Pozostaje mieć nadzieję, że Kościół tej sprawy nie odpuści. Bo Kościołem są też dziennikarze, prowadzący kolejne badania. Kościołem są ludzie, którzy się tego domagają. I Kościołem są ci, którzy decydują się mówić.

„Zawstydzające jest, że przez dziesięciolecia nie dostrzegaliśmy ich [ofiar wykorzystywania seksualnego – przyp.] krzywdy i cierpienia. Jeszcze raz pragnę za to przeprosić” – powiedział prymas po publikacjach Rzeczypospolitej. I przyznam, że moja pierwsza myśl brzmiała tak, jak tytuł tego tekstu: mam dość przeprosin. Nie chcę ich słyszeć. Padają za każdym razem, niczego nie wnoszą.

Słowo „przepraszam” zacznie mieć sens dopiero po rzetelnym zbadaniu przeszłości i przedstawieniu wyniku tych badań do wiadomości publicznej. I tylko, jeśli jego następstwem będą działania mające na celu zadośćuczynienie. Wcześniej naprawdę lepiej milczeć.

Nie, nie podważam dobrych intencji abp. Polaka ani jego szczerości. Nie od niego, a od całego gremium zależą decyzje. I nie mam niestety wątpliwości, że część biskupów (jak duża?) takiemu rozwiązaniu będzie przeciwna. Tak, wiem, zapowiedziano powołanie niezależnego zespołu specjalistów. Przypomnę, kiedy to się stało. Po emisji „Franciszkańskiej 3” Marcina Gutowskiego i wobec zarzutów o braku dostępu do kościelnych archiwów. Usłyszeliśmy: zbadamy. Jeszcze nie wiadomo, co, jak, kiedy i kto.

Poczekamy, może zobaczymy. Może nie.

Mit do urealnienia

Pozostaje mieć nadzieję, że Kościół tej sprawy nie odpuści. Bo Kościołem są też dziennikarze, prowadzący kolejne badania. Bez względu na wolę biskupów. Kościołem są ludzie, którzy się tego domagają. I Kościołem są ci, którzy decydują się mówić.

I może te relacje bywają emocjonalne. Może czasem wyciągane są  nieuprawnione wnioski. Trudno. Jeśli nie widać szansy na rzetelne i kompleksowe badania naukowe trzeba sobie składać obraz z fragmentów. Biorąc pod uwagę niepełne dane, emocje i zgorszenie (to najbardziej ewangelicznie rozumiane) badaczy. Trudno wymagać, by odkrywając to, co odkrywają, potrafili jeszcze ufać dobrej woli… Tym bardziej cieszy „sucha” i rzeczowa kwerenda opublikowana w „Rzeczpospolitej”.

Raport Tomasza Krzyżaka i Piotra Litki pokazuje ułamek rzeczywistości. I najważniejszy jego skutek to to, że rozbija wielki mit pt. „u nas tego nie było”. Otóż: było. Służby o tym wiedziały i wykorzystywały. Instytucje kościelne zasadniczo nie reagowały. Sprawcy pełnili kościelne urzędy, otrzymywali tytuły honorowe i chodzili w glorii męczenników. 

Cóż, wielu było współpracownikami SB… To kolejny mit do urealnienia.

Jak dziś można wam służyć?

Co z tego wynika, dziś? Wielu sprawców już nie żyje. Ale może żyją jeszcze ich ofiary. Dość już tego koncentrowania się na wstydzie, czyli własnym naruszonym wizerunku. To im, nie nam, należy się słowo „przepraszam”. To ich trzeba zapytać, jak dziś można im służyć?

Zadośćuczynienie może przyjmować różne formy. Może po 50, 60, 70 latach zupełnie nie interesuje ich pomoc psychologiczna, ani tym bardziej prawna, a potrzebne byłoby coś, co poprawi ich życie dziś?

***

Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.