Magdalena Jóźwik — artykuły autora

 

Doktor teologii dogmatycznej, wykładowca w Archidiecezjalnym Centrum Formacji Pastoralnej, współpracuje z Wydziałem Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego.

 

Z tej perspektywy nieco inaczej wyglądać musi nasze wyobrażenie o świętości, czyli doskonałości (bądź zrealizowaniu się) w człowieczeństwie.

Co to znaczy, że Bóg jest jeden w trzech Osobach? Czy rzeczywiście nic nie jesteśmy na ten temat w stanie powiedzieć? Czy jedyne, co nam zostaje, to cytować sen św. Augustyna o przelewaniu morza do dołka w piasku za pomocą muszelki? A może trzeba podejść do tematu bardziej praktycznie i nie marnować czasu na rozważania nad tym, czy Bóg jest Trójcą, czy nie? W końcu jakie to ma znacznie dla naszego tu i teraz? W chrześcijaństwie jeden Bóg jest Trójjedynym. Kościół nigdy nie ogłosił uroczyście dogmatu o Bogu w Trójcy, ponieważ ta prawda, centralna dla naszej wiary, wynika z Objawienia… Czytaj dalej »

Czy mamy jako parafia świadomość celu? Tego ostatecznego i tego naszego, lokalnego? To cel generuje środki i metody, a te razem tworzą jakąś konkretną drogę formacyjną.

W pewnej parafii odbywały się misje parafialne. Ważne wydarzenie, ogłaszane od kilku tygodni, przygotowywane przez duszpasterzy i misyjnego głosiciela. Zaczęło się długą homilią, w której kaznodzieja dał się poznać jako zaangażowany i aktorsko przekonujący mówca. Robił wrażenie odpowiednią modulacją głosu, powolnym i dostojnym sposobem mówienia. Tylko, jeśli przyjrzeć się treści, nie jestem w stanie powiedzieć o czym była ta homilia.  Po tygodniu, znów w tej samej parafii, homilia na zakończenie misji. Ten sam głoszący nie omieszkał wspomnieć, że "tak niewielu parafian skorzystało z misyjnego czasu łaski, nie chciało otworzyć się na dar misji świętych". I gdy wychodziłam z kościoła naszła… Czytaj dalej »

Może trzeba to nazwać wprost: marnujemy energię na kwestie, które i tak nie przyniosą nam upragnionych rezultatów. To trudna lekcja. Ale bez jej odrobienia trudno żebyśmy przeżyli i zrozumieli, że powołani jesteśmy do nowego życia.

Czy można się źle modlić? Dlaczego czasem mamy wrażenie, że nasze życie z Bogiem jest jakieś jałowe, bezowocne, ciągle takie samo? A może nieraz czujemy się zmęczeni posługą, staraniem się by żyć dobrze, przynajmniej przyzwoicie i w poczuciu wywiązywania się z zobowiązań? O modlitwie Mówiąc o złej modlitwie nie mam na myśli takiej, która byłaby złorzeczeniem czy jakimś patologicznym narcyzmem. Na przykład w stylu faryzeusza modlącego się w świątyni. Raczej chodzi mi o pewne przesunięcie akcentu (subtelne, albo i nie) z koncentracji na Bogu na skupienie się na intencjach, sprawach, które potrzebujemy z Bogiem omówić. Czasem samej technice modlitwy. Nie… Czytaj dalej »

Bóg jako kochający Ojciec pozwala nam podejmować decyzje i ponosić ich konsekwencje. Jedocześnie jest tym, który czyni nas sprawiedliwymi, czyli żyjącymi zgodnie z Jego wolą.

Zdaje się, że większość naszych nieporozumień we wzajemnej codziennej komunikacji (ale też w rozumieniu wiary) wynika z niedocenienia kontekstu lub też używanych przez nas słów. Często nam się wydaje, że coś lub kogoś rozumiemy. Ale jeśli zadać pytanie o definicję jakiegoś zagadnienia, czy o jego zrozumienie okazuje się nieraz, że nie wiemy jak to naprawdę jest. Z czego to wynika? Najprawdopodobniej odpowiada za to często zbyt uproszczone opowiadanie o wierze. Traktujemy kwestie związane z wiarą zerojedynkowo. A tymczasem niebagatelne znacznie ma kontekst i definicja słów, które na pierwszy rzut oka wydają nam się zrozumiałe. Sztandarowym przykładem tego typu nieporozumienia jest… Czytaj dalej »

Ani wiedza o Bogu pozbawiona doświadczenia, ani doświadczenie bez wiedzy i zaangażowania życia nie są wiarą. Nie zbawia nas to, że wiemy o istnieniu Boga, ani nawet przekonanie o Jego miłości i dobroci. Zbawia Bóg.

Niejednokrotnie spotykam się z problemem nieumiejętności zdefiniowania ważnych dla naszej wiary pojęć. A do tego braku umieszczenia w kontekście, w powiązaniu z innymi zagadnieniami. Jednym z takich pojęć jest "wiara". Używamy go mówiąc, że ktoś "ma wiarę" lub nie. Albo próbując określić jak jest wielka, silna czy głęboka. Tymczasem wiara to przecież relacja między człowiekiem a Bogiem. Zatem jakiekolwiek próby jej zmierzenia są nieostre i ulotne. Także samo jej zdefiniowanie jako relacji sprawy nie ułatwia. Każdy człowiek inaczej przecież przeżywa rzeczywistość chociażby międzyludzkich stosunków. Ktoś może uważać drugiego człowieka za przyjaciela, bo po prostu ma z tą osobą w miarę regularny… Czytaj dalej »

Gdyby człowiek mógł wyprosić łaskę, przestałaby być ona być łaską. Ponieważ cechą charakterystyczną łaski jest jej darmowość i bezinteresowność.

Jeszcze zanim pojawiły się w Internecie doniesienia o tym, że "psycholodzy i psychiatrzy są zaszokowani skutecznością pewnej modlitwy u chorych na depresję" chciałam zająć się tematem skuteczności modlitwy w ogóle, z uwzględnieniem tych rzekomo najlepiej działających. Na początku warto zastanowić się, skąd bierze się w nas poszukiwanie sposobu na Boga, czyli takiej modlitwy czy innego działania, które zapewni skuteczne rozwiązanie naszych problemów, popularnie nazywane wysłuchaniem intencji. Przyczyna tego zjawiska jest bardzo naturalna. W sytuacji zagrożenia (podstawowych obszarów życia naszego czy naszych bliskich) szukamy wszelkich sposobów, by ocalić siebie i tych, których kochamy. To normalne, naturalne i instynktowne. Nie musimy się… Czytaj dalej »

Życie mamy jedno, czas do dyspozycji również. Warto zatem wiedzieć, czy i dlaczego wiara w Jezusa Chrystusa jest dla nas podstawową sprawą życia.

W ostatnich latach mierzymy się w Kościele z pokoleniowym i kulturowym brakiem zrozumienia między tymi, którym nie schodzi z ust, odmieniane przez wszystkie przypadki słowo „musisz” (wierzyć, modlić się, chodzić do Kościoła), a tymi, dla których jakakolwiek forma zobowiązania odczytywana jest jako przemoc, czy opresja. Wiadomo, że skrajności często prowadzą do nadużyć. Im większe i radykalniejsze, tym więcej pochłaniają środków i energii. Potrzebują też wznioślejszych uzasadnień i teologicznych argumentów. W przypadku wiary sprawa wydaje się być jednak nadzwyczaj delikatna. To jak postrzegamy wiarę, czyli naszą relację do Boga, ma bowiem kolosalne znaczenie nie tylko dla naszego postępowania, ale też postrzegania… Czytaj dalej »

A może trudno nam świętować, bo co roku patrzymy na to samo? Ta sam szopka, ta sama liturgia, te same kolędy, potrawy, harmonogram rodzinnych spotkań?

Przed Wigilią Bożego Narodzenia trzeba zdążyć z tyloma rzeczami. Z porządkami, gotowaniem, prezentami, choinką, ale i tymi pobożnymi jak spowiedź czy roraty. I trochę mam wrażenie, że z rozgardiaszem okołoświątecznym jest tak, jak z przygotowaniem do sakramentów. Sporo wysiłku wkładamy w to, by chrzest, komunia, bierzmowanie, święcenia czy małżeństwo wypadły dobrze. W wymiarze technicznym, ale w tym duchowym oczywiście też. I zachowujemy się jakbyśmy biegli (sprint? maraton? coś pomiędzy?), a kiedy wybija godzina zero – Wigilii, chrztu, komunii, bierzmowania, święceń, czy ślubu – wtedy oddychamy z ulgą. Udało się. Wszystko poszło dobrze, była radość, było miło, coś przeżyliśmy. Teraz będzie… Czytaj dalej »

Jest mnóstwo napięcia, działań i odwoływania się do wartości. Nie ma spotkania, nie ma dialogu. Skuteczności ostatecznie też nie. Czy istnieje jakieś wyjście z tej sytuacji?

A gdybyśmy popatrzyli na różne problemy w naszych rodzinach, miejscach pracy, czy w Kościele nieco z innej perspektywy? Nie jak zazwyczaj - od strony kryzysów, punktów zapalnych, czy trudnych sytuacji - ale od strony uczestników dziejących się między nami wojen, wojenek, kłótni i awantur? (Na wstępie dodam tylko, że z oczywistych względów jest to nieco uproszczony obraz, a nie wnikliwa analiza socjologiczna. Pewnie w niektórych środowiskach znajdą się chwalebne wyjątki od przedstawionych niżej postaw. W jeszcze innych sytuacja będzie wyglądała znacznie gorzej. Co do istnienia problemu - w mniejszym lub większym natężeniu - chyba jednak się zgodzimy.) O czym mowa? O… Czytaj dalej »

Autorytet Kościoła oparty jest na Jezusie i Ewangelii, a nie na fałszywym, przypudrowywanym nieustannie wizerunku, który pęka i będzie pękał.

To, że istnieje zjawisko określane w psychologii jako wypieranie trudnych zjawisk do podświadomości to fakt, z którym nie trzeba dyskutować. Problemem jest jednak, gdy sami - osobiście lub jako wspólnota - nie mierzymy się z bijącymi po oczach faktami, bo wówczas… No właśnie, co się stanie, gdy zaczniemy nazwać rzeczy po imieniu?  By nie prowadzić tej refleksji w próżni spróbujmy zmierzyć się z dwoma trudnymi faktami i tym dlaczego tak trudno nam się w Kościele z nimi pogodzić. Bez tłumów Z roku na rok drastycznie spada liczba osób uczestniczących w Eucharystii i generalnie korzystających z sakramentów. W naturalny sposób wiąże… Czytaj dalej »