Niedawno pisałam o tworzeniu Kościoła od dołu. O byciu Kościołem takim, jakiego pragniemy. W tej codzienności, w jakiej żyjemy, poszukując drogi. To – paradoksalnie – jest dość proste. Póki nie dotknie się problemu potwornych krzywd wyrządzonych konkretnym ludziom przez członków Kościoła. Dopóki nie stanie się obok braci i sióstr skrzywdzonych przez… innych braci lub siostry. Działających z poziomu władzy. Manipulujących i wykorzystujących. Stosujących przemoc.
Sumienie nakazuje stanąć przy skrzywdzonych przeciw tym, którzy skrzywdzili. Nazwać zło złem. Udzielić im wszelkiej możliwej pomocy… Ale na pewnym etapie trafiamy na struktury. Które – jak widać choćby z tekstów publikowanych w ostatnim czasie przez Więź – działają (ujmując to delikatnie) wadliwie. Na poziomie podstawowym – diecezji – ale też na poziomie Watykanu. Generalnie, celem wydaje się być ochrona siebie i „swoich”. Dobro skrzywdzonych nie ma tu żadnego znaczenia. To tylko element wizerunku.
Nie, nie twierdzę, że nie ma ludzi autentycznie zatroskanych i starających się zrobić wszystko, co dla nich możliwe. Pewnie jest ich sporo. To trochę tak, jak w medycynie. Wiele się da zrobić jeśli trafisz na kogoś, kto widzi człowieka i chce mu się zaangażować. Czas, wysiłek, znajomości… Poobijasz się trochę, ale cel osiągniesz. W końcu zwykle się uda. Ale to nie oznacza, że system działa. Wręcz przeciwnie, to świadczy o nim jak najgorzej.
Pytanie, co możemy zrobić oddolnie w sytuacji, gdy ofiara czeka dwa lata na potwierdzenie z Watykanu, że jej krzywdziciel został uznany winnym? Gdy nie można liczyć na słowo „przepraszamy”? Gdy apele nie mają żadnego znaczenia, a jedyną drogą, by ktoś zrobił cokolwiek jest seria publikacji medialnych, bo wtedy należy szybko ratować własny wizerunek (i czasem „cztery litery”)…?
Drobne i ważne
Fundacja Świętego Józefa powołała niedawno zespół do spraw konsultacji prawnokanonicznych. Ma on udzielić ofiarom „stosownych wyjaśnień w zakresie prawa kanonicznego, pomóc w zrozumieniu zasad postępowania kościelnego, podpowiedzieć, gdzie szukać informacji, jak rozumieć urzędowe pisma i jak na nie odpowiedzieć”. To znaczy, jak rozumiem: ma im pomóc dochodzić własnych praw w zderzeniu z instytucją. To ważny punkt, i oby działał jak najlepiej.
Nie, to nie jest działanie oddolne. To instytucja powołana przez KEP. Ale cenne.
Jest też – oczywiście – całkowicie oddolna inicjatywa Zranieni w Kościele (na marginesie, warto ją wspierać).
Co jeszcze można zrobić „na dole”? Jak stanąć obok skrzywdzonego człowieka? Nie mam pomysłu. Może po prostu trzeba być uważnym i słuchać… Możliwości się zapewne pojawią. Najważniejsze nie odwracać oczu. Mieć odwagę zaryzykować i wykorzystać wszelkie możliwości.
Bo na zmiany strukturalne jeszcze – jak się wydaje – poczekamy jeszcze długo. I obyśmy się ich doczekali.
***
Przeczytaj również inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.

Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.