Myślę, że przydałaby się tu inicjatywa Kościoła instytucjonalnego. Wspólnota wierzących zapewne i tak - jak zwykle - zrobi, co będzie mogła...

Gdy piszę ten tekst za oknem jest złota polska jesień. Kolejne dni mają być stosunkowo ciepłe, oczywiście jak na tę porę roku. A jednak nieuchronnie zbliża się kolejna zima i nie sposób nie przypomnieć o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Problem właściwie zniknął z mediów, ale przecież nie zniknął w rzeczywistości. Ludzie nieustannie przechodzą, a mieszkańcy Podlasia kolejny rok prowadzą swoistą wojnę partyzancką w obronie ich życia. Znalezionym w lesie ciągle grozi wywózka na granicę. 

Za chwilę ryzyko wędrówki – i tak bardzo wysokie – wzrośnie. Tym bardziej potrzeba o nich pamiętać. Bez naszej pomocy – choćby finansowej – nie da się im skutecznie pomagać.

Pojawiają się też informacje o ludziach, umieszczonych zeszłej zimy w zamkniętych ośrodkach. O skandalicznych warunkach i traktowaniu. W końcu: o niezrozumiałych odmowach udzielenia niektórym z nich ochrony. To także jest obszar, który wymaga naszej uwagi i działania, choćby możliwości były niewielkie.

Napisałam wyżej, że sprawa nie istnieje dla mediów. Źródłem informacji są właściwie tylko profile facebookowe Grupy Granica, Fundacji Bezkres czy stowarzyszenia Egala. Szkoda. Ale nie mogę z goryczą nie zauważyć milczenia Kościoła. Tak, dokonaliśmy wielkiego wysiłku jeśli chodzi o uchodźców z Ukrainy. Tak, powinniśmy być z tego dumni. NIe, to nie wystarczy. Dobro uczynione jednym nie usuwa zła w innym obszarze. Tylko maskuje je w naszej głowie, zakrywa przed nami samymi.

Tak, być może niewiele mogę zrobić. Ale zawsze mogę pamiętać. Jako chrześcijanka przede wszystkim w modlitwie. Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, tylko obojętność.

Nie tylko granica

Ale zbliżająca się zima to problem nie tylko granicy. W tym roku problem zimna może dotyczyć wielu z nas, których nie stać będzie na ogrzewanie. Ludzi żyjących we własnych domach, ale także – o czym nie można zapomnieć – instytucji opiekuńczych. Alarmuje Adriana Porowska z Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej, prowadzącej domy dla bezdomnych. O dramatycznej sytuacji ludzi, którym pomaga, pisze też s. Małgorzata Chmielewska

Tak, wszyscy szybko biedniejemy. Trudno zajmować się innymi, gdy moja codzienność staje się coraz trudniejsza. A jednak jestem przekonana, że trzeba podjąć wysiłek dzielenia się z tymi, którzy mają jeszcze mniej. W takim zakresie, jak jest to dla mnie możliwe. Niestety, jakoś nie spodziewam się szczególnej pomocy ze strony państwa. Pozostaje społeczeństwo. I Kościół.

Tak, wiem, parafie i kościoły też trzeba ogrzać. Dla wielu będzie to problem. I to kolejna próba dla naszej – katolików – solidarności. Tym razem kosztującej więcej. Czy potrafimy zadbać o innych tak, jak o siebie? Nie tylko z tego, co zbywa?

Kiedyś mówiono o chrześcijanach: patrzcie, jak oni się miłują. Solidarność to konieczny, choć niejedyny wymiar miłości.

I jeszcze jedno. Myślę, że przydałaby się tu inicjatywa Kościoła instytucjonalnego. Wspólnota wierzących zapewne i tak – jak zwykle – zrobi, co będzie mogła…

***

Przeczytaj również inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.