Zorganizować pospolite ruszenie

Jesteśmy na etapie, na którym pospolite ruszenie powinno zacząć się nieco organizować. Dziś uchodźcy są naszymi gośćmi, ale nie może tak być w nieskończoność.

Mija właśnie tydzień od rosyjskiej napaści na Ukrainę. W Polsce od tygodnia trwa pospolite ruszenie: nie tylko organizacje pozarządowe, gminy czy Caritas, ale i bardzo wielu zwykłych ludzi udziela pomocy uchodźcom. W ciągu tygodnia przybyło ich – lekko licząc – pół miliona (wczoraj rano wiceszef MSWiA mówił o ponad 450 tysiącach, dziennie napływa blisko 10 tysięcy). Część wraca przez Polskę do swoich krajów lub w najbliższym czasie będzie próbowało wyjechać do miejsc na świecie, w których mają rodziny. Wielu zostanie.

Pozostawienie pomocy uciekającym „pospolitemu ruszeniu” uważam za rozwiązanie dobre. Państwo byłoby zdolne tylko do ich instytucjonalizacji (przy takich liczbach – obawiam się – raczej nie byłoby zdolne). Zresztą, odnoszę wrażenie, że pomagający dość alergicznie reagują na próbę odebrania im inicjatywy przez instytucje państwowe. Odciążone państwo i duże organizacje humanitarne mają przestrzeń, by nieść pomoc w samej Ukrainie. Chodzi o konieczną pomoc wojskową, ale także o bardzo ważną pomoc humanitarną. Mam na myśli zwłaszcza wsparcie dla szpitali (specjalistyczne leki, sprzęt) czy ewakuację chorych. Tylko państwo może ewakuować np. chore onkologicznie dzieci. To olbrzymia operacja logistyczna.

Gościna? Nie w nieskończoność

Niemniej: jesteśmy na etapie, na którym pospolite ruszenie powinno zacząć się nieco organizować. Tych pół miliona ludzi za chwilę będzie musiało zacząć układać swoje życie. Na razie są naszymi gośćmi. To daje im czas i konieczny oddech. Nie będą nimi jednak w nieskończoność. I nawet nie dlatego, że dla nas to byłoby ciężkie, ale dlatego, że potrzebują stanąć na własnych nogach i odzyskać sprawczość. My zapewne (niestety) będziemy mogli przyjąć kolejnych…

Pierwszy problem wydaje się rozwiązany. Państwo zadeklarowało, że wszyscy, którzy przekroczyli granicę polsko-ukraińską po wybuchu wojny (od 24 lutego) mają prawo do pomocy medycznej na tych samych zasadach, co polscy pacjenci. Powinni zostać przyjęci w każdej przychodni czy szpitalu mającym kontakt z NFZ. Nie jest jasne, czy mają prawo do refundowanych leków, mam nadzieję, że zostanie to wkrótce doprecyzowane.

Nie do końca wiadomo, jak będzie wyglądała sprawa legalności pobytu. Prawnicy sugerują uciekającym, by wstrzymali się z decyzjami przynajmniej do końca tygodnia. Decyzje w tej sprawie zapadną zapewne w najbliższych dniach, w porozumieniu z Unią Europejską. Jest szansa, że osobom napływającym do Polski w tych dniach zostanie udzieloną ochrona czasowa, umożliwiająca podjęcie pracy bez dodatkowych zezwoleń. To lepsze rozwiązanie, niż wystąpienie o status uchodźcy. To ostatnie w okresie oczekiwania na decyzję (to nie jest przecież kilka dni) nie pozwala podjąć pracy (!) No, chyba że mówimy o ludziach w podeszłym wieku, chorych, matkach niepełnosprawnych dzieci, które i tak pracy podjąć nie będą w stanie…

Dom, szkoła, praca

I tu jest miejsce dla gmin i lokalnych organizacji pozarządowych. Także dla lokalnego Kościoła (który nie może zapominać też o ich potrzebach duszpasterskich, ale nie o tym jest dzisiejszy tekst). Dorośli, którzy do nas przyjechali, potrzebują pracy. Dzieci powinny iść do szkoły czy przedszkola. Wszyscy: w miarę samodzielnych mieszkań, niekoniecznie do wynajęcia w cenie rynkowej (ale też nie muszą być za darmo). Zanim jednak będzie to możliwe, wielu będzie potrzebowało nauki języka.

To ważne, żeby wiedzieć, że każde ukraińskie dziecko może być przyjęte do szkoły czy przedszkola w Polsce w taki sam sposób, jak polskie dzieci. Nauka w szkole wymaga  jedynie podstawowej znajomości języka polskiego, umożliwiającej komunikację. Uczniowie mają prawo korzystać z pomocy osoby władającej językiem kraju pochodzenia zatrudnionej w charakterze pomocy nauczyciela. To znaczy, że szkoły mogą i powinny takie osoby zatrudnić. Czy dostaną na to środki? Dla dzieci, które nie komunikują się w języku polskim warto może stworzyć klasy przygotowawcze. Też wymagałyby opiekunów – nauczycieli języka… Dorośli z kolei potrzebują intensywnych i darmowych kursów języka, nakierowanych na komunikację w pracy, sklepie, przychodni czy urzędzie.

Ludzie się znajdą. Wielu spośród uchodźców mówi po polsku. Ale nie powinni pracować wolontaryjnie. My możemy, oni nie. Ich życie też wymaga stabilizacji i trzeba o tym pamiętać. 

To trudny etap. Mniej efektowny, wymagający przemyślenia i dobrej organizacji, długotrwały. Ale bez niego nasze pospolite ruszenie ostatecznie skończy się fiaskiem.

PS. A może przydałyby się również podobne kursy ukraińskiego dla chętnych Polaków? Mnie by się przydał…

***

Sięgnij do innych tekstów autorki.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.