Minimum stanowi równość

Powinniśmy widzieć w drugim człowieku brata. Ale minimum stanowi równość. Nie możemy zejść poniżej równości. Nigdy. Tymczasem robimy to nieustannie.

cocoparisienne /Pixabay

Wracam do papieskiej pielgrzymki. A dokładnie: do konferencji prasowej na pokładzie samolotu. Franciszek mówił tam o prawie do migracji. Wspomniał wówczas o wypowiedzi pewnego włoskiego socjologa, sugerującego, że za czterdzieści lat konieczny będzie we Włoszech „import” pracowników (a zarazem: podatników, płacących na nasze emerytury.) Jest dla mnie coś niepokojącego w tym sformułowaniu, nawet jeśli słowo „import” weźmie się w cudzysłów.

Importować można bowiem towary, nie ludzi. Jeśli importuję towar, kieruję się jedynie własną potrzebą. Tylko mój los mnie interesuje. Ale człowiek nie jest – i nie może być – towarem. Nie mogą nie interesować mnie jego potrzeby. Nie mogę pomijać warunków, w których żyje, i w których pracuje. Nie może nie interesować mnie jego integracja i jego rozwój.

W Polsce również potrzebujemy ludzi do pracy. Obcokrajowców jest coraz więcej. Coraz częściej na ulicach czy w sklepach słychać charakterystyczny śpiewny akcent. Dobrze, że ci ludzie są, dobrze, że znajdują pracę, dobrze, że tu zakładają rodziny. Pytanie: jak są traktowani? Czy uważamy ich za jednych z nas?

W kontekście dialogu międzyreligijnego – kilka pytań wcześniej – papież mówił o braterstwie i równości. To, co powiedział, ma zastosowanie do wszelkich relacji między ludźmi i między społecznościami. Powinniśmy widzieć w drugim człowieku brata. Ale minimum stanowi równość. Nie możemy zejść poniżej równości. Nigdy.

Tymczasem robimy to nieustannie. Nieustannie uważamy siebie za ważniejszych, a reszta świata nas nie interesuje. Jeden z trudniejszych przykładów takiej postawy to kwestia szczepień.

Mamy epidemię i kolejny lockdown. Tymczasem chcielibyśmy już żyć normalnie, a drogą do tego są szczepienia. Istnieje pokusa, by wszelkimi dostępnymi środkami zadbać o siebie. Niektóre państwa zresztą tak zrobiły i nadal robią, co nie było i nie jest dla nas korzystne. Ale jedyny wniosek, jaki słyszę, to: wziąć z nich przykład. Zapewnić swoim obywatelom dostęp do szczepionek. Od tego mamy państwo! Co z tymi, których nie stać? Nie nasz problem.

Tak, to bardzo trudne. Ale właśnie w takich sytuacjach weryfikuje się nasze chrześcijaństwo. Musimy od początku myśleć też o innych. Nawet wtedy, gdy obok są tacy, którzy myślą tylko o sobie. Trudno. My odpowiadamy za to, co my robimy. 

Jesteśmy braćmi. A jeśli to zbyt trudne, to przynajmniej: jesteśmy równi. I nasze decyzje, a także nasze słowa, powinny o tym świadczyć.