Już po wyborach. Jedni się cieszą, inni martwią, może nawet boją. Nakręcono przecież lęki przed drugą stroną sporu. One nie znikły, żyją w ludziach. Będą jakiś czas trwały nawet, jeśli przestaniemy je podkarmiać. A na to się niestety nie zanosi. Przed nami kilka miesięcy układania współpracy, zapewne pierwszych zmian.
Myślę, że to najlepszy moment, by zastanowić się, co powinno oznaczać bycie chrześcijaninem w polityce. Chrześcijaninem, to znaczy kimś, kto przyznaje się do Jezusa, kto wybiera Jego drogi. Tytuł tego tekstu jest oczywiście nawiązaniem do dokumentu wydanego przed wyborami przez Radę ds. Społecznych KEP. Ale niech to nawiązanie pozostanie tylko na poziomie tytułu. To nie był dokument, który warto pamiętać. Wręcz przeciwnie.
Przypomnę zatem najważniejsze kryteria.
Bóg jest jeden
Bóg jest jeden. Co więcej: zapowiadany Mesjasz i Zbawca już przyszedł. Jest nim Jezus Chrystus. Nie żaden polityk, nie żadna partia, naród czy państwo. Kogo słucham, komu wierzę, kogo ubóstwiam? Kogo lub co?
Anonimowy chrześcijanin z II w. n.e. w Liście do Diogneta pisał: „[Chrześcijanie] mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą.”
Tak, mamy nasz kraj i wspólnotę mieszkających tu ludzi tworzyć, budować, kochać. Ale tak, jak się miłuje ludzi, nie Boga. Tak, mamy dbać o nasz kawałek świata. O nasze dobro i naszych dzieci. O dobro wspólne. Ale nasza perspektywa nie może ograniczać się do tego, co blisko i tych, co bliscy. Wszyscy jesteśmy na tej ziemi przybyszami.
Nasza ojczyzna jest gdzie indziej.
Wyobraź sobie
Cokolwiek byście chcieli, by ludzie wam czynili, i wy im czyńcie – powiedział Jezus. Zdanie o miłości bliźniego można na różne sposoby wykrzywiać i interpretować. Tego stwierdzenia się nie da. Chodzi nie tylko o to, by powstrzymać się od czynienia zła, którego sami nie chcielibyśmy doświadczyć. Od oszczerstw, obmowy, kłamstw, obelg, podstępów… żeby wspomnieć tylko jeden z aspektów. Mamy aktywnie wybierać dobro.
Wyobraź sobie. Jesteś tą kobietą, tym mężczyzną, tym dzieckiem. Czego byś wtedy chciał, dla siebie? Czego byś potrzebował? Tak naprawdę, realnie, po odrzuceniu sloganów? Jakie potrzeby są najpilniejsze? Jak można im zaradzić?
Bo sposobów zaradzenia może być kilka. Który byłby najlepszy, z punktu widzenia twojej godności jako człowieka, twojej wolności, twojego rozwoju?
Wyobraź sobie. Odważ się na współczucie, dla każdego. Dużego i małego. Tego, kto krzyczy, i tego, kto krzyczeć nie jest w stanie. Niech ono zrodzi zaangażowanie.
Wtedy twoja polityka będzie chrześcijańska.
Nie bójcie się
I jeszcze jedno. Nie bój się. „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.”
Czyż nie jesteśmy ważniejsi niż wiele wróbli?
***
Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.