– To jest naprawdę Bóg! Nasz Król! – mówimy niosąc feretrony i czasem poduszki, sypiąc kwiaty, pakując Chleb w złoto i pod baldachim. Po królewsku demonstrujemy Wielkość. Boga? A może swoją?

Boże Ciało. Procesja. Tysiące zdjęć, komentarzy, refleksji. Adoracja, droga za Panem, wyznanie wiary, ewangelizacja, wejście Boga między ludzi, błogosławieństwo, przebłaganie za grzechy… Wszystko na raz, albo raczej: dla każdego jego własne znaczenie. I zapewne tak być musi. I zapewne tak ma być.

Pierwotne znaczenie dziś chyba rozpoznawane jest najmniej. Jeśli mówimy o wyznaniu wiary, to raczej o osobistym, publicznym przyznaniu się do Chrystusa i katolicyzmu, nie o wyznaniu wiary w realną obecność Chrystusa w niesionym kawałku chleba. Choć to właśnie wyznajemy w tak uroczysty sposób. – To jest naprawdę Bóg! Nasz Król! – mówimy niosąc feretrony i czasem poduszki, sypiąc kwiaty, pakując Chleb w złoto i pod baldachim. Po królewsku demonstrujemy Wielkość.

Boga? A może swoją?
A jeśli Boga, to jakiego Boga? Co o Nim w ten sposób mówimy?

Ta uroczysta złoto-błyszcząco-kwietna oprawa to przecież tylko nasza ludzka potrzeba. Tak, Bóg ją przyjmuje, bo to nasz, ludzki „język” wyrażania miłości, wdzięczności i  czci. Bo za tym wszystkim stoją (oby) nasze serca, których pragnie.

Właśnie. Czy to dziś nadal jest nasz „język”? Czy może została nam forma, zwyczaj? Albo – co gorsza – przekonanie, że tak być musi, bo to przecież Bóg, więc nie wypada inaczej? Tylko złoto przystoi!

On jest większy

Tyle, że On został z nami w Chlebie, nie złocie. Po to, byśmy Go spożywali. Przechowywali w naczyniach glinianych naszych serc i w sobie nieśli światu. Aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele, jak pisze św. Paweł. To my jesteśmy tą podstawową, założoną przez Boga monstrancją. Jako żywo, ani złotą, ani czystą. I nie, nie neguję praktyki Kościoła, która daje nam możliwość patrzenia i adorowania. Ale ostatecznie jest ona zawsze wtórna. Warto o tym pamiętać. 

I jeszcze jedno. Trzeba też pamiętać, że choć nasz Bóg jest w Eucharystii realnie obecny, to jednak Najświętszy Sakrament nie zamyka w sobie Boga. On jest większy. I jest z nami, wśród nas i w nas na wiele sposobów.

Jeśli ktoś tego nie dostrzega, jeśli Bóg równa się dla niego Najświętszy Sakrament, to czy w jakimś sensie nie czyni sobie z niego bożka? Po ludzku ograniczonego i „bezpiecznego”, bo zamkniętego na klucz w tabernakulum w kościele?

***

Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.