Zatrzymać przemoc, dostrzec człowieka

Z perspektywy roku pojedyncze wydarzenia układają się w pewien wzór, z którym wejdziemy w kolejne miesiące. Co zatem działo się w tym roku?

Zatrzymać przemoc, dostrzec człowieka

Pavlofox /Pixabay

Kończy się rok 2021. Czas na podsumowanie. Z perspektywy roku pojedyncze wydarzenia układają się w pewien wzór, z którym wejdziemy w kolejne miesiące. Co zatem działo się w tym roku?

Zatrzymać przemoc w Kościele

Kolejny rok zmagamy się z kryzysem związanym z wykorzystywaniem seksualnym małoletnich. Ten rok upłynął pod znakiem analiz i rozliczania kościelnych zwierzchników. Z pewnością to nie koniec procesu. Jednocześnie coraz więcej pojawia się doniesień o przemocy dokonywanej wobec osób dorosłych: nie tylko seksualnej, także psychologicznej i duchowej. W Polsce to przede wszystkim głośny przypadek Pawła M., ale coraz częściej wspomina się też np. O przemocowych relacjach w zakonach żeńskich… Jak zatrzymać przemoc w Kościele?

Oczywiście, niezbędne są badania i rozliczenia. To ważny element przywrócenia podstawowej sprawiedliwości. Jak jednak sprawić, by do przemocy nie dochodziło, by była blokowana w zarodku? Odpowiedzią na to jest zmiana relacji w Kościele, a więc także sposobu sprawowania władzy przez tych, którzy ją posiadają. Do tego dąży papież Franciszek, tępiący uparcie klerykalizm. Do tego zmierzają decyzje o dostępie świeckich (także kobiet) do posług katechety (katechisty?), lektora i akolity. Temu w końcu ma służyć rozpoczęty proces synodalny.

Z pewnością jest w Kościele wiele osób, którzy nie widzą sensu zmian, którzy ich nie chcą, którzy stawiają im opór. To naturalne. Od tego jednak, który nurt zwycięży, wydaje się zależeć nasza przyszłość.

Przegrywamy z pandemią

Rok 2021 to kolejny rok pandemii COVID-19. Wszyscy mamy jej już zdecydowanie dość. Chcemy żyć. Najlepiej tak, jak wcześniej. Niestety, przed nami kolejna fala zakażeń. Kolejne kraje wprowadzają nowe restrykcje. Zaczyna się wspominać o kolejnych dawkach przypominających podawanych w krajach, które na to stać…

Mam złą wiadomość: to nie pomoże. Chyba że przyczyni się do tego sam wirus, stając się w kolejnych mutacjach znacznie łagodniejszym (jeśli przestanie zabijać ludzi, będzie można z nim żyć, jak z grypą). Nie pomoże dlatego, że próbujemy zabezpieczyć siebie, pomijając resztę świata. Epidemia w Indiach czy Afryce nas nie obchodzi. Dopóki oczywiście nie przyjdzie stamtąd nowa odmiana, wyłamująca się spod dotychczasowych szczepionek.

Tymczasem sprawa jest prosta. Wirus, który zakaża, to wirus, który mutuje. Jeśli nie chcemy nowych mutacji, musimy zaszczepić cały świat. Jeśli już nie dla ich, to dla własnego bezpieczeństwa. Upominała się o to w tym roku Stolica Apostolska. Niestety, bez skutku.

Przegrywamy z pandemią, bo nie potrafimy wyjść poza własny interes i myśleć globalnie. Ale to niestety niejedyna taka sprawa.

Nie nasz problem

W Birmie ludzie giną na ulicach i w kościołach. Liban jest na skraju upadku. Madagaskar umiera z głodu. W Etiopii (prowincja Tigray) wojna. Syria umiera, także z powodu nałożonych sankcji. Że nie wspomnę o Nigerii, Sudanie Południowym czy Jemenie. W tym roku wskutek działań politycznych doszła nam tragedia Afganistanu: dramat rozgrywa się na płaszczyźnie politycznej, praw człowieka (zwłaszcza kobiet), ale i humanitarnej. Na nieszczęście jednak nie uważamy, by był to nasz problem. Naszym problemem jest co najwyżej to, w jaki sposób nie wpuścić do Polski i Europy szukających ratunku ludzi.

To samo dotyczy zresztą kontynentu amerykańskiego.

Niestety, powstrzymanie ludzi próbujących przeżyć, a nawet tych, którzy po prostu chcą żyć, nie wegetować, jest nierealne. Popycha ich nadzieja, a ta ginie dopiero razem z człowiekiem. Albo nawet: go przekracza. Zamiast zastanawiać się, jak obronić granice, trzeba myśleć raczej, co trzeba zrobić, by ludzie nie musieli uciekać lub mogli wrócić. A także: jak ich – choćby na pewien czas – przyjąć u siebie. Niestety, to znów wymaga zmiany logiki i wyjścia poza własny, najprościej rozumiany interes.

Niestety, myślenie że wszystko co mamy na świecie jest wspólnym dobrem wszystkich ludzi jest zbyt trudne do przyjęcia dla tych, którzy mają sporą jego część na własność. I z tej własności nie życzą sobie rezygnować na niczyją rzecz. Wręcz przeciwnie: chcą mieć więcej.

W mijającym roku mniej przebijały się alarmujące informacje dotyczące klimatu. A szkoda. Czasu na podjęcie działań mamy coraz mniej. A mechanizmy, które blokują rozwiązania, są podobne do opisanych wyżej.

Życie godne człowieka

Na koniec temat, który może wydawać się marginalny. W wielu krajach liberalizowane jest prawo aborcyjne. Coraz częściej można usłyszeć, że aborcja jest prawem człowieka. Na początku minionego roku we Francji przyjęto prawo, umożliwiające tworzenie chimer zarodków ludzkich i zwierzęcych. Kolejne kraje dopuszczają eutanazję. Kościół powtarza swoje zdanie, niestety bezskutecznie. Być może przyjęliśmy złą metodę.

Świat mówi, że życie naznaczone cierpieniem jest niegodne człowieka i żąda prawa do jego zakończenia. Dlaczego uważamy inaczej? I czy na pewno tak uważamy?

Czy nasze postępowanie świadczy o tym, że każdy człowiek jest dla nas ważny i cenny? Czy widać po nas, że dostrzegamy w nim wartość, przekraczającą jego słabości, ułomności i grzechy?

Może trzeba przestać myśleć, że człowieka trzeba utrzymać przy życiu, a potem ma sobie sam poradzić i nie zawracać nam głowy (i nie kosztować!)? Docenić życie dziecka nienarodzonego i tego urodzonego, ale głodującego lub doświadczającego przemocy? Może trzeba opowiedzieć się za godnym życiem chorych, niepełnosprawnych i ich rodzin? Za godnością więźniów i przeciw karze śmierci? 

Może potrzeba nie tyle słów i walki na przepisy prawne, co spójnego świadectwa „za człowiekiem i jego godnością”?

Są takie organizacje. Chwała im za to. Niestety, obawiam się, że ten przekaz jest ciągle zbyt mało widoczny, by ludzie, którzy dawno uznali Kościół za źródło jedynie nieżyciowych ograniczeń potrafili to zauważyć. Na razie nasze postępowanie – obawiam się – raczej tę tezę potwierdza…

Podsumowanie roku nie brzmi budująco. Ale jednak jestem pełna nadziei. Widzę wiele małych inicjatyw, które próbują zmierzyć się z wielkimi problemami. I choć może to wyglądać jak walka Dawida z Goliatem, to jednak warto pamiętać, który z nich ostatecznie zwyciężył 🙂

***

Sięgnij do innych tekstów autorki.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.