Nieco ponad tydzień temu premier zapowiedział „czasowe, terytorialne ograniczenie prawa do azylu”. Wypowiedź wywołała kilka czy kilkanaście publicznych protestów, w następnych dniach była też przez różne osoby reinterpretowana i łagodzona. Niemniej, według sondażu, blisko połowa badanych Polaków popiera takie postępowanie, a kolejnym 25 procentom jest to obojętne.
To prawda, że przyznanie lub nie ochrony międzynarodowej zależy od państwa. To prawda, że na granicę polsko-białoruską ludzie ci zostali ściągnięci, a kierowanie ich na granicę to forma ataku ze strony Białorusi. Niemniej dalej są to ludzie. I nieustannie będę oczekiwać od państwa j jego służb, żeby na pierwszym miejscu stawiało życie i zdrowie ludzi. A także, żeby traktowało ich w sposób szanujący ich ludzką godność. Nie interesuje mnie, kim ci ludzie są. Najpierw są ludźmi.
Jeśli są przestępcami, trzeba ich potraktować tak, jak w naszym kraju traktujemy przestępców. Jeśli faktycznie są w swoim kraju zagrożeni, powinni otrzymać ochronę – w takiej czy innej formie prawnej. A jeśli mogą do siebie wrócić, można ich oczywiście w cywilizowany sposób odesłać… Ale to wymaga udzielenia im pomocy i rozeznania w każdej jednostkowej sprawie. A najwyraźniej wolimy załatwiać sprawy w sposób nieludzki. Albo po prostu: nie mieć problemu.
Zrozumiały niepokój
To prawda, że w Polsce w ostatnich latach pojawiło się bardzo wielu migrantów. Z oczywistych powodów najwięcej z Ukrainy. Ukraiński czy rosyjski słychać na codzień na ulicach. Ale są też ludzie z wielu innych krajów, głównie – mam wrażenie – Azji. To duża zmiana, nastąpiła stosunkowo szybko. Dołączyliśmy pod tym względem do innych krajów europejskich. Zrozumiały może być niepokój o to, jak będzie wyglądał nasz świat. Czy ci ludzie staną się dla nas konkurencją? Czy będziemy mieli problemy takie, jak we Francji?
Najprościej się zamknąć. Postawić mur. Chronić to, co zdobyliśmy. Chronić nasze życie, takie jakie jest. Umówmy się: w porównaniu z krajami, z których przyjeżdżają migranci, wygodne i bogate. I nie chcemy z tego rezygnować. Nawet jeśli nasz dobrobyt dzieje się kosztem innych.
Mówimy też czasem o ochronie kultury i wiary. Ale umówmy się: kultura chrześcijańska i wiara w Europie umierają. I nie ochronimy ich zamknięciem, ale właśnie wyjściem. Spotkaniem z innymi. Wiara umacnia się, gdy jest głoszona, nie konserwowana w zamknięciu.
Może staniemy się jako chrześcijanie mniejszością. Cóż, historia wskazuje, że nie wychodzi to Kościołowi na złe. Raczej szkodliwe były czasy siły i potęgi, gdy potrzeby władzy dominowały nad Ewangelią. Zresztą, czy nie to dziś właśnie się u nas dzieje?
***
Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć wpłacając na ZRZUTKĘ lub na PATRONITE.
Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.