To nie jest droga „lepszego, głębszego chrześcijaństwa”. Nie trzeba odrzucać dobrych rzeczy świata, by radykalnie za Nim pójść. Ale...

Dzień życia konsekrowanego to moment, w którym pojawia się bardzo wiele komentarzy o tym, czym ono jest i po co jest. Bo istotnie: po co ludzie decydują się na taką życiowa drogę? Co ona im daje? Co daje innym?

Otóż: po nic. Droga życia konsekrowanego nie jest po coś. To opowieść o znalezionej perle, która jest cenniejsza niż wszystko inne. Dla której warto zrezygnować z wielkich i pięknych ludzkich celów, jakimi są własna rodzina, władza czy bogactwo. Żaden z nich nie jest zły. Każdy można spożytkować ku dobru. Ale jest cel ważniejszy i najpiękniejsza perła: Jezus Chrystus.

To nie jest droga „lepszego, głębszego chrześcijaństwa”, jak wydaje się uważać abp Gądecki. Chrześcijaństwo to więź z Jezusem Chrystusem i pójście za Nim na drogach swojego życia, jakim by nie było. Nie trzeba odrzucać dobrych rzeczy świata, by radykalnie za Nim pójść. Ale taki wybór jest dla świata znakiem: jest coś większego. Ktoś większy.

Tylko tyle. Aż tyle.

Nie widzisz?

Co dziś zamazuje nam to świadectwo? Może przede wszystkim brak zrozumienia? Sprowadzenie życia konsekrowanego do konkretnych rodzajów działań i posług? Roli w świecie? W końcu także zakony kontemplacyjne służą modlitwą… 

Może czasem zbytnie zabieganie o majątek – co z tego, że nie dla siebie, ale „dla wspólnoty” albo „dla realizacji dzieł”?

Może niepotrzebne podkreślanie, że to wybór „bardziej chrześcijański”? Nie jest taki. Nie jest też trudniejszy ani bardziej wymagający. Po prostu trudności są inne. Co więcej: z samego dokonania wyboru żadna „głębia duchowa” nie wynika. Może niestety.

A może po prostu to, że nie spotykamy zbyt często osób szczęśliwych, że takiego wyboru dokonały? Spełnionych w swoim życiu? Promieniejących pokojem i łagodnością, nie uśmiechem na pokaz, robiącym wrażenie szczękościsku?

Bo przecież nie chodzi o to, by cierpieć tutaj, aby za to radować się po śmierci. Nasze życie nie jest podzielone na „tu” i „tam”, „teraz” i „potem”, odcinek „ziemski” i „niebieski”. Istnieje nieprzerwana ciągłość. Czy mój wybór sprawia, że jestem szczęśliwa /szczęśliwy już dziś? Może nie w pełni, może mimo cierpienia, które przecież jest w każdym życiu, ale ciągle szczęśliwy?

Może takiego świadectwa najbardziej dziś brakuje?

***

Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.