Kain zazdrościł Ablowi, że Bóg przyjął jego ofiarę. Józefowi Egipskiemu jego bracia zazdrościli miłości ojca. Starszy brat nie mógł znieść miłosiernej miłości ojca wobec młodszego, marnotrawnego syna. A rolnicy zazdrościli powodzenia dziedzicowi, czyli synowi właściciela winnicy. Takich historii jest sporo w Biblii. Wokół nas też ich nie brakuje. Zazdrość to silna motywacja. Bywa, że skłania do wydajniejszej pracy, oszczędzania i inwestowania. Nieraz do solidniejszej nauki, gdy ktoś widzi jak nauczyciele „bardziej lubią” pracowitych uczniów.
Niestety częściej degeneruje się w stronę resentymentu. Wtedy uważamy, że ponieważ jesteśmy pokrzywdzeni „faworyzowaniem” innych, to należy się nam odpłata. Ona usprawiedliwia najpierw drobne świństwa: oszczerstwa, poniżanie, fałszywe oskarżenia. Potem – jak to widać w Biblii i w historii – prowadzi do prześladowania, przemocy fizycznej a nawet zabójstwa. Tworzy się chora atmosfera. Ponieważ komuś się powodzi, to można go opluwać i kłamać na jego temat, odbierać mu godność, co w końcu, może niechcący ale przy okazji, prowadzi do śmierci.
Tragicznym przykładem jest zaszczucie medialne.
Skąd się biorą media szczujące na ludzi? Nasuwa się odpowiedź: stworzyli je sobie politycy do walki z ich oponentami. To prawda. Ale skąd biorą się ludzie, którzy w nich pracują? Może tu chodzić o resentyment. Widzą inne media, pracujące na wyższym poziomie, doceniane za fachowość. Ale ich nikt tam nie zatrudnia. Oni nie są przez nie „kochani”. Dlatego akceptują zatrudnienie tam, gdzie te media się opluwa.
Jest to także miejsce, gdzie skupia się odbiorców żywiących się resentymentem. Tam „cnotą” jest poniżanie tych, którym lepiej się wiedzie. Tam mechanizm przerzucania odpowiedzialności za wszystkie swoje niepowodzenia na tych faworyzowanych przez życie jest normą. Nazywa się ich wręcz zdrajcami, bo wtedy to oni są winni, a nie moja głupota, zaniedbania, brak realizmu.
Co robić z takimi mediami?
Współudział
Czy rzeczywiście bojkot wystarczy? Bojkot, do którego nawołuje się, zwłaszcza gdy dochodzi do śmierci zaszczutego. Wezwanie do niego jest zrozumiałe. Ma uchronić m.in. od tego, co przydarzyło się braciom Józefa Egipskiego. Niektórzy chcieli uratować faworyta ojca i mu go oddać. Ale zaakceptowali atmosferę panująca wśród braci. Godzili się na obmawianie i przemoc, na uwięzienie w studni, na poważne mówienie o zabiciu brata. Ta atmosfera była przyzwoleniem na odczłowieczanie. Nie potępili jej, raczej poruszali się w jej logice. Chcieli zachować się przyzwoicie, ale nie narażając się tym, którzy szczuli. Nie sprzeciwili się im. W efekcie Józef został sprzedany w niewolę (stał się niewolnikiem), a jego i ich ojciec został okłamany i żył w strasznym przekonaniu, że Józef nie żyje.
Zatem, czy należy tolerować media szczujące? Czy to nie jest współudział w tragediach, do których dochodzi?
Inni powiedzą, że jednak jest w nas jakieś współczucie dla żywiących się resentymentem. Potwierdza to sposób konstruowania wspomnianych scen biblijnych. Tam głównymi bohaterami są owi „starsi” bracia, „kainowie”. Bo tak naprawdę w każdym z nas siedzi zazdrość. I trzeba nam uważać, do czego nas prowadzi.
Media szczujące w radiu, telewizji oraz Internecie mają spory zasięg. Ludzie się jakoś odnajdują w takiej narracji. Ona porywała masy do różnych rewolucji. Nieprzypadkowo sprzęgnięta jest z populizmem.
Możemy rozumieć oczekiwania żyjących resentymentem. Ale to jest chore. Nie prowadzi do uzdrowienia, powstania z kolan, uzyskania godności. Raczej grozi tym, że wyhodujemy potwora, który zjada własne dzieci. Czyli Molocha – tego w którym spala się synów w ofierze.
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.

ur. w 1964, jezuita, były redaktor naczelny kwartalnika „Życie Duchowe”, publicysta.