Trzeba impulsu duchowego i namysłu teologicznego. I jeśli teraz od Kościoła odstrasza „katolicyzm bez chrześcijaństwa”, trzeba pilnie przywrócić mu prawdziwą, chrześcijańską twarz.

Trzeba coś zrobić, to właściwie dla nikogo nie ulega wątpliwości. Kościół katolicki na świecie przechodzi poważny kryzys, a Polska jest krajem, który dziś w Europie sekularyzuje się najszybciej. Dlaczego tak się dzieje i jak na to odpowiedzieć?

W ubiegłym tygodniu pisałam o odpowiedzi polskich biskupów, wzywających do odnowienia, wierności i kontynuacji. Ich program odnowy można streścić słowami: więcej tego samego. Pisałam też o swoich wątpliwościach odnośnie do skuteczności tej metody.

W ostatnią sobotę wspólnota Chemin Neuf w Łodzi zorganizowała konferencję „Pandemia jako doświadczenie ekumeniczne”, podczas której pierwszy wykład wygłosił ks. prof. Tomasz Halik. Mówił o kryzysie i jego przyczynach, ale także o możliwej nowej perspektywie, nie tylko rozwoju ale wręcz epokowej zmiany, narodzenia się nowej, dojrzalszej formy chrześcijaństwa.

Myślę, że jego podsumowanie przyczyn kryzysu nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, tyle że zostało wyrażone w prostych i dosadnych słowach. Mówił o nacjonalizmie, populizmie i fundamentalizmie religijnym, a także o przedstawicielach Kościoła kolaborujących z nacjonalistyczną władzą i przyzwalających na instrumentalne wykorzystywanie religii. Mówił o kryzysie etycznym, związanym z ujawnieniem przestępstw wykorzystywania seksualnego osób małoletnich i z nadużyciami władzy. Mówił o postrzeganiu Kościoła jako społeczności ludzi rozgniewanych, zajmujących się jedynie kilkoma tematami i rzucających swoje anatemy, Kościoła o którym wiadomo przeciw czemu jest, ale nie wiadomo za czym jest i jak może pomóc współczesnemu światu. Mówił o Kościele niezdolnym udzielić odpowiedzi na pytania stawiane przez współczesny świat i stworzyć przestrzeni, w której człowiek mógłby się czuć „jak w domu”…

Co dalej? Zdaniem czeskiego teologa reforma nie narodzi się na biurkach biskupów. Nie wystarczy też reforma struktur czy systemu władzy. Trzeba impulsu duchowego i namysłu teologicznego. I jeśli teraz od Kościoła odstrasza „katolicyzm bez chrześcijaństwa”, trzeba pilnie przywrócić mu prawdziwą, chrześcijańską twarz.

Ks. Halik proponuje chrześcijaństwo otwarte na dialog z każdym człowiekiem: innego wyznania, innej religii i także tego, który do żadnej religii się nie przyznaje. To ostatnie – jak zaznacza – nie oznacza koniecznie ateizmu, czasem po prostu nieufność, niechęć czy wręcz wrogość w stosunku do wszelkich form zinstytucjonalizowanej religijności. Przywołuje stwierdzenia teologów, którzy przypominają że wiemy, gdzie Kościół jest, ale nie do nas należy określenie, gdzie go nie ma (!) Ta perspektywa wyklucza nacjonalizm, fundamentalizm, ekskluzywizm czy zwykłe poczucie wyższości. Ks. Halik marzy o Kościele, który potrafi zaangażować się w tworzenie nie tyle civitas christiana, co  civitas oecumenica, wspólny dom dla wszystkich ludzi. To ratunek dla świata: alternatywą dla niego jest wojna cywilizacji.

Wstrząśnięte chrześcijaństwo, jak zraniony lekarz, może uzdrawiać społeczeństwo, którego jest częścią – mówił. Przyznam, że moje skojarzenia biegną w tym momencie ku Chrystusowi, który stał się człowiekiem, abyśmy w Jego ranach otrzymali zdrowie. Nie uleczył nas „z góry”, „z dystansu”, „ze swojej Bożej wysokości”, ale narodził się w stajni i umarł na krzyżu jako jeden z nas.

Trzeba impulsu duchowego i namysłu teologicznego – uważa ks. Halik. Trzeba nowej duchowości i nowej twarzy chrześcijaństwa. To długa droga, ale zaczyna się dziś.