Opowieści o spotkaniach ze Zmartwychwstałym są subiektywne. Różnią się między sobą. Ukształtowały się w procesie opowiadania i słuchania. Przekazywano je sobie nie jako zapis dokumentalny, lecz efekt spotkania formacyjnego. Dzieliły się nimi nie archiwa, ale żywi ludzie, ze swoją wyobraźnią i wrażliwością, które pozwalały doszukiwać się wciąż nowych aspektów. Mają jednak pewne stałe elementy. Jednym z nich jest tymczasowość spotkań. Są krótkie. Potem Jezus znika i idzie dalej. A w zasadzie idzie do Ojca. Nawet prosi, by Go nie zatrzymywano.
To już nie jest Jezus, który zaprasza do siebie do domu lub wprasza się w gościnę. Już nie chodzi wraz z uczniami czy wśród tłumów. Nie mamy Go ciągle pod ręką. Uczniowie i uczennice – nawet jeśli są razem – to nie wokół Jezusa. Pokazuje się na krótko. Je wraz z nimi, by udowodnić, że nie jest zjawą. Zamienia parę słów. Skłania do powtórnego nawrócenia. Ale to nie jest powrót do tego, co było. To nie tylko jest życie. To jest nowe życie.
Nie ma Go tu
Według autorów Markowej wersji Ewangelii owe spotkania trwają tylko jeden dzień. Tak naprawdę jest to nie tylko dzień Powstania z martwych, ale też Wniebowstąpienia. A zatem i opuszczenia. Grób jest pusty. „Nie ma Go tu”. I wspólnota musi sobie radzić bez Niego. Oczywiście w grobie został całun, chusta i zapewne jeszcze jakieś inne pozostałości oraz ślady, które zidentyfikowałoby laboratorium kryminalistyczne. Także wspólnota Kościoła zachowała jakieś relikwie. Ale „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. I odpowiedzialność za decyzje (też te codzienne) spada już na barki wyznawców a nie ich Mistrza.
Pusty Grób to symbol Zmartwychwstania. Niewiasty mają głosić, że Jezusa nie ma w grobie. To jest przesłanie Wielkanocne. Nawet strażnikom płaci się za wytłumaczenie właśnie tego faktu. Od tej „pustości” zaczynają się wszystkie opowieści postpasyjne. Nawet te pozabiblijne – o aktywności Jezusa w sobotę, gdy udał się do piekieł, by wraz z Adamem i Ewą uwolnić tam więzionych. I to nie są tylko legendy o tym, co się wydarzyło. To są opowieści o naszej sytuacji. „Nie ma Go tu”. Iluż chciałoby Go poznać według ciała! A Paweł Apostoł jakoś inaczej woli.
Jezus szybko „ucieka” na prawicę Ojca, by to „inaczej” było możliwe dla wszystkich. To otwiera możliwość powstania naszych opowieści o pustce i o obecności. One będą (czy są) subiektywne. Ważne jest jednak, by owa pustka, ten brak obecności według ciała wskazywał na nowe życie.
Obecność
Perspektywa wskazująca na Chrystusa żyjącego w uczniach i uczennicach, którzy Go naśladują, jest bardzo zobowiązująca. Wygodniej zwracać uwagę na Jego obecność w spetryfikowanych pozostałościach czy relikwiach (bo grób nie jest pusty według śledczych z laboratorium). To zawsze był problem. Ci, którzy znali Jezusa według ciała i byli Jego krajanami mieli problem z dopuszczeniem do wspólnoty Kościoła innych, czyli pogan. Ci, którzy byli w posiadaniu relikwii mieli się za ważniejszych od tych, którym te relikwie wyrwali. To one miały gwarantować prawo do władzy w Kościele.
Taka mentalność to już chyba (mam nadzieję) zamierzchła historia. Ale przecież ciągle mamy problem z rozumieniem obecności Chrystusa w Eucharystii. Czy chodzi o wspólnotę celebrującą Mszę świętą, czy bardziej o tabernakulum oznaczone czerwoną lampką? Odpowiedź teologa wydaje się oczywista. Ale gdy zapytamy pobożność ludową, to już może się okazać, że monstrancja będzie ważniejsza od ołtarza. W niej adoracja może być stała, a z ołtarza Chrystus szybko znika, spożywany przez wiernych.
Czy rzeczywiście jesteśmy ludem Zmartwychwstania? Czy naszą opowieścią jest nowina o pustym Grobie? O tym, że Zmartwychwstałego w nim nie ma i nie został tylko wskrzeszony, by trochę dłużej pobyć z uczniami, lecz jest na zawsze w swoim ciele, jakim jest żywa wspólnota?
Bo przecież nie jesteśmy adoratorami Grobu pełnego.
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. w 1964, jezuita, były redaktor naczelny kwartalnika „Życie Duchowe”, publicysta.