Myślę o zaskakującej decyzji przekazania dalszych prac nad Komisją niezależnych ekspertów do zbadania zjawiska wykorzystywania seksualnego osób małoletnich w Kościele katolickim w Polsce nowym osobom, z bp Sławomirem Oderem na czele. Odebrano dalsze prowadzenie prac nad zasadami działania Komisji człowiekowi, który cieszy się zaufaniem skrzywdzonych i przekazano je członkowi Rady Prawnej (o sporze z Radą Prawną więcej tutaj). Padło przy tym oczywiście wiele gładkich słów, niemniej wydaje się, że po prostu proponowany przez prymasa kształt Komisji nie znalazł aprobaty biskupów.
Abp Polak przegrał rozgrywkę o większość.
Co teraz? Ano będzie się tworzył nowy zespół, to trwa. Obawiam się, po pierwsze, kolejnej poważnej zwłoki. Po drugie, wyrwania obecnemu projektowi zębów. Warto – myślę – zachować sobie obecną wersję, opublikowaną przez KAI, by za jakiś czas zobaczyć, co zostało z tych „fundamentów”.
Po co ta walka?
Pojawiły się protesty. To ważne. Nawet, jeśli jestem przekonana, że nie przyniosą żadnego efektu. Kreda z chodnika się zmywa, kamienie można wyrzucić. A nawet jeśli sobie poleżą, to co? Komu to przeszkadza? Nie, nie spodziewam się po drugiej stronie żadnej refleksji. Raczej irytacji, a ta zamyka.
Tyle że to jedyna dostępna forma komunikacji. Jeśli zamilkniemy, zapadnie cisza, która będzie rozłamem. Część zapewne znów odejdzie. Część uda się na emigrację wewnętrzną. Może zostanie w Kościele, w parafii, we wspólnocie, będzie trwać przy Bogu, ale wewnętrznie zerwie jakąkolwiek więź z hierarchią.
Przestanie też czegokolwiek oczekiwać. Już nie tylko współczucia ani sprawiedliwości. Czegokolwiek, poza sakramentami.
We wspólnocie
Biskupi będą wtedy mieli to, czego chyba chcą. Ciszę. Tyle, że nie „cierpliwą”, ale obojętną. Niech się kiszą we własnym gronie, kogo to obchodzi, co mówią i robią, do czego wzywają? Przecież nie zajmują się Ewangelią, tylko rozgrywkami politycznymi (niekoniecznie w sensie partyjnym). To ich główny przedmiot zainteresowania. To co mnie to obchodzi?
Mnie w Kościele interesuje Bóg.
Tyle że – na nieszczęście – spodobało się Bogu zbawić nas we wspólnocie. Zatem nie można przestać walczyć o jakąś relację. Choćby krzycząc.
***
Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć wpłacając na ZRZUTKĘ lub na PATRONITE.

Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.