Czas a wybór

Czy zatem oczekiwanie, że kardynałowie szybko załatwią sprawę, jest pozytywne? Czy oznacza, że - mimo wszystko - spodziewamy się czegoś dobrego po tym wyborze?

Sporo się teraz spekuluje o konklawe. Naturalnie, przede wszystkim mamy do czynienia z karuzelą faworytów na objęcie Stolicy Piotrowej. Warto przy okazji zauważyć, jak różnorodne uczucia rodzi słowo „kontynuacja”. Jedni uważają, że chodzi o to, by było jak za poprzednika. By zbyt wiele się nie zmieniło. Inni odwrotnie – mają nadzieję na podjęcie tematów niedokończonych. Franciszek rzucił nowe hasła lub otwarcie i poważnie potraktował propozycje może i stare, ale do tej pory marginalizowane. Nie starczyło mu sił i czasu (a pewnie i konsensusu wśród wiernych) na pewne reformy. Za to następca może kontynuować tę drogę przemian. 

Zmiana papieża kojarzy się ze zmianą czasu. Był czas na pewne decyzje. Teraz będzie inny czas, na decyzje wynikające z poprzedniego czasu. Ta zmiana czasu jest jakoś intrygująca. Przynosi energię, płynącą z pobudzonej nadziei.

Oczekiwania

A jeśli jesteśmy przy czasie, to trzeba chyba zauważyć, że zmienia się on też jeśli chodzi o czas jaki sobie dają kardynałowie na konklawe. W czasach, gdy długo podróżowało się do Rzymu hierarcha musiał wykroić sobie na konklawe bardzo konkretny kawał czasu. Nie było sensu denerwować się i poganiać. Decyzje nie musiały być zbyt raptowne. Wsłuchiwanie się w tchnienie Ducha mogło mieć rytm kontemplacyjny. A dysputy między elektorami mogły być nieustannie pogłębiane. Teraz wielu z nich przewiduje, że załatwią to w parę dni. I te przepowiednie mają w sobie coś z publicznego nawoływania, żeby nie powiedzieć naciskania, aby wszyscy się zmobilizowali i pozwolili szybko powrócić do swoich obowiązków. Bo przecież każdy z nich ma napięty kalendarz.

Czy nie jest to światowość? Mają podjąć ważną decyzję dla przyszłości Kościoła. A tu takie: „szkoda czasu”! Ktoś powie, że są ważniejsze sprawy. Że konkretne dzieła miłosierdzia, codzienne zaangażowania, znaczą więcej niż to, kto zostanie papieżem. To prawda. A jednak wspólnota Kościoła spodziewa się po kardynałach poważnego wpływu na to, jak będzie zarządzana. Ma też niebagatelne oczekiwania wobec nowego papieża. Tym bardziej, że proces synodalny rozpalił w wielu poczucie odpowiedzialności za drogę, którą kroczymy.

Czy zatem oczekiwanie, że kardynałowie szybko załatwią sprawę, jest pozytywne? Czy oznacza, że – mimo wszystko – spodziewamy się czegoś dobrego po tym wyborze?

Dać czas

Nie chcę, żeby – jeśli konklawe zakończy się po paru dniach – wyszło na to, że elektorzy zlekceważyli sobie swoje zadanie. Rozumiem, że czasy się zmieniły i że czas ma dziś inne znaczenie. Ale warto chyba zauważyć, że szybki wybór przez aklamację nie zawsze oznacza tchnienie Ducha tak mocne, że aż oczywiste. Nieraz „subito” jest wyreżyserowane przez tych, którzy chcą narzucić wybór bez dostatecznego zastanowienie i omówienia. Tworzą wrażenie, że wszyscy myślą tak samo. A zatem nie ma po co przedłużać. 

To się udaje zwłaszcza wtedy, gdy elektorzy przyjeżdżają z dalekich krajów i nie mieli do tej pory okazji spotykać się zbyt często. Nie znają się. Są nowi. Potrzebują czasu, by zorientować się, na czym to wszystko polega. Łatwo ich wtedy zmanipulować i skłonić do bierności naciskając na „szanowanie czasu innych”.

Konklawe wydaje się reliktem. Współczesność ma inne wzorce wybierania. Do tego stopnia, że nawet cisza wyborcza coraz częściej jest postrzegana jak przeżytek lub coś nierealistycznego, niemożliwego do zachowania. Sposób wybierania papieża zmieniał się przez wieki. Można go uwspółcześniać. Ale czy nie warto jednak, by dalej był dla świata pewnym wyzwaniem? Ma nam chyba coś do powiedzenia.

Wybieranie ludzi to wytyczanie wspólnej drogi. Może jednak trzeba dać sobie więcej czasu, by nie podlegać tak łatwo manipulacjom? Cisza wiąże się z bardziej samodzielnym myśleniem. A przypatrywanie się kandydatom, to nie tylko pierwsze wrażenie, ale i krytyczne podejście do opinii o nich. 

Czy nigdy nie żałowałem /żałowałam pochopnych decyzji? Zwłaszcza, kiedy zapraszaliśmy kogoś do wspólnej drogi. A wydawały się takie oczywiste.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Wesprzyj nas wpłacając na ZRZUTKĘ lub na PATRONITE.