Mam poczucie, że wielokrotnie w dyskusji nadużywamy nieomylności jako argumentu. Kościół tak uczy. Koniec dyskusji. Koniec nawet myślenia!

Możemy czasem usłyszeć ze strony katolików kategoryczne stwierdzenie, że nauczanie Kościoła w jakiejś kwestii jest nieomylne i niezmienne. Możemy też spotkać się z kpiną, bo komuś wydaje się, że katolicy uznają za nieomylne każde słowo papieża. Nieomylność to kategoria wyjątkowo niezrozumiana, a pojawia się co chwila,. Co więcej, moim zdaniem bardzo przez ludzi Kościoła nadużywana. Warto więc do niej wrócić.

Zwyczajne-i-powszechne

Po pierwsze. Nieomylne jest stałe nauczanie Kościoła, choćby nigdy nie zostało formalnie orzeczone. To tak zwane magisterium zwyczajne-i-powszechne (ta nierozdzielność obu członów jest sednem!). Nie ma dogmatu, że Chrystus zmartwychwstał. Nikt tego nie orzekał, bo nie było takiej potrzeby. Kościół wierzył tak od początku, bez wątpliwości, i wierzy tak nadal. Jest to dla nas prawda nieomylna i niezmienna. Jest podstawą naszej wiary (jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, to bardziej niż inni godni jesteśmy politowania – powie święty Paweł).

Ważne: przekonanie musi być naprawdę powszechne, w czasie i przestrzeni. Bez „luk” na jakiś okres w historii Kościoła. Istnienie okresów, w których konsekwentnie i zdecydowanie wyznawano by inny pogląd uniemożliwia uznanie jakiegoś stwierdzenia za nieomylne na tej podstawie.

Uroczyste (i oczywiste)

Po drugie. Nieomylne jest także to, co Kościół w formie uroczystej (to ważne zastrzeżenie!) orzekł jako objawione przez Boga. Kościół, to znaczy Sobór w łączności z papieżem lub papież osobiście. W ten sposób w 1854 roku Pius IX wypowiedział się o niepokalanym poczęciu Maryi. Niemal sto lat później Pius XII w taki sam sposób ogłosił dogmat o jej wzięciu z duszą i ciałem do nieba. Jak widać nie są to zdarzenia częste, a ich fakt nie budzi wątpliwości. Co więcej, poprzedni Kodeks Prawa Kanonicznego (z 1917 r.) stwierdzał wyraźnie, że „żaden punkt nie powinien być rozumiany jako określony lub zdefiniowany dogmatycznie, chyba że jest wyraźnie oczywisty”. Jak wyjaśniał Bernard Sesboüé SJ, nieżyjący już teolog francuski, wszelka wątpliwość co do woli formułowania definicji dogmatycznej powinna być definiowana jako jej brak. Kropka.

Jeszcze jedno zastrzeżenie jest ważne. Orzeczenie dogmatyczne ma oczywiście formę dokumentu, który zawiera także uzasadnienie. Ale nieomylne jest orzeczenie, wyrażone konkretnym zdaniem, nie jego uzasadnienie czy interpretacje. Rozumienie dogmatu może się zmieniać. Pogłębiać. Podobnie jak wnioski z niego wyciągane. Jądro prawdy objawionej musi jednak pozostać niezmienne.

Koniec myślenia?

Mam poczucie, że wielokrotnie w dyskusji nadużywamy nieomylności jako argumentu. „To magisterium zwyczajne-i-powszechne”, „papież przecież już tak jasno orzekł” to doskonałe argumenty, by zamknąć adwersarzom usta. Kilka słów i już nie trzeba argumentować i przekonywać. Nie trzeba uzasadniać (!) Kościół tak uczy. Koniec dyskusji. Koniec nawet myślenia!

Jeśli nie zadajemy pytań, to przestajemy rozumieć. Jeśli nie rozumiemy, znika w nas wewnętrzne przekonanie. Trzymamy się już tylko prawa, które staje się coraz bardziej uciążliwe i absurdalne. A przecież gdzieś na początku mówiło o Miłości i chroniło miłość…

Tylko kto by o tym pamiętał?

***

Przeczytaj również inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.