Bezpieczeństwo nie może opierać się na groźbie wzajemnego zniszczenia i strachu, ale musi być oparte na […] wspólnym dobru, o które zabiega się ze szczerą wolą i które realizuje się z determinacją – mówił niedawno w Asyżu kard. Pietro Parolin. Także papieskie wypowiedzi wskazują jasno, że starą rzymską zasadę „pragniesz pokoju, szykuj się do wojny” należy dziś odsunąć na bok. Drogą do pokoju jest sprawiedliwość, integralny rozwój ludzki, poszanowanie praw człowieka, troska o stworzenie, dialog i solidarność.
Łatwe i trudne
Wszystko to razem jest łatwe i trudne. Łatwe, bo bardzo ludzkie. Myślę, że jest w nas – jeśli sobie na to pozwolimy – odruch przyzwoitości, który wzywa do traktowania drugiego człowieka jak człowieka, o takich samych pragnieniach i potrzebach, jak ja. Mamy ten rodzaj wyobraźni, który pozwala postawić się w jego miejscu i nakazuje udzielenie pomocy. Jesteśmy ludźmi i chcemy być ludźmi. Chyba, że sparaliżuje nas strach albo przeróżne „mądre” koncepcje wskazujące, że są rzeczy ważniejsze, niż człowiek, a wybór dobra jest naiwnością, głupotą czy wręcz zdradą.
Z drugiej strony: mówimy o zmianie naszych postaw i rewizji zwyczajów. O rezygnacji z pewnych wygód, do których już nawykliśmy. O posunięcie się, by obok mnie mógł zmieścić się drugi człowiek. Mówimy o samoograniczeniu. Ostatecznie: o ascezie. To zawsze jest trudne. Wymaga determinacji. Budzi żal i gniew na tych, którzy stawiają nas przed taką koniecznością. I tych, którzy o tym mówią, i tych, którzy stoją za progiem prosząc o pomoc.
I dlaczego mamy myśleć w skali świata, zamiast tylko naszego podwórka?
Co da nam gwarancję?
Drogą do pokoju jest sprawiedliwość, integralny rozwój ludzki, poszanowanie praw człowieka, troska o stworzenie, dialog i solidarność – przypomniał kardynał Sekretarz Stanu. Czy taka metoda da nam gwarancję bezpieczeństwa? Nie, nie należy mieć takich złudzeń. Ale z pewnością jeszcze większym złudzeniem jest, że możemy za pomocą zbrojeń powstrzymać ludzi przed walką o własne życie. Przed ucieczką przed głodem i wojną, przed brakiem szans na przyszłość dla siebie i swoich dzieci. My sami na ich miejscu nie dalibyśmy się powstrzymać.
To bardzo poważna zmiana logiki. Zbrojenia rodzą się ze strachu. Są próbą budowania wirtualnego „muru”. Im wyższy mur tym większy jest jednak strach. Bo przecież ci po drugiej stronie też nie próżnują (a przynajmniej my jesteśmy o tym przekonani!). Budowanie takiego muru nigdy się zakończy. Nigdy nie będzie wystarczająco bezpiecznie. Tymczasem drogą jest otwarcie drzwi i spotkanie. Zobaczenie w sobie nawzajem ludzi takich samych, jak my. Choć może inaczej myślących, inaczej wierzących, o innym kolorze skóry czy mówiących innym językiem.
W spotkaniu maleje strach. Zaczyna się wspólne budowanie już nie muru, ale domu. I nawet jeśli gdzieś wydarzy się zło (absurdem byłoby zakładać, że do tego dojść nie może), to będziemy mogli razem mu się sprzeciwić.
Tak istotna zmiana logiki nie może dokonać się ani łatwo, ani szybko. Być może to wysiłek na pokolenia. Ale każda droga rozpoczyna się od pierwszego kroku. Od próby zmiany mojej własnej perspektywy.
Przeczytaj również: Nie umrzeć z nadziei oraz Gorzej niż w czarnych scenariuszach
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.