Czytelnia w supermarkecie to próba obejścia zakazu handlu w niedzielę. Jednak pomysł daje do myślenia, bo jego wymowa jest trochę inna niż punktu pocztowego. Dotyka naszego pojmowania szabatu.
Szabat jest dobry. Chroni jakość życia. Ale wiemy, że Jezus musiał walczyć z takim rozumieniem „dnia wolnego”, które nie służyło człowiekowi.
Szabat dla człowieka
W naszym kręgu kulturowym mamy od pewnego czasu wolne weekendy, a więc dwa dni. Ciągle też wzrasta udział w rynku przemysłu rozrywkowego, turystycznego i gastronomicznego. Coraz więcej ludzi pracuje przy obsłudze naszych szabatów. Tendencję tę zachwiała pandemia. Jednocześnie zwróciła nam uwagę na aktywności, jakimi można wypełnić „dzień święty” w domu. Internet (ze Mszą), spotkania online, mass-media są jakimś oknem na świat dla zamkniętych w mieszkaniach, zwłaszcza gdy pogoda nie pozwala na spacery.
Kiedyś po niedzielnej Mszy można było pogadać w karczmie. Nasłuchać się wieści ze świata i bajań, pośpiewać i potańcować. A przy tym zjeść i wypić. Teraz ewentualnie w niedzielę gościmy przyjaciół w domu, bo ona jest od świętowania, cieszenia się i smakowania owoców pracy całego tygodnia.
Czy jest też od czytania? Św. Tomasz twierdził, że praca intelektualna, a więc i czytanie, nie narusza spoczynku szabatu. Wtedy lektura była elitarnym zajęciem. Teraz, jak wskazują statystyki, wracamy do tamtego stanu rzeczy. Większość nie czyta książek, nawet elektronicznych. Dla tych, którzy jednak oddają się lekturze jest ona sposobem na delektowanie się, a więc jak najbardziej pasuje do szabatu. „Niedzielny klub czytelnika” brzmi spójnie.
Czas na odrodzenie
Do tego lektura leczy. Pan Jezus też leczył w szabat i denerwował się na tych, którzy tego zakazywali. Co takiego uzdrawia czytanie? Ratuje naszą wyobraźnię.
Gdy oglądamy ekranizację jakiejś znanej nam lektury, to zazwyczaj łapiemy się na tym, że nasze wyobrażenia są inne niż reżysera. Oglądając dostajemy gotowy obraz. Gdy czytamy lub słuchamy opowieści musimy sami rozwinąć swoje „widzenie” tych scen. Jako społeczeństwo coraz gorzej śpiewamy, bo nie śpiewamy, a tylko słuchamy nagrań. Podobnie jest z naszą wyobraźnią. Nieużywana zanika. Czytanie leczy nas z tego, stąd czytelnia to swoista lecznica. I jak widać jest dostępna, gdy mamy czas na odrodzenie. A szabat jest też od tego, by się zregenerować.
Wyobraźni potrzebujemy także, aby być twórczymi w pracy, aby tak przemawiać, byśmy wiedzieli co mówimy (bo to „widzimy”) i co czytamy. Ale także po to, abyśmy mogli kontemplować: zachwycać się i wnikać w głębię, modlić się scenami ewangelicznymi, brać w nich udział i przeżywać osobiście.
A empatia? Czy możliwa jest bez wyobraźni?
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. w 1964, jezuita, były redaktor naczelny kwartalnika „Życie Duchowe”, publicysta.