wydawałoby się, że przynajmniej w Europie mamy to już za sobą. Wiele krajów znosi karę śmierci. Podburzanie do nienawiści jest karalne. A jednak wojna w Ukrainie jeszcze raz pokazała nam, że zabijanie za poglądy ciągle się „szwenda” między nami. Nie tylko retoryka Cyryla pełna jest wezwań do wojny z Zachodem, bo tam rozpowszechnia się takie czy inne przekonania. Wiele sił politycznych w Europie ma podobne myślenie, choć obecnie okropieństwa wojny każą mniej afiszować się z zapędami do „wypraw krzyżowych”. Trudno jednak zapomnieć o „wygrażaniu” różańcem. I u nas buduje się specyficzną duchowość opartą na strachu.
Strach przed strachem
Nie jest to tylko strach przed pasożytami, które jakoby mieliby przynosić migranci. Jest to też strach przed odmiennością kulturową. Paradoksalnie boimy się, że przybysze reprezentują mentalność opartą na strachu i dlatego dopuszczają nadmierną przemoc (wraz z zabijaniem). Tak przedstawia się muzułmanów – jako potencjalnych terrorystów. Ta logika poraża. Oto w imię obrony przed ludźmi, którymi rzekomo rządzi strach i są gotowi na zabijanie, pozwalamy sobie na strach przed nimi i w konsekwencji na stosowanie nawet brutalnej przemocy oraz narażanie ich na utratę życia. Patrz: wstydliwie ukrywane przepychanie przez granicę.
Im więcej strachu, tym więcej zabijania.
A najbardziej paradoksalne jest to, że tak traktuje się ludzi, którzy właśnie uciekają przed przemocą i zabijaniem. Chcą żyć w świecie, który wyleczył się już z takiego strachu. Szukają pokoju. I tu nie chodzi tylko o pokój polegający na braku bombardowań. Chodzi o pokój z Bogiem, który oznacza, że nie trzeba już nikogo zabijać, by uśmierzyć Jego gniew.
Bo im więcej strachu przed gniewem, tym łatwiej składać kogoś w ofierze.
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. w 1964, jezuita, były redaktor naczelny kwartalnika „Życie Duchowe”, publicysta.