Życie człowieka jest ważne, ale podmiotowość, a więc godność jest ważna nie mniej. A wybór nie ogranicza się przecież tylko do alternatywy: urodzić lub nie.

Wracam do kwestii aborcji. Nie tylko dlatego, że jest to sprawa zbyt ważna, by o niej zapomnieć. Także dlatego, że w moim przekonaniu ostatnia zmiana prawna jest tylko chwilową: przetrwa co najwyżej do końca obecnych rządów. Wprawdzie opozycja z obecnych pomysłów zapewne się pod wewnętrznym naciskiem wycofa, wystarczy jednak, że zacznie sprzątać w sądownictwie. Skład Trybunału orzekający w tej sprawie budzi zasadnicze wątpliwości, a zasada jest prosta: jeśli skład sądu był niewłaściwie obsadzony, wyrok jest nieważny.

Bardzo szybko wrócimy do poprzedniego prawa. I oby tylko do poprzedniego.

Należy się poważnie zastanowić, jak rozmawiać o aborcji. Obecny przekaz dociera do wielu ludzi, ale wielu przekonuje także przeciwna narracja. Tak, mówimy o dziecku i jego życie wymaga ochrony – mówią – ale nie do pominięcia jest też argument, że kobieta powinna mieć prawo decydowania o kształcie własnego życia. Gdy autorzy głównych narracji stawiają na albo-albo wielu próbuje znaleźć sposób, by pogodzić to, co dla nich ważne. Czasem na tej drodze błądzą.

Życie człowieka jest ważne, ale podmiotowość, a więc godność jest ważna nie mniej. Zadaniem Kościoła, który przecież obie wartości szanuje, powinno być nie tyle autorytatywne wybieranie jednej z nich, co wskazanie dobrej – możliwej do zaakceptowania – drogi w sytuacji, która niekoniecznie jest tą wymarzoną. Wybór nie ogranicza się przecież tylko do alternatywy: urodzić lub nie.

Mam mocne poczucie, że między walcami dwóch wielkich narracji obecnie ginie nam człowiek. Ktoś pierwszy, kto ma jakąś historię życia, lęki i obawy, pragnienia i marzenia, które nagle zostają przecięte. Ktoś drugi, od kogo sytuacja zaczyna wymagać wielkiej odpowiedzialności. Nie tylko dziś lub jutro: dziecko to projekt na dziesięciolecia. Kim są? Czego szukają? Co mogą stracić? A może nie muszą tracić? Może ich projekt na życie może zmieścić małego człowieka? A może najlepszym wyjściem będzie odłożenie planów w czasie? Jakie są możliwości? Bo przecież jest jeszcze ktoś, nie do pominięcia, ktoś, przed kim przyszłość dopiero się rysuje. Krótsza lub dłuższa, ale jego własna. I nie powinna mu zostać odebrana.

Tak długo, jak będziemy planować czyjeś życie i mówić mu, co powinien zrobić, samemu jego ciężarów nie zamierzając tknąć nawet palcem, nie obronimy nikogo. Tak długo, jak będziemy przykładać do żywych ludzi „święty szablon” po to, by ich potępić, że nie dorastają, nie będą widzieli innego wyjścia niż zatkanie uszu. Wtedy nie usłyszą także o miłości Boga, który nie przyszedł na świat po to, by go potępić, ale by świat został przez niego zbawiony.

Współczesny człowiek coraz bardziej czuje się podmiotem i chce kształtować swoje życie według swoich marzeń i pragnień. Coraz większy opór i gniew budzą próby decydowania za niego. Ochrona życia nienarodzonych dzieci to tylko jeden z tematów, w których ścierają się te dwie narracje: świętość życia człowieka i jego podmiotowość. Ale o tym w kolejnym odcinku: #Co_dalej? Zapraszam w każde sobotnie popołudnie.