Być może za 50 czy 80 lat jego świętość byłaby faktycznie światłem dla ludzi. Dziś jest tylko płomyczkiem dla tych, którzy w ten sposób sami sobie próbują dodać splendoru.

Już za chwilę coroczne październikowe obchody związane z Janem Pawłem II. Znów jakaś zbiórka, jakiś list. Wszystko – oczywiście – ogniskuje się wokół 16 października. Tak było od lat. Nawet wtedy, gdy papież żył. Jego śmierć niczego tu nie zmieniła.

Jego świętość też nie.

Przypominam: wspomnienie liturgiczne Jana Pawła II obchodzimy 22 października. Ale to nie jest żadna emocjonalna rocznica, więc ją pomijamy. Zresztą, chwilę wcześniej był „święty szesnasty”, dzień celebracji wspomnień. Pewnie usłyszymy nagranie z „Habemus papam”. I trochę wspomnień z „tego dnia”. A jak komunistów to zdenerwowało! No, zdenerwowało. Tylko… to było blisko pół wieku temu. Komunistów w tym kraju też już nie ma od lat. Jakie to ma znaczenie dla „dzisiaj”?

Jan Paweł II został uznany świętym Kościoła. Teoretycznie znaczy to tyle, że jest orędownikiem. A także – że jego życie może być inspiracją dla naszego lepszego życia, dla naszego nawrócenia. Lepiej myśleć o inspiracji, niż o wzorze. Jako wzór byłby dość trudny do odtworzenia dla większości ludzi. Ale przecież można choćby zainspirować się jego otwartością na innych i odwagą podejmowania nowych dróg. Jestem przekonana, że wierność jego dziedzictwu, polegająca na odtwarzaniu wypowiedzianych ćwierć wieku temu słów, jest właściwie rodzajem niewierności…

Nie o Boga chodzi

Ale nie. Jego świętość konsumujemy jako potwierdzenie naszej wielkości. Rodzaj orderu nam przyznanego, bo przecież ten wielki człowiek był nasz. Był jednym z nas. Pławimy się w dumie i samozadowoleniu, starając się nie widzieć, że popełniał też błędy. Nie możemy widzieć, bo błędy niszczą ludzką wielkość.

Nie niszczą świętości, która jest darem przemieniającego Boga. Ale przecież w tym wszystkim nie o Boga chodzi, prawda?

Żałuję, że doszło do tej kanonizacji. Gdyby odczekano, być może byłoby jak z Piusem XII. Lata badań, lata kontrowersji, lata wątpliwości. Tego zapewne chciano uniknąć… Ale być może za 50 czy 80 lat jego świętość byłaby faktycznie światłem dla ludzi. Dziś jest tylko płomyczkiem dla tych, którzy w ten sposób sami sobie próbują dodać splendoru.

Szkoda.

***

Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.