Wiem, że w waszym świadectwie, zwłaszcza wobec najbliższych, nierzadko spotykacie się z obojętnością wobec tego, co chcecie przekazać. Spotykacie się z, jak mówi ks. Tomasz Halik, czeski teolog i filozof, apateizmem, czyli ze wzruszeniem ramion. […]
Na pytanie postawione kilka lat temu uczniom jednej ze szkół średnich w dużym polskim mieście: „O co chciałbyś zapytać dziś Chrystusa”, wielu odpowiedziało: „o nic”. Nie dlatego przecież, że nie mają żadnych ważnych życiowych pytań, ale dlatego, że nie uważają Chrystusa za kogoś, kto mógłby im na ich pytania rzetelnie, twórczo i mądrze odpowiedzieć.
Często nie chodzi więc o to, że duchowe potrawy które Kościół dziś oferuje są niesmaczne, lub niekaloryczne. Wcale nie. Problem w tym, że ludzie, którym je oferujemy często po prostu nie mają dziś na nie apetytu..
Obszerny cytat pochodzi z wczorajszej z wypowiedzi abp. Adriana Galbasa w Piekarach Śląskich. Zwracam na niego uwagę, bo sytuacja, którą opisuje, wymaga głębszej diagnozy niż „brak apetytu”.
Nie zadają pytań… Zwracam uwagę, nie tylko pytań religijnych. Żadnych. Komu i kiedy zadaje się pytania?
Po pierwsze, drugiej osobie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zadaje pytań idei czy koncepcji. Może trzeba się zastanowić, czy Chrystus jest dla tych młodych ludzi osobą? Kimś, z kim można wejść w interakcję? Bo jeśli nie, dalsze pytania po prostu nie mają sensu.
Po drugie, komuś, kto chce słuchać. I wzajemnie: zadawać pytania, rozmawiać, wspólnie szukać odpowiedzi. Czy my, którzy mówimy o Chrystusie, którzy o Nim świadczymy, potrafimy słuchać? Tak, by usłyszeć? Czy cudze pytania uznajemy za ważne? Czy stać nas na namysł nad nimi, czy tylko na gotowce?
A może dziś nasi młodzi funkcjonują w nawale gotowych odpowiedzi, którymi ich zalewamy? W takiej atmosferze można kompletnie stracić ochotę nie tylko do zadawania pytań, ale nawet ich formułowania. Może – używając gastronomicznego porównania – są przekarmieni niepotrzebnymi im odpowiedziami, aż do odruchu wymiotnego?
Pod szyldem
Dopiero po kolejne można zapytać, czy jesteśmy dla nich wystarczająco godni zaufania, by stać się adresatami ich pytań. Bo pytać znaczy otworzyć się na drugiego. Czy uważają nas za godnych tego, by się przed nami otworzyć? Czy godny zaufania jest Chrystus, o którym mówimy?
Trwa awantura o liczbę godzin katechezy w szkołach. Szczerze mówiąc, nie interesuje mnie to zupełnie. Bardziej interesuje mnie, jakie owoce ona przynosi? Prowokuje do stawiania pytań, czy wręcz przeciwnie? Budzi apetyt na Chrystusa, czy odruch wymiotny na dźwięk słowa religia?
Bo jeśli to drugie, może powinniśmy właśnie przestać ich na siłę częstować naszymi odpowiedziami, a raczej nimi naprawdę żyć? Także w strefie materialnej?
Bo umówmy się, że dyskusja o liczbie godzin katechezy w szkole to także, a może nawet przede wszystkim dyskusja o pieniądzach. Choć pod wielkim szyldem ewangelizacji.
***
Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć wpłacając na ZRZUTKĘ lub na PATRONITE.
Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.