„W sytuacji, gdy rosną pesymizm i podejrzliwość, nacjonalistyczne żądania wydają się jedną z niewielu iskier zdolnych jeszcze wzniecić polityczną pasję. Sam iskra to jednak nie dosyć. W kraju osieroconym przez ideologie, prowincjonalnym, zdezorientowanym i tęskniącym za utraconą potęgą katolicyzm, czy raczej chrześcijaństwo, to jedyny wspólny język, ostatnie wspólne marzenie, zbiór rytuałów i symboli, do których wszyscy wcześniej czy później wracają. Nieważne, że ten katolicyzm jest powierzchowny, oderwany od wiary, zredukowany do roli ozdobnika identytaryzmu. Może to nawet lepiej, bo wyblakły jak dawne rodzinne zdjęcia jest łatwiejszy w użyciu.”
Zaczynam cytatem z książki wydanej niedawno przez WAM: „Bóg? Tylko po prawej stronie”, z podtytułem: Populizm a chrześcijaństwo. A właściwie, tłumacząc z włoskiego, podtytuł może brzmieć: „Dlaczego populiści żerują na chrześcijaństwie?” Powyższy cytat nie dotyczy Polski. Iacopo Scaramuzzi pisze o sukcesach populistów we Włoszech, Stanach Zjednoczonych, Rosji, Brazylii, Francji oraz w Wielkiej Brytanii i na Węgrzech. Wszędzie widać ten sam wzór.
W książce nie ma o Polsce ani słowa. A jednak jej lektura to nieustanne deja vu. Skądś to znam…
O co w tym wszystkim chodzi?
Chodzi o nośnik tożsamości i wartości, który będzie odróżniał nas – dobrych – od tych złych, z zewnątrz. O stworzenie wrażenia oblężonej twierdzy – w końcu mało co tak dobrze łączy, a zarazem usprawiedliwia niezbyt etyczne chwyty. Jesteśmy na wojnie, moralni będziemy później. Teraz musimy się bronić przez zalewem…
Pozwolę sobie zakończyć trzykropkiem.
Partie, które opisuje Scaramuzzi, chcą chrześcijaństwo przejąć dla siebie. To znaczy: stać się jego reprezentantem wobec świata. Tak, by to, co głoszą, było ważniejsze od tego, co mówi i czego naucza Kościół. No, chyba, że będzie mówił to, czego chce partia.
Z Ewangelii nada się tylko część. O reszcie należy zapomnieć. A obecnego papieża zagłuszyć. Wyciszyć jego słowa. Ostatecznie: zdyskredytować. A może jest chory i umrze niedługo, a przynajmniej odejdzie na emeryturę…?
Napomnienie z Watykanu
We wtorkowym „Oknie na Watykan” ks. Lewandowski wspomniał wypowiedź abp. Gądeckiego, który uważa, że kard. Parolin ma błędne – zaczerpnięte z liberalnych mediów – informacje o sytuacji w Polsce. Dotyczy to, zdaniem przewodniczącego KEP, zarówno postępowania Kościoła, jak i sytuacji politycznej w naszym kraju.
Faktem jest, że biskupi usłyszeli w Sekretariacie Stanu napomnienie. „Usłyszeliśmy m.in., że utożsamianie Kościoła z jedną opcją polityczną szkodzi samemu Kościołowi, bo nie jesteśmy wówczas postrzegani tak jak to powinno być – jako wspólnota otwarta na wszystkich.” – relacjonował abp Kupny. (Dodał – co warto zauważyć – że był zaskoczony znajomością sytuacji w Polsce, jaką wykazał się Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej.)
Abp Gądecki uważa, że to wszystko liberalne media. Watykan jednak doskonale zna problem. Ma go też u siebie. Widzi na świecie. I nie daje się łatwo zwieść.
Kościół zwiedziony
Niestety, jestem przekonana, że Kościół w Polsce zwieść się dał. Przez ostatnie lata pozwolił, by to partia reprezentowała katolików i pokazywała się jako obrońca Kościoła. Nie było wyraźnego sprzeciwu wobec jasnych uzurpacji. Dziś, gdy mamy kryzys na granicy, 54 proc. Polaków pozytywnie ocenia środki zastosowane przez rząd, w tym wprowadzenie stanu wyjątkowego na pograniczu polsko-białoruskim. Głos kilku biskupów, niezbyt zresztą głośny i mocno spóźniony, przeszedł właściwie bez echa.
Dziś wielu katolików w Polsce reprezentuje już partia. Niestety, sami na to pozwoliliśmy. Najwyższy już czas, by to zauważyć i zareagować.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.