Jacek Siepsiak SJ — artykuły autora

 

ur. w 1964, jezuita, były redaktor naczelny kwartalnika „Życie Duchowe”, publicysta.

 

Wspólna krucjata niekoniecznie przynosi trwałe pojednanie. Natomiast wspólne „urobienie się” przy caritas Franciszek nazywa ekumenizmem praktycznym.

Z kim, po co i jak?

MabelAmber /Pixabay

Patriarcha Moskiewski i całej Rusi Cyryl twierdzi:  „Dzisiaj nasze narody stanęły wobec nowych wyzwań. Pod pretekstem zachowania zasady świeckości lub obrony wolności kwestionuje się podstawowe zasady moralne oparte na Dekalogu. Promuje się aborcję, eutanazję, związki osób jednej płci, które usiłuje się przedstawić jako jedną z form małżeństwa, propaguje się konsumpcjonistyczny styl życia, odrzuca się tradycyjne wartości i usuwa z przestrzeni publicznej symbole religijne. Nierzadko spotykamy się też z przejawami wrogości wobec Chrystusa, Jego Ewangelii i Krzyża, a także z próbami wykluczenia Kościoła z życia publicznego. Fałszywie rozumiana świeckość przybiera formę fundamentalizmu i w rzeczywistości jest jedną z odmian ateizmu”. Czy… Czytaj dalej »

Post to swoisty trening przed „wodzeniem na pokusę”. Te małe zwycięstwa to wzmacnianie się na chwile poważnej próby, gdy patrzymy w twarz potrzebującego. Bywa, że długo patrzymy.

Patrząc na przedwielkopostną kolorową okładkę poczytnego magazynu katolickiego zastanawiałem się nie tylko nad tym, czy rzeczywiście Wielki Post jest specjalnym czasem na opieranie się pokusom, czy raczej zawsze winniśmy się im opierać. Zadziwił mnie też dobór „pokus”. Cukierki, czekoladki, ciasteczka… to jeszcze rozumiem. Ale gra w domino?! Nie wspomnę o kawie. Nie chcę pastwić się nad redakcją. Lecz zasmuca mnie trywializacja postu prowadząca do jego odrzucania. Dlaczego? Oprócz tego, że obserwujemy renesans różnych wyrzeczeń, świadomego żywienia, treningów na siłowni, diet (i to wcale nie w kontekście religijnym) służących zdrowiu ciała i umysłu a także ocaleniu planety, to jeszcze widzimy jak… Czytaj dalej »

Dobrze pojęte towarzyszenie to tylko pomoc w dalszym osobistym rozwijaniu się. Dlatego warto oddzielić je od sakramentu pojednania.

Zakuć, zdać, zapomnieć. Ta studencka maksyma (nieraz wzbogacona o „zalać”) oddaje stosunek do nauki. Nie chodzi o rozwijanie się, lecz o zaliczenie. Mieć już za sobą dany przedmiot, aby robić coś zupełnie innego. Zaliczyć rozgrzeszenie Podobną postawę obserwujemy u wielu katolików w odniesieniu do spowiedzi. Przychodzą po to, by tylko (sic!) zaliczyć rozgrzeszenie. Są jak student, który we wszystkim przytaknie egzaminatorowi, byleby ten dał mu pozytywną ocenę, nawet najlichszą. Ci penitenci /studenci nie dyskutują i często mówią niewyraźnie. Może księdzu /profesorowi nie będzie się chciało dociekać, co mieli na myśli? Chodzi o szybkie zaliczenie, o rozgrzeszenie. Tak jak są dwie… Czytaj dalej »

Mamy do czynienia z czymś złym (niektórzy powiedzą: z istotą zła), a mianowicie z odwróceniem się od prawdy.

Na kłamstwo horrendalne

geralt / Pixabay

„Jezus: «(...) Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu». Rzekł do Niego Piłat: «Cóż to jest prawda?»” (J 18,37-38) Piłat chyba wzruszył ramionami. Nie wiemy. Natomiast obserwujemy wokół nas, że coraz mniej chodzi o to, czy ktoś kłamie czy też nie, lecz bardziej o to, czy nas w ogóle obchodzi, czy ktoś mówi prawdę, czy też nie. I ta obojętność zagraża fundamentom naszej cywilizacji. Po co aż tak kłamią? Łapię się ja (i moi przyjaciele) na pytaniu: po co aż tak kłamią? Przecież od razu widać,… Czytaj dalej »

Dla tych, którzy oddają się lekturze jest ona sposobem na delektowanie się, a więc jak najbardziej pasuje do szabatu. „Niedzielny klub czytelnika” brzmi spójnie.

Czytelnia i wyobraźnia

judimo /Pixabay

Czytelnia w supermarkecie to próba obejścia zakazu handlu w niedzielę. Jednak pomysł daje do myślenia, bo jego wymowa jest trochę inna niż punktu pocztowego. Dotyka naszego pojmowania szabatu. Szabat jest dobry. Chroni jakość życia. Ale wiemy, że Jezus musiał walczyć z takim rozumieniem „dnia wolnego”, które nie służyło człowiekowi. Szabat dla człowieka W naszym kręgu kulturowym mamy od pewnego czasu wolne weekendy, a więc dwa dni. Ciągle też wzrasta udział w rynku przemysłu rozrywkowego, turystycznego i gastronomicznego. Coraz więcej ludzi pracuje przy obsłudze naszych szabatów. Tendencję tę zachwiała pandemia. Jednocześnie zwróciła nam uwagę na aktywności, jakimi można wypełnić „dzień święty”… Czytaj dalej »

We współczesnym świecie podział nie przebiega już między teizmem a ateizmem, między fideizmem a wiarą w naukowe panaceum. Raczej między powierzchowną pewnością a poszukiwaniem.

Gdy ktoś z naszych dogaduje się z tamtymi, to go nie lubimy. Może się kiedyś przydać, ale generalnie to jego zdolność do bycia z "nimi" sugeruje, że my sami żyjemy w sztucznej, nie naturalnej bańce. Dlatego mamy tendencję do wypychania go z naszej bańki. Niech sobie idzie do tamtej. A wtedy nasza będzie czysta. Będzie tak jednorodna, że aż usprawiedliwiona, czyli "naturalna".  Takie wypychanie nazywamy oczyszczeniem z elementów niepewnych, nieczystych. Może warto jednak przypomnieć, że naziści zaliczali ludzi do kategorii "podludzi" także za poglądy, a nie tylko według krwi. Podobnie i komuniści: segregowali ludzi nie tylko według pochodzenia klasowego, ale… Czytaj dalej »

Ja po synodzie spodziewałbym się innego owocu. Mianowicie zmiany sposobu prowadzenia debaty wewnątrzkościelnej.

W synodzie o synodalności nie chodzi o dokument końcowy. Wiadomo, że z samych dokumentów niewiele jest pożytku. Chodzi raczej o zmianę stylu prowadzenia obrad synodalnych. Dotychczas do uczestnictwa w synodach byli zapraszani wybrani świeccy. Tacy, którzy mieli coś ciekawego do powiedzenia i było wiadomo, że słuchanie ich nie będzie stratą czasu (a przynajmniej: takie żywiono nadzieje). Stąd obrady były raczej elitarne i prosty wierny z nimi się nie utożsamiał. Były również dość przewidywalne, bo z góry wiedziano, co dany specjalista ma do powiedzenia.  To podobnie jak z zapraszanymi gośćmi w mediach. Redakcje proszą o wypowiedzi tych, o których mniej więcej… Czytaj dalej »

Faszystowska czy sowiecka propaganda wykorzystywała film, kabaret i satyryczne rysunki. Podobnie jest i dzisiaj. Jak na to odpowiadać? Jaką satyrą, by nie popaść w tylko „antypropagandę”? By nie być na tym samym poziomie, co kłamstwo?

Matryx /Pixabay

Wiemy, że liturgia powinna być wolna od politykowania - ma być otwarta na wszystkich, a nie tylko na sympatyków określonej opcji politycznej. Jednak trudno nigdy nie odnosić się do polityki, gdy wiele kazań jest nią przesiąknięte. Milczenie wobec nich oznaczałoby pozwolenie na dominowanie tylko jednej (właściwej?) opcji, a tego właśnie chcemy uniknąć. A przecież Kościół nie może stać się ramieniem (nie tyle zbrojnym, co ideowym) jakiejś partii. Stąd zwłaszcza duchowni mają pełne prawo, a może nawet obowiązek nie tyle przeciwstawiać jeden przekaz partyjny innemu, co krytykować wciskanie się propagandy politycznej w sakralne przestrzenie. Podobnie rzecz ma się z kłamstwem. Tym… Czytaj dalej »

Modlitwa jest potrzebna. Ale ma tylko wspomagać, a nie zastępować nasze działania, wysiłki, poszukiwania czy terapie. Nie może być działaniem jedynym, bo stałaby się zwodnicza.

Jedyna nadzieja nasza

Myriams-Fotos /Pixabay

„Jedyna nadzieja nasza…” Ten kaznodziejski zwrot jest bardzo niebezpieczny. Nawet, gdy mowa o pomocy realnej, i to nie tylko w mniemaniu uzdrowiciela, to jednak nazywanie jej jedyną zwykle stępia jej skuteczność. Świat nie jest tak prosty, jak się niektórym wydaje. Poważne terapie wymagają zazwyczaj działań kompleksowych. Nóż się otwiera w kieszeni, gdy słuchamy ludzi naciągniętych przez jakiegoś „cudotwórcę” na to, by porzucili medycynę konwencjonalną na rzecz jego specyfików. Nie chodzi jednak o lekceważenie medycyny naturalnej. Trzeba natomiast ostrzegać przed monopolistami, którym wydaje się, że ich środków nie wolno wspomagać i którzy widzą w innych terapiach konkurencję, nie uzupełnienie. Co byśmy… Czytaj dalej »

Show, koncert, nakręceni mówcy tryskający entuzjazmem niepozostawiającym miejsca na wątpliwości to ślepa uliczka. To też jest nieżyciowe. Jak naiwne homilie.

Entuzjazm do pewnego stopnia

GDJ /Pixabay

Głoszenie Ewangelii tam, gdzie doszło do zgorszenia Kościołem, to nie lada wyzwanie. Kiedyś i dziś. Trudno zachęcać do Chrystusa tych, którym imię Jezus kojarzy się np. z imperializmem Zachodu. To oczywiste. Ale kiedyś zniechęceni nadużyciami przynajmniej tworzyli sobie nową wspólnotę kościelną, a starą nazywali Babilonem. Teraz nawet tego nie chcą robić. Mówią, że Kościół, ksiądz, sakramenty nie są im potrzebne. Nie rozwijają ich, nie czynią lepszymi ani szczęśliwszymi. Nie mają „swojego” Kościoła (czy kościoła) nawet w Internecie. Z nikim się nie konfrontują. A jednak zniechęcenie Czas kryzysu przynagla do NOWEJ ewangelizacji. Papież Franciszek pisze o radości płynącej z głoszenia Ewangelii.… Czytaj dalej »