Kolejna absurdalna historia okołoaborcyjna, opisywana w ostatnich dniach szeroko przez media, pozornie nie dotyczy Kościoła. Negatywni bohaterowie to lekarz i policja. A jednak uważam, że warto niej napisać, bo stawia pytanie o stosunek do ludzi, którzy robią rzeczy niezgodne z naszym kodeksem moralnym.
Fakty
Wracając do samej historii. Pani Joanna po dokonaniu aborcji farmakologicznej zadzwoniła późnym wieczorem do swojej lekarki. Ta wezwała pogotowie i policję, cały czas „utrzymując ją na telefonie” zdenerwowaną pacjentkę. Opublikowano nagrania tych rozmów – wynika z nich, że wzywa pomoc do kobiety chcącej popełnić samobójstwo.
NIe chcę wnikać, jakim cudem relacja samej zainteresowanej i lekarki są tak różne. Nie chcę też oceniać, czy wszystkie podawane przez telefon informacje, dotyczące choroby przewlekłej i przyczyny tendencji samobójczych były konieczne (zwłaszcza, że w przekazie medialnym zostały one ukryte). Faktem jest, że lekarz może wezwać pomoc do potencjalnego samobójcy, nawet jeśli oznacza to naruszenie tajemnicy lekarskiej. Przyjechali ratownicy medyczni. I policja, bo w takich sytuacjach bywa konieczna.
To nie było wezwanie policji do kobiety, która dokonała aborcji, tylko do osoby zagrożonej samobójstwem. I w moim przekonaniu policja powinna zniknąć z tej historii w momencie, gdy jakiś lekarz (a już na pewno psychiatra) potwierdził, że takiego zagrożenia nie ma.
Owszem, policja została poinformowana także o dokonaniu przez kobietę aborcji farmakologicznej. Niemniej: przestępstwem jest pomoc i nakłanianie. Jest nim zatem sprzedaż (nie: kupno) środków poronnych. Kobieta w tej sytuacji jest świadkiem (!)
Świadków nie przesłuchuje się w środku nocy, w szpitalu, zakłócając badanie lekarskie. Nie odbiera się im sprzętu elektronicznego. Nie przeszukuje. Świadków wzywa się na przesłuchanie w kolejnym dniu, w cywilizowanych godzinach. I nie inaczej.
Powstaje poważne pytanie, dlaczego to wszystko się wydarzyło. I to pytanie wymaga odpowiedzi. I nie, nie ma najmniejszego znaczenia, jakie poglądy wyrażała pani Joanna wcześniej. Kim by nie była i jakich poglądów by nie wyrażała, powinna być potraktowana z szacunkiem. Już o zgodności z prawem nie wspominam. Nota bene – jeśli była zwolenniczką aborcji – dość dziwnie brzmi relacja Pani Doktor o kobiecie która chce się zabić, bo dokonała „strasznej zbrodni”. No, ale wykluczone to oczywiście nie jest.
To ludzkie
Jeśli mamy przed sobą kogoś, kto postąpił w sposób niezgodny z naszym kodeksem moralnym, istnieje spora pokusa by widzieć w nim jedynie „sprawcę”. To ludzkie. Ale… niechrześcijańskie. W końcu Bóg nie patrzy na nas jak na „sprawców grzechu”. Ciągle widzi w nas ludzi. Godnych jego miłosierdzia i miłości.
Warto podjąć wysiłek, by patrzeć jak On. Oddzielać człowieka od jego – choćby i złych – decyzji. W życiu prywatnym, a już na pewno w zawodowym.
Wielokrotnie pisałam, że jestem przeciw aborcji. Ale to, co ja myślę na ten temat, jest kompletnie nieistotne, jeśli mam przed sobą kobietę, która taką decyzję podjęła. Nie czuję się uprawniona, by jako lekarz ją komentować. Moim zadaniem jest wyłącznie pomoc. Gabinet lekarski nie powinien być miejscem nachalnego nawracania nikogo. Moje świadectwo w tym miejscu ogranicza się do sposobu traktowania drugiego człowieka. Jakikolwiek brak szacunku dla drugiego człowieka byłby… antyświadectwem (!)
A zupełnie na marginesie: kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem. Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono.
***
Inne teksty autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.

Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.