Figura czy Paschał?

Nie jest to dyskusja o gustach, o których przecież się nie dyskutuje. To rozmowa o kształtowaniu wiary, a więc o katechezie. A w zasadzie jest to krytyka pewnego sposobu rozumienia nowej ewangelizacji.

Figura czy Paschał

Błażej Benisz, CC BY-SA 2.5 , Wikimedia Commons - fragment

Na początku Oktawy Wielkanocnej przy ołtarzu, oprócz czerwonej stuły na krzyżu, ustawia się figurę zmartwychwstałego Chrystusa oraz zapalony Paschał. Sposób rozstawienia tych znaków jest zasadniczo dowolny, a więc zależy od gospodarza miejsca. Nie jest natomiast nieważny. Ta ekspozycja kształtuje modlitwę wiernych, więc i naszą wiarę. Bo tak jak się modlimy, tak wierzymy. Jak głosi starożytna chrześcijańska maksyma.

Dlatego chyba należy przemyśleć, który znak bardziej uwypuklić. Który tak umieścić i ozdobić, by przyciągał większą uwagę. W tym zastanowieniu powinien nam pomóc Mszał Rzymski, jako podstawowy dokument kształtujący liturgię. Ważniejszy niż wszelkie instrukcje. Mszał jest fundamentalny, ale i wewnątrz niego mamy do czynienia z gradacją tekstów. Co innego rubryki, czyli teksty pisane na czerwono, które dostarczają zazwyczaj wyjaśnień i zaleceń. A co innego teksty pisane na czarno, które są najczęściej modlitwami, czyli tym co w liturgii najważniejsze. To właśnie te sformułowania wpływają najmocniej na kształt naszej modlitwy i wiary.

No, cóż. W Mszale o figurze Jezusa zmartwychwstałego jest tylko na czerwono. Natomiast o woskowej kolumnie i jej płomieniu jest sporo na czarno. Zazwyczaj śpiewa się te teksty podczas Wigilii Paschalnej. To już jest chyba znaczna wskazówka, gdy pytamy się o znaczenie poszczególnych symboli.

Nie o gustach

Gdy patrzę na różne prezbiteria przyozdobione na Wielkanoc, to mam poważne wątpliwości co do intencji oraz świadomości tego, co się robi, u twórców tych aranżacji. Nie jest to dyskusja o gustach, o których przecież się nie dyskutuje. Jest to rozmowa o kształtowaniu wiary, a więc o katechezie. A w zasadzie jest to krytyka pewnego sposobu rozumienia nowej ewangelizacji.

Okazało się, że wezwanie do nowych form ewangelizacji, zostało odebrane przez (niestety) wielu, jako zachęta do specyficznych kreacji plastycznych. Zaczęto plakatować nam kościoły superrealistycznymi quasi zdjęciami Pana Jezusa. Na dodatek opatrzonymi cytatami rozpływającymi się na tle wschodzącego lub zachodzącego słońca. To przypomina kadry z miernych produkcji filmowych. Jest pretensjonalne.

I naprawdę nie chodzi tylko o gusta. Bo takie spojrzenia i gesty zahaczają o szantaż emocjonalny. Jak u kota w Shreku. A gdy jeszcze rozciągnie się taki plakat jako tło dla monstrancji w Grobie Pańskim lub na ołtarzu w Boże Ciało, to naprawdę nie wiadomo, jak się modlić i na czym się skupić. Uruchamiają się różne mechanizmy psychiczne i czujemy, że na takie wymowne spojrzenia musimy odpowiedzieć naszym zaangażowaniem, bo… bo ma takie niebieskie oczka. Naszą wiarę niosą wtedy tylko emocje powierzchowne i krótkotrwałe.

Płonący Paschał też wywołuje emocje, ale również sporo pytań. Daje do myślenia: Dlaczego taki symbol? Skąd się wziął? Co oznacza? Wosk, pracowita pszczoła, kolumna, płomień, dzielenie się… To okazja do medytacji. Widok, który prowadzi dalej, głębiej, a nie zatrzymuje na sobie. Jak znak sakramentalny, który jest widzialnym obrazem rzeczywistości niewidzialnej.

Wejść dalej

To jest zasadnicze pytanie skierowane do wszelkiej sztuki, ale zwłaszcza do tzw. sztuki sakralnej, której częścią jest wystrój ołtarza. Zatrzymuje na sobie, czy zachęca do interakcji, do wejścia, do odkrywania, do kojarzenia. Dosłowność zazwyczaj szkodzi twórczości artystycznej. Nawet brutalny happening chce nas zatrzymać i dać do myślenia. Także twórczość ludowa (choć mocno narażona na kiczowatość) przy swoich skłonnościach do surrealizmu wywołuje głęboką zadumę.

Ale czy figurki Pana Jezusa na ołtarzu Wielkanocnym mogą być surrealistyczne? A tańczący płomień zawsze jest niepowtarzalny…

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.