W ostatnich dniach pojawiły się wyniki spisu powszechnego (2021) i raportu o Kościele. Co z nich wynika?
Ubyło 6 mln katolików
Zacznijmy od Spisu Powszechnego. Co ważne, wykonano go przed wojną na Ukrainie. Dziś struktura narodowościową i wyznaniowa Polski będzie wyglądała istotnie inaczej. Wykonano go natomiast w trakcie pandemii. W liczbach bezwzględnych ubyło 6,6 mln zadeklarowanych katolików. A dokładniej?
Po pierwsze, ubyło 0,5 mln osób. Fizycznie, o tyle mniejsza jest populacja. Zakładając, że dotyczy to przede wszystkim osób starszych – zapewne w większości byli to katolicy. Nie wyrównały tego młodsze pokolenia.
Po drugie, generalnie na pytanie o wyznanie odpowiedziało o 6,6 mln mniej osób. W 2011 r. odpowiedzi było 34,2 mln, w 2021 – 27,6 mln. Brak odpowiedzi nie oznacza braku przynależności do wyznania, można jednak uznać, że ta przynależność – o ile jest – nie stanowi dla tej grupy istotnego elementu życia czy tożsamości.
Po trzecie – niemal trzykrotnie wzrosła liczba osób nienależących do żadnego wyznania (z 0,9 mln do 2,6 mln). Uwaga: pytano o wyznanie, nie o wiarę. To ważne rozróżnienie.
Trzeba założyć, że olbrzymia większość tych ludzi dziesięć lat temu deklarowała się katolikami. Nie można nie zapytać, kim oni są? Dlaczego się oddalili? Czego potrzebują? Jak do nich wyjść?
Kościół o sobie
Przechodząc do raportu o Kościele. Tu trudniej mi będzie odnieść się do liczb – korzystam tylko do omówienia KAI. Przyjrzyjmy się jednak, co Kościół mówi o sobie? Co dostrzega?
Według statystyk ISKK (2022) 69 proc. młodych uważa się za wierzących. W tej grupie 4 proc. – za głęboko wierzących. Od przełomu wieków odsetek osób uczęszczających w niedziele do kościoła zmniejszył się z 48 do 28 proc. Odsetek osób przyjmujących Komunię świętą – z 19 do 13%. Nie, ten spadek nie dokonał się gwałtownie. Ludzie odchodzili stopniowo. Bijemy na alarm? Tak. Przez tydzień po ogłoszeniu statystyk. Później wszystko wraca na swoje tory.
Dużo kapłanów, dużo dzieł
Mamy za to bardzo wielu kapłanów! Nigdy w ponadtysiącletniej historii nie było ich aż tylu! (34,7tys.) To świetnie! Brakuje mi jednak kilku informacji.
- W jakim wieku jest większość księży?
- W jakiej są kondycji?
- Ilu – co roku – „nie wraca z wakacji”?
Bo że nowych powołań jest niewiele, to trudno się dziwić, skoro 4 proc. młodych deklaruje głęboką wiarę.
Ilu czynnych księży będziemy mieli za lat 10? 20? A może tyle, ilu będzie potrzeba?
W ciągu ostatniego ćwierćwiecza – czytam dalej – liczba dzieł zakonnych (charytatywnych, edukacyjnych, wydawniczych) wzrosła ośmiokrotnie. Znów: świetnie! Tyle że liczba osób konsekrowanych zmniejszyła się o 1/4. Powstaje więc pytanie: kto w tych dziełach pracuje? I jakim kosztem?
Siostry, z którymi rozmawiała Monika Białkowska mówią o pracy ponad siły, braku czasu na modlitwę. To jedna strona medalu. Z drugiej strony – ile tych dzieł bazuje na zatrudnionych osobach świeckich?
Proszę mnie nie zrozumieć źle: nie mam nic przeciw takim rozwiązaniom, zwłaszcza gdy chodzi o dzieła miłosierdzia. Są potrzebne i to jest w tym momencie najważniejsze. Może jednak warto zadać trudne pytanie, na ile zwiększenie liczby tych dzieł motywowany jest realizacją charyzmatu, na ile potrzebą utrzymania wspólnoty? Zarobku?
Czy to jest dobre?
Książka Moniki Białkowskiej powinna być zresztą impulsem do bardzo poważnego namysłu dla Kościoła w Polsce. Tak, także dla Episkopatu – te wspólnoty funkcjonują na terenie diecezji i wielokrotnie same sobie nie poradzą. Ale to materiał na inny komentarz.
Obudzić olbrzyma
Raport podaje, że 8 proc. wiernych świeckich angażuje się w pracę apostolską. To oznacza ok. 2,6 mln. Nie wiem, co oznacza to pojęcie. Niewykluczone, że przynależność do jakichkolwiek grup czy stowarzyszeń. Jeśli tak, to niekoniecznie odpowiada faktycznemu zaangażowaniu. W obie strony. Bo nie jestem przekonana, czy „zaangażowaniem apostolskim” można zawsze nazwać przynależność np. do Żywego Różańca. Z drugiej strony, bardzo mocne jest dla mnie świadectwo ludzi pomagających uchodźcom z Ukrainy. Czy koniecznie muszą przynależeć do jakiejś grupy?
Odnotowano coraz więcej środowisk zrzeszających mężczyzn. Tak, o tym czasem słychać. Niekoniecznie dobrze słychać, ale to już inna sprawa. Pozwolę sobie jednak zapytać: co z kobietami? Przez lata Kościół był nazywany z przekąsem żeńsko-katolickim. Gdzie zniknęły kobiety? Dlaczego?
Pytanie, jak obudzić olbrzyma słyszymy zapewne od Soboru Watykańskiego II. Pytamy i pytamy, tymczasem olbrzym nam się widocznie kurczy. Może więc warto zmienić pytanie i spróbować się dowiedzieć, kim ten olbrzym jest?
Czy to jest wielki Śpiący? Czy wielki Nieobecny? A może wielki Zniechęcony? Czy trzeba go budzić? A może szukać? Albo zapytać, jak sam siebie by w Kościele widział?
***
Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.

Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.