Trudno w to uwierzyć. Trudno to dostrzec. Ale jednak takie podejście bardzo zmienia myślenie. Bo czy mnie - ZALEŻY?

To tekst na gorąco – bo uderzyły mnie dzisiejsze czytania. Jeden Pasterz – Jezus. I Jego owce. My wszyscy, cały Kościół. Wszyscy, za których umarł. Wszyscy, którzy w Nim dostępujemy zbawienia. Niezależnie od funkcji.

Jeden Pasterz. Co z tymi, których w Kościele nazywamy pasterzami?

To wygodnie, mieć pasterza. Takiego, co powinien o mnie dbać, wychodzić mi naprzeciw, szukać. Ja już nie muszę… Ma to też wady, bo kto by słuchał owiec? No, ale coś za coś. Ma pewnie swój urok bycie pasterzem. Tym, na którego głos wszyscy czekają. Ma też wady, jest nią samotność wśród tłumu. I czasem przygniatający ciężar oczekiwań. Ale – jak to mówią – coś za coś…

Trzeba powtórzyć: wszyscy jesteśmy owcami. Nie ma w Kościele dwóch grup ludzi. Tych, co pasą i tych co są pasieni. Potrzebujących zbawienia i zbawiających. Jeden jest Zbawiciel. Jeden jest Pasterz. Jeśli już, to w jakimś sensie pasiemy się nawzajem. Bo w każdym z nas i przez każdego z nas może zadziałać Ten Jeden, który Jest. Ten, któremu zależy na każdym z nas. I ten, który za nas oddaje swoje życie.

Trudno w to uwierzyć. Trudno to dostrzec. Czasem widzi się dopiero po fakcie. Może często – wcale? Ale jednak takie podejście bardzo zmienia myślenie. Bo czy mnie – ZALEŻY?

Nie, nie pytam się o gotowość oddania kawałka życia. To abstrakcja. Nie oddaje się życia za abstrakcyjnego „kogoś”. Ani za tłum. Nie oddaje się go też teoretycznie. To zawsze jest bardzo konkretny kawałek „życia”. Czasu. Serca. Twarzy. I bardzo konkretny „ktoś”. Ktoś ważny. Ktoś, dla kogo WARTO.

Bez osoby, dla której WARTO, zostaje tylko chrześcijański czy duszpasterski obowiązek. Wydmuszka.

***

Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.