Wojna na Ukrainie przynosi kolejne dramatyczne koszty. Do tego, że od roku na frontach giną ludzie, już zdążyliśmy się przyzwyczaić. To „zwykły” koszt wojny. Bombardowania ludności cywilnej to też już nie nowość. Rosja prowadzi je od początku. Już nie oglądamy na codzień dramatycznych zdjęć. Nie sprawdzamy też codziennie, czy mój dom /dom moich rodziców jeszcze stoi… Życie toczy się dalej.
Ale wygląda na to, że na tym konsekwencje się nie skończą. Nie tak dawno wysadzono tamę w Nowej Kachowce. Zginęli ludzie. Zobaczyliśmy obrazki z akcji ratunkowej. Tylko po jednej stronie Dniepru. Po drugiej życie nie ma wartości. Ale to przecież tylko część konsekwencji tego wydarzenia. Warto w tym kontekście przeczytać poniższy wpis.
Niedawno pojawiła się kolejna groźba. Prezydent Ukrainy ostrzegł, że Rosja zamierza wysadzić w powietrze elektrownię atomową w Zaporożu. Kreml – jak przypominają media – kazał już wyłączyć systemy automatycznego monitorowania poziomu promieniowania. Zniszczono też sprzęt ratowniczy. Ewentualny wybuch to kolejna katastrofa. I zagrożenie nie tylko dla Ukrainy.
Rosja prowadzi politykę spalonej ziemi. Spalonego świata…
Więcej tego samego?
Po co o tym piszę? Bo mam poczucie, że nie mamy innego rozwiązania tej sytuacji niż: jeszcze więcej wojny. Więcej broni i więcej gróźb. Jaka jest perspektywa tego typu działań? Co chcemy osiągnąć? W którym momencie powiemy „dość”? I czy takie działania przyniosą nam trwałe bezpieczeństwo?
Nie, nie neguję prawa Ukrainy do odzyskania swoich terenów. I nawet nie chodzi o zasady. Tam są ich ludzie. Rosja miliony razy udowodniła, że człowiek nie znaczy dla niej nic. Kim by nie był. Ale czy dotarcie do granic sprzed 2014 roku coś zmieni? Czy wypchnięcie Rosji z ukraińskiego terytorium będzie oznaczało pokój?
Niestety, nie. Dopóki Rosja będzie miała siłę, będzie próbowała. II wojna światowa zakończyła się dopiero zdobyciem Berlina i podziałem Niemiec. Cóż, nie wydaje mi się to realne. Zatem, jaka jest nasza perspektywa? Wojna wieczna?
Perspektywa błędna, ale…
Z wielką krytyką spotykają się działania Watykanu w tej sprawie. Tak, też mam wrażenie, że Stolica Apostolska zbyt mocno ulega perspektywie rosyjskiej, a nie rozumie ukraińskiej… A jednak może jej uparte dążenie do pokoju ma nie mniej sensu niż nasz nacisk na wojnę? Bo czy istnieje jakieś inne sensowne rozwiązanie niż pokój?
Wojnę trzeba jednak zakończyć. Ona zbyt wiele kosztuje.
Nie, nie za każdą cenę. Nie za cenę Ukrainy. Zbyt dobrze znamy ból bycia poświęconymi „w imię pokoju dla świata”, by się na to godzić.
Ale jednak trzeba ją zakończyć… Jak?
Znajdziemy jakąś drogę?
***
Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.