Swoistym kuriozum jest żądanie od dzieci i nastolatków pełnej identyfikacji jako kobieta lub mężczyzna i braku jakichkolwiek rozchwiań w tym zakresie.

Szkoła katolicka nie może aprobować tożsamości uczniów uważających się za transpłciowych (transgender), nieakceptujących swojej płciowości (gender noncoforming), niebinarnych, przechodzących płynnie z jednej tożsamości płciowej w inną, nieidentyfikujących się w pełni jako kobieta lub mężczyzna oraz mających jakiekolwiek inne rozchwiania, które odrzucają rzeczywistość bycia mężczyzną lub kobietą – stwierdziła archidiecezja Denver.

Wytyczne znam tylko ze streszczenia w KAI relacji medialnej na ich temat, więc nie chcę formułować ich kategorycznej oceny. Zwłaszcza że odnoszę wrażenie, że w dużej mierze są próbą przeciwdziałania ewentualnym roszczeniom „równościowym”, więc komentarz wymagałby znajomosci sytuacji prawnej. Tego typu decyzje budzą jednak mój olbrzymi opór. Mówią właściwie tylko jedno: my was nie akceptujemy. Można je zrozumieć jeszcze mocniej: nie możecie być katolikami.

Tymczasem swoistym kuriozum jest żądanie od dzieci i nastolatków pełnej identyfikacji jako kobieta lub mężczyzna i braku jakichkolwiek rozchwiań w tym zakresie. Takie podejście ignoruje kompletnie fakt, że tożsamość kształtuje się w trakcie rozwoju. Dzieci i nastolatki, może zwłaszcza w dzisiejszej kulturze, która nie uważa płci za coś oczywistego i danego od urodzenia, mogą mieć pytania, wątpliwości, wahania. Ich tożsamość musi dojrzeć.

Naprawdę chcemy ich już na początku odepchnąć?

Dzieci

U dzieci (do okresu pokwitania, umownie można przyjąć 12 r.ż., choć to oczywiście zależy od dziecka) zachowania niezgodne ze stereotypami płciowymi, a nawet pragnienie bycia osobą odmiennej płci może stanowić fazę rozwojową lub element prawidłowego rozwoju. U większości z biegiem lat i w miarę dojrzewania postawy te zanikają. Badania wskazują, że niezadowolenie z własnej płci utrzymuje się do okresu adolescencji lub wczesnej dorosłości u 2 do 39%.

Rozpoznania niezgodności płciowej, nawet według najnowszych kryteriów WHO (nieobowiązująca jeszcze w Polsce klasyfikacja ICD 11, 2018), nie można postawić przed początkiem dojrzewania. 

Co zatem sugeruje medycyna? Generalnie: wspieranie dziecka, budowanie jego poczucia własnej wartości. Stosunkowo niedawno wydane kompendium dla praktyków* przywołuje model holenderski, który w tej fazie wydaje mi się bardzo rozsądny. Sugeruje się po prostu przedłużoną obserwację i wsparcie rodziny, a rodziców zachęca do stworzenia bezpiecznego i akceptującego środowiska rozwoju. Chodzi o przyjęcie perspektywy wyrażonej zdaniem: „nasze dziecko jest chłopcem, który bardzo chce być dziewczynką” (nie: „dziewczynką w ciele chłopca”). 

Holenderscy specjaliści nie zalecają w tym okresie zmiany imienia czy używanych zaimków osobowych. Mogłoby to utrudnić powrót do poprzedniej (czyli biologicznej) roli płciowej.

Nastolatki

Tak, to prawda. Obecne podejście medyczne w ogóle nie stawia pytania o to, kim człowiek jest. Nie zastanawia się nad przyczyną. Rozważa interwencje jedynie w kontekście cierpienia, jakie powoduje „przypisana tożsamość”, pozostająca w sprzeczności z odkrywaną czy odczuwaną. Wszelkie interwencje mają na celu zmniejszenie cierpienia. Niemniej wydaje mi się, że wyraźnie problematyczne stają się dopiero interwencje hormonalne (i oczywiście chirurgiczne). Pierwsze – zgodnie ze standardami – mogą być zastosowane od 16 r.ż., drugie dopiero u osób pełnoletnich. Poza samą kwestią zmiany płci powstaje tu problem „zachowania płodności”, czyli zamrożenia komórek rozrodczych, docelowo do wykorzystania w procedurze zapłodnienia in vitro, zapewne z jakąś formą surogacji. Z oczywistych powodów dla Kościoła nie do zaakceptowania.

Ale interwencja stosowana u nastolatków nie generuje takich problemów i w pewnych sytuacjach wydaje mi się możliwa do przyjęcia. Chodzi o podawanie leków hormonalnych hamujących proces dojrzewania, jeśli jego przejawy powodują znaczne problemy psychiczne. Niekoniecznie płeć musi być ich źródłem. Może być tylko przestrzenią demonstracji. Ale przeżywanie zmian własnego ciała istotnie utrudnia sytuację.

Nie ma mowy tu o zmianie płci. Skutkiem będzie zapewne niższy niż rówieśników wzrost (i być może ostatecznie nastolatek będzie niższy, niż mógłby być). Nie wydaje mi się to wielkim problemem. Ale sytuacja jest całkowicie odwracalna – zaprzestanie podawania leku powoduje ponowne uruchomienie naturalnego procesu dojrzewania. 

Co uzyskujemy w ten sposób? Czas i przestrzeń na dojście do ładu ze sobą bez odczuwalnej presji. Ciągle nie jest to decyzja, (choć być może powoli się do niej zbliżamy).

Co dalej?

Tak, takie podejście wymaga akceptacji poszukiwania, bez wywierania presji na jego wynik. Ale to raczej proces rozeznawania, nie wyboru. Jako taki wydaje mi się możliwy do zaakceptowania. Pytanie: jak możemy – zwłaszcza młodzieży – w tym pomóc? I co możemy zaoferować tym, którzy swoją tożsamość będą ostatecznie konsekwentnie postrzegali inaczej, niż wskazuje ich ciało?

Bo przecież oni również są dziećmi Boga. Oni również są powołani do zbawienia.

Ostatnie pytanie, którego jednak nie chcę w tym miejscu rozwijać, brzmi: czy Kościół może kiedykolwiek dopuścić tranzycję płciową, a jeśli to pod jakimi warunkami. Nie ulega wątpliwości prawda Objawienia, że zostaliśmy stworzeni jako mężczyzna i kobieta. Nie wchodzą w grę stany pośrednie czy swobodny wybór. To kwestia prawdy o mnie, nie wyboru.

Natomiast kwestią nauki jest określenie, co determinuje moją płeć. Z pewnością decydujące są geny. Ale umówmy się: większość z nas nigdy ich nie badała. Podstawą określenia płci przy urodzeniu jest wygląd zewnętrznych narządów płciowych. Możliwe są anomalie rozwojowe. Czy jest możliwa rewizja kryteriów, choćby tak jak zrewidowano kryteria śmierci? Nie wiem. Na razie wydaje się, że nikt nawet nie próbuje brać tego pod uwagę. Wszystko maskuje walka z ideologią. Szkoda.

Na pewno jednak należałoby zachować spokój wtedy, gdy mowa jest o dzieciach czy nastolatkach. Zamknięcie przed nimi drzwi nie jest żadną metodą.

*„Dysforia i niezgodność płciowa. Kompendium dla praktyków”. Red.: Bartosz Grabski, Magdalena Mijas, Marta Dora, Grzegorz Iniewicz. PZWL, Warszawa, 2020.

***

Przeczytaj również inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.