Wygodna bezradność Kościoła

Powtórzę: postrzeganie Kościoła, a ostatecznie samego Boga jako opresyjnego jest wielkim dramatem. Ale uznanie tej sytuacji jedynie za skutek „wielkiego ataku kulturowego” to błąd. Niestety, błąd bardzo wygodny.

Wygodna bezradność Kościoła

ParentRap /Pixabay

Niekoniecznie Kościół płynął na to, co dzieje się w Kościele: na frekwencję na Mszach świętych, obecność młodzieży. Kościół stał się ofiarą tego, co się dzieje – mówił abp. Jędraszewski w niedzielę 2 stycznia w cyklicznej rozmowie na antenie Radia Kraków. Wśród przyczyn obecnej sytuacji metropolita krakowski wymienił fakt, że Kościół „nie jawi się” już jako oaza wolności, ale instytucja opresyjna.

Zgadzam się: to ważny argument przeciw obecności w Kościele. Ważny i bolesny, bo Chrystus przyniósł nam wyzwolenie, nie niewolę. Trzeba zapytać, dlaczego ludzie, zwłaszcza młodzi, widzą dziś tak zafałszowany obraz Kościoła?

A może – co gorsze – nie jest zafałszowany? Może z taką jego postacią dziś się spotykają?

Tak nie wolno!

Abp. Jędraszewski często powraca do wątku ideologii gender. Nawiązał do niej nawet w ostatni czwartek podczas homilii wygłoszonej na Wawelu. Mówił w niej o tzw. antropologii nieograniczonej – o roszczeniu człowieka do stania się bogiem. Stwórcą świata i człowieka. Tak, to prawda. W obecnej kulturze istnieje silna tendencja do kształtowania człowieka i świata według własnego pomysłu. Wspomagają ją coraz większe możliwości technologiczne. Co robi Kościół? Powtarza: Tak nie można! Są wartości, które trzeba zachować! 

Czy coś w ten sposób osiąga? Nie. Przekonuje tylko przekonanych. A nawet im nie daje do ręki argumentów, by mogli bronić swego stanowiska. Poza jednym: Bóg nie pozwala. Nie wolno. Jak rodzice mieliby przekonać młodych? I kim może być dla nich Bóg, który powtarza tylko w kółko jedno zdanie: „nie wolno”? Czy do takiego Boga chce się przychodzić? A po co?

Powtórzę: postrzeganie Kościoła, a ostatecznie samego Boga jako opresyjnego jest wielkim dramatem. Ale uznanie tej sytuacji jedynie za skutek „wielkiego ataku kulturowego” to błąd. Niestety, błąd bardzo wygodny. Bezradność z automatu znosi wszelkie wymagania. Można spokojnie zachować świetne mniemanie o sobie i własnych racjach i dalej poruszać się po dobrze znanych, utartych koleinach. Nie zmieniając nic. Nie podejmując nawet próby zmierzenia się intelektualnego z nową rzeczywistością. Już nie mówiąc o jakiejkolwiek ofensywie, która odkłamałaby prawdę o Bogu. Wręcz przeciwnie.

Bo czym jest powtarzanie jak mantry: „wolność nie może być nieograniczona”, jeśli nie wsparciem tezy, że w Kościele wolności nie ma co szukać?

Pozostawieni bez odpowiedzi

Tymczasem Bóg uczynił nas wolnymi. Bez ograniczeń. Jego Prawo jest wskazaniem, gdzie leży niebezpieczeństwo. Gdzie tkwią pułapki zła. Nie zawsze widoczne w pierwszej chwili dla zachwyconych nowymi możliwościami. Ale często o bardzo trudnych, wręcz demolujących konsekwencjach. Istnieją argumenty… ale kto by się zajmował argumentami…

I tak pozostawiamy młodych bez odpowiedzi a świat bez analizy tego, co słuszne, co błędne w ich nowych koncepcjach. Lepiej odwrócić się tyłem i skreślić wszystko. Także odkrycia naukowe, które powinny stać się pytaniami… Po co nam wysiłek myślenia i szukania. Albo – co nie daj Boże! – zmiany? 🙁

Szkoda tylko tych dzisiejszych młodych. I ich dzieci, które być może już o Bogu po prostu nie usłyszą.

Obudzimy się za kilka lat, jak drastycznie spadnie liczba chrztów?

***

Sięgnij do innych tekstów autorki.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.