Jeśli tak jest, żadne rytualne zaklęcia na konferencjach niczego nie zmienią. Będziemy równie rytualnie rozgrywani przy każdej dobrej politycznej okazji.

„Kościół nie ma i nie życzy sobie mieć swojej reprezentacji politycznej. […] Nie szuka też w polityce swego obrońcy.” To stwierdzenie bp. Jareckiego padło wczoraj podczas konferencji „Relacje państwo-Kościół jakich potrzebuje dziś Polska. Ile autonomii, ile współpracy?” w Warszawie. Stwierdzenie świetne. Niestety, to piękna teoria. W naszym kraju niekoniecznie realizowana.

Ma to niestety wymierne skutki. Nie tylko w sferze codziennej, parafialnej, gdy ludzie niepodzielający poglądów politycznych duszpasterza czują się na tyle odrzuceni, że (w najlepszym wypadku) zmieniają wspólnotę. W tym gorszym – odsuwają się od Kościoła. Także w sferze ogólnokrajowej.

Podwójna okazja

Jesteśmy w roku podwójnie wyborczym. Kampanie polityczne trwają w najlepsze. Istotnym ich elementem jest nieustannie stosunek do Kościoła katolickiego. Powracają więc rytualnie podejmowane tematy: konkordat, fundusz kościelny. Na tapetę ponownie wchodzi aborcja i LGBT. To nośne, to budzi emocje, to się opłaca. W odpowiedzi Kościół organizuje konferencje powtarzając słowa, na które politycy nie zwracają żadnej uwagi. Przecież już dawno w politykę został wkręcony. Co więcej, specjalnie nie protestuje. A już na pewno nie protestuje wówczas, gdy może otrzymać jakieś korzyści. I nie mam na myśli korzyści ekonomicznych.

Ot, drobiazg. Nie dalej jak wczoraj umorzono sprawę posłanki Joanny Scheuring-Wielgus, oskarżonej o złośliwe przeszkadzanie w mszy świętej i obrazę uczuć religijnych. Chodzi o krótką demonstrację „proaborcyjną” w czasie Mszy świętej. Wszystko w kontekście wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Cóż, z pewnością pani posłanka wykazała się totalnym brakiem kultury, zakłócając czyjeś święto. Żenujące. Zasługuje wyłącznie na zignorowanie, tym bardziej że zapewne na reklamę było obliczone. Komu potrzebna była ta sprawa?

Jeśli nie szukamy obrońcy, jeśli go faktycznie nie chcemy (!) nie powinniśmy pozwalać się bronić. Jasno i wyraźnie. Jeśli nie życzymy sobie mieć reprezentacji politycznej, nie powinniśmy pozwalać się ustawiać po żadnej ze stron. A pozwalamy. Jeśli tak jest, żadne rytualne zaklęcia na konferencjach niczego nie zmienią. Będziemy równie rytualnie rozgrywani przy każdej dobrej politycznej okazji.

A w tym roku okazja jest podwójna…

***

Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.