Dzisiejszy komentarz ciągle w temacie szczepionkowym. Trzeba, żebyśmy mieli dobrą świadomość sytuacji, w której jesteśmy jako świat. Tak: świat. Nie tylko Polska, nawet nie Europa. Obecna pandemia powinna uświadomić nam, jak bardzo dziś jesteśmy powiązani i jak bardzo nasz los zależy od tego, co dzieje się np. w Afryce, Indiach czy Brazylii.
Trzeba mieć nieustanną świadomość: wirus, który się mnoży, który zakaża kolejne osoby, to wirus który mutuje. Każda kopia to szansa na mutację. Jeśli chcemy wrócić do względnej normalności, trzeba żeby nowych zakażeń było jak najmniej w skali świata. Najlepiej wcale, ale to pewnie możliwe nie będzie. Jeśli pozostaną na świecie rezerwuary wirusa, za chwilę on do nas powróci. Być może w formie, która będzie omijała naszą świeżo wytworzoną odporność. Dziś rano przeczytałam informację, że w Afryce wykryto wariant wirusa, który ma 34 mutacje, w tym 14 potencjalnie wpływających na rozpoznanie go przez przeciwciała szczepionkowe. Nie mamy gwarancji, że jakaś kolejna mutacja nie wymknie się całkiem spod świeżo osiągniętej kontroli.
Jedyną szansą jest odporność populacyjna w skali świata. To znaczy: szczepienia muszą dotyczyć także terenów biednych, zaniedbanych, nierzadko gęsto zaludnionych. Regionów świata, których na szczepienia nie stać. Którym trzeba je podarować. Ważne, by były skuteczne i bezpieczne: takie same, jakie stosujemy u siebie. Nie chodzi o pseudodobroczynną fikcję.
To najlepsza, najbezpieczniejsza dla nas wszystkich droga. Oczywiście, mogę sobie wyobrazić zablokowanie możliwości podróżowania osobom nieszczepionym. Oczywiście, mogę sobie wyobrazić nawet rodzaj kordonu sanitarnego i mury między naszym i „ich” światem. Technicznie jest to możliwe, choć zapewne nie w pełni skuteczne. Ludzie, podkarmieni przez polityków już nie tylko strachem przed terrorystami, ale i groźnymi wirusami, pewnie się zgodzą. Mogę to sobie wyobrazić. Mogę sobie wyobrazić nawet eksterminację tych, którzy ośmielą się bariery przekroczyć. Eksterminacja nie jest w końcu zjawiskiem dziwnym w historii naszego świata.
Mogę to sobie wyobrazić. Nie mogę się na to zgodzić. Jako człowiek i jako chrześcijanka.
Papież Franciszek w ostatnich dniach po raz kolejny przypomniał, że uodpornienie ludzkości poprzez szczepionkę przeciw Covid-19 powinno być traktowane jako dobro wspólne, do którego należy zapewnić dostęp wszystkim, zwłaszcza najbardziej bezbronnym i potrzebującym. Trzeba, żebyśmy o się o to konsekwentnie upominali wszyscy. Tu nie może być kompromisów i dbania najpierw o siebie.
Wrócę jeszcze na moment do „paszportów szczepionkowych”. Można na nie patrzeć z różnych perspektyw. Z perspektywy kraju, w którym niezaszczepieni zostaną tylko ci, którzy naprawdę nie mogą oraz ci, którzy nie chcą i z perspektywy kraju, w którym realna dostępność szczepień jest żadna. Nie mam nic przeciw gratyfikowaniu zaszczepienia, jeśli ewentualne nieszczepienie się będzie wynikiem osobistego wyboru. Jestem natomiast przeciw dyskryminacji.
„Paszporty szczepionkowe” nie powinny nigdy stanowić wymogu, bez którego jakieś działanie jest niemożliwe. Mogą jedynie je ułatwiać. Być może w ograniczonej czasowo perspektywie. Pomysł wymaga z pewnością uważnego nadzoru i przyglądania mu się także np. z perspektywy krajów afrykańskich czy południowoamerykańskich.
Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.