Fasada jednomyślności 

Oczywiście jedność jest wartością. Ale czy absolutną? I czy na każdym etapie? A wręcz: czy nieraz nie jest szkodliwa?

Dwa komunikaty po czterechsetnym posiedzeniu plenarnym KEP wzbudziły sporo emocji. To chyba pierwszy raz mamy do czynienia z dwugłosem. Otrzymane zapewnienia zdają się być z sobą sprzeczne, przynajmniej w swym najważniejszym zakresie. Sekretariat Episkopatu zapewnia, że komisja do badania problemu wykorzystania seksualnego w Kościele w Polsce będzie miała charakter tylko historyczny, czyli zajmie się wydarzeniami sprzed dwudziestu lat lub wcześniejszymi. Natomiast informacja płynąca od Prymasa wskazuje na odrzucenie rekomendacji Rady Prawnej, co oznaczałoby charakter śledczy działań zamierzonej komisji i to także w sprawach obecnie się toczących. Miałaby ona prawo przesłuchiwać również biskupów, powoływać do swojego grona świeckich itd. 

Rozdźwięk

Nie chciałbym tutaj analizować zakresu prac obiecanej komisji, ale bardziej zastanowić się nad tym, jak odbieramy to, iż Episkopat „na piśmie” pokazał, że nie jest „Frontem Jedności Narodu”. Jak się z tym czujemy? Rozumiem, że jest to dość szokujące. Oczywiście nie to, że biskupi się między sobą różnią. To już wiedzieliśmy od dawna. Bardziej to, że zerwano z udawaniem. Sekretarz KEP opublikował jedną wersję, a Prymas inną. I do tego ta Prymasa nie została powieszona na stronach KEP. Rozdźwięk nie dotyczy tylko stanowisk, ale też ich komunikowania społeczeństwu. 

To ważne. Zostało przerwane pewne milczenie. Dotychczas, gdy sekretariat wydał jakiś komunikat, to wszyscy biskupi czuli się zobowiązani do milczenia, choćby się z nim nie zgadzali. Obowiązywała tutaj fasada sugerująca absolutną jedność. Nastąpiło poważne tąpnięcie. Takie zachowania w polityce są niewybaczalne. Powstaje jednak pytanie, czy Episkopat to ciało polityczne. Powiemy, że oczywiście. Przez dekady, a nawet dłużej, było polityczne. I swoją jednością wojowało z inną jednością, z fasadą Biura Politycznego lub Komitetu Centralnego.

Ale czy dobrze się czujemy z tym, że zebranie biskupów jest przede wszystkim gremium politycznym? Czy jednak nie cieszymy się, gdy bardziej ma cechy rady duszpasterskiej? Gdy nie musi zachowywać się jak narzędzie nacisku politycznego? Kiedy czujemy się bezpieczniej? Na czym nam zależy?

Wartość nieabsolutna

Oczywiście jedność jest wartością. Ale czy absolutną? I czy na każdym etapie? A wręcz: czy nieraz nie jest szkodliwa? Spójrzmy na przykład biblijny tak zwanego Soboru Jerozolimskiego. To kontrowersja doprowadziła do owego zgromadzenia i napisania listu. Gdyby została zatajona, nie byłoby owego dokumentu. I tak było prawie zawsze, gdy ustalano dogmaty. Bez kontrowersji dogmaty nie zostałyby sformułowane. Przez wiele dekad (a bywało, że i wieków) spierano się o takie czy inne definicje prawd wiary. I na tym etapie nie było mowy o jednomyślności. Ten brak jednomyślności był warunkiem poszukiwania odpowiedniej formuły. Bez niego teologia by się nie rozwijała.

Wiem, że teraz chodzi nie o dogmaty, ale bardziej o dyscyplinę, czyli sposób postępowania. Ale tym bardziej wymuszanie jedności, udawanie, że wszyscy mają taką samą opinię jest jednak kompromitujące. W sprawach teologicznych świeccy łatwiej położą po sobie uszy. Kształt komisji mającej zaradzić brakom skutecznej pomocy w ochronie dzieci i bezradnych dorosłych to naprawdę dziedzina, na której mogę się znać lepiej niż duchowni. Tym bardziej, że skoro nikt nie powinien być sędzią w swojej sprawie, to również zachowania pracodawcy zatrudniającego domniemanego przestępcę nie powinien oceniać ów pracodawca lub jego koledzy. A zatem o sposobie pracy komisji śledczej oni też nie powinni decydować.

Jeszcze jakaś nadzieja

Wielu duchownych to rozumie. I dwa lata temu obiecali komisję powołaną w kształcie gwarantującym jej wiarygodność. Chodziło nie tylko o jej skład, lecz i o zakres prac oraz sposób procedowania. Teraz niektórzy biskupi poczuli się oszukani. Wygląda na to, że jest ich na tyle dużo, że zerwali z wymogiem okazywania jednomyślności, nawet wtedy, gdy ktoś nimi manipuluje.

Wygląda na to, że wielu wiernych poczuło się lepiej. Tym bardziej, że gorąco apelowali do biskupów o rozsądek po ujawnieniu rekomendacji Rady Prawnej. Czyli była w nich jeszcze jakaś nadzieja. Ufali choćby niewielu hierarchom. 

A co by było, gdyby fasada jednomyślności nie została naruszona? 

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Wesprzyj nas wpłacając na ZRZUTKĘ lub na PATRONITE.