Joanna M. Kociszewska — artykuły autora

 

Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.

 

To nie jest droga „lepszego, głębszego chrześcijaństwa”. Nie trzeba odrzucać dobrych rzeczy świata, by radykalnie za Nim pójść. Ale...

Dzień życia konsekrowanego to moment, w którym pojawia się bardzo wiele komentarzy o tym, czym ono jest i po co jest. Bo istotnie: po co ludzie decydują się na taką życiowa drogę? Co ona im daje? Co daje innym? Otóż: po nic. Droga życia konsekrowanego nie jest po coś. To opowieść o znalezionej perle, która jest cenniejsza niż wszystko inne. Dla której warto zrezygnować z wielkich i pięknych ludzkich celów, jakimi są własna rodzina, władza czy bogactwo. Żaden z nich nie jest zły. Każdy można spożytkować ku dobru. Ale jest cel ważniejszy i najpiękniejsza perła: Jezus Chrystus. To nie jest… Czytaj dalej »

Skoro "pigułka po" jest dopuszczona do stosowania w naszym kraju trzeba się zastanowić, czy powinna być dostępna bez recepty. A jeśli tak - dla kogo?

W ostatnich dniach pojawiła się w mediach zapowiedź dopuszczenia do sprzedaży bez recepty antykoncepcji awaryjnej: chodzi o tabletki zawierające octan uliprystalu (w Polsce EllaOne lub Misstala). Na marginesie: nie ma jak dotąd mowy o takiej zgodzie dla środków zawierających progestageny (Escapelle, Livopill).  To dobrze czy źle? Nie chcę tu rozważać kwestii moralnych stosowania takiej antykoncepcji. Podstawowy mechanizm działania „pigułki po” to zahamowanie owulacji, ale wchodzi w grę także wpływ na błonę śluzową macicy, co może utrudniać zagnieżdżenie zarodka. Z punktu widzenia Kościoła sprawa jest jasna, bezdyskusyjna. Nie ma o czym mówić.  Skoro jednak preparat jest dopuszczony do stosowania w naszym… Czytaj dalej »

Czym miałaby być religia w szkole? Co ma się znaleźć w programie, by warto było na niej być? I może najważniejsze: do czego chcemy formować młodych ludzi?

Kościół w Polsce znalazł się w nowej sytuacji politycznej i zanosi się na duże zmiany. Część z nich dotyczy spraw finansowych - zwłaszcza funduszu kościelnego. To dobrze, tę sprawę w końcu należy uporządkować. Mam nadzieję, że zostaną wkrótce przedstawione sensowne propozycje, do przyjęcia nie tylko dla katolików, ale i mniejszych liczebnie wspólnot działających w Polsce. Może to będzie rozwiązanie trudniejsze, ale przejrzystość i niezależność finansowa od władzy naprawdę warta jest tej ceny. Drugą kwestią jest proponowane zmniejszenie liczby godzin katechezy w szkole. Nie jest to formalnie trudne do zrobienia. Konkordat i ustawa o systemie oświaty stwierdzają jedynie prawo do katechezy… Czytaj dalej »

I tu jest chyba największy problem. Czy potrafimy tak patrzeć na czyjeś życie, by cieszyć się dobrem, choćby niedoskonałym, wzmacniać je i ochraniać?

Reakcje na deklarację Fiducia supplicans (niedawno otrzymaliśmy w końcu polskie tłumaczenie) wahają się od „nie zmienia się nic” po „zmienia się wszystko”. Tymczasem wydaje się, że ani jedno, ani drugie nie jest prawdą. Po pierwsze. Trzeba podkreślić, że deklaracja wielokrotnie i w różny sposób zastrzega, że nie ma mowy o błogosławieniu związków niesakramentalnych czy par homoseksualnych w taki sposób, w jaki szafarz błogosławi sakramentalne małżeństwo. Nie ma to być kościelny analog cywilnych związków partnerskich. Nie może być też mowy o żadnej uroczystości ani związku z cywilną uroczystością. Błogosławieństwo jako takie - wezwanie łaski Boga nad konkretnym człowiekiem czy grupą ludzi,… Czytaj dalej »

Tak, oczekuję ogołocenia. Bo przez te piórka, w które obrośliśmy, już często nie widać Ewangelii. Może będzie bolało. Ale tym bardziej, im bardziej będziemy się bronić.

Mamy nowy rząd i nową sytuację polityczną. Oznacza to z pewnością zmianę pozycji Kościoła katolickiego jako instytucji i stwarza pewne zagrożenia. Jakie? Za najpoważniejsze uważam przejście Kościoła do opozycji. To znaczy: pozostanie w starych, wygodnych, politycznych relacjach i szukanie w nich ochrony. Bo przecież można się spodziewać utraty wpływów czy pieniędzy. Należy się też spodziewać zmian prawa, które będą sprzeczne z nauczaniem Kościoła. I kto nas przed tym obroni? Mam nadzieję, że nikt. Jestem głęboko przekonana, że Kościół powinien utracić wszelkie wpływy polityczne. Jedyny, który mu przystoi, to ten, który dokonuje się przez kształtowanie sumień wiernych. I oby - tracąc… Czytaj dalej »

Próbujemy zamrozić nasz świat, by się nie zmieniał. Nie przemijał. Ale Ewangelia zamrożona staje się martwa. Nie jest już w stanie przynieść nikomu Życia.

Wyobraźmy sobie lata 60. I w. po Chrystusie: chrześcijanie uciekają z Jerozolimy. Rozchodzą się na cały świat. Idą do pogan, by ich napomnieć. Nawróćcie się! Źle żyjecie! - wołają. - Nasze zwyczaje, nasza kultura, są lepsze! Zapraszamy do nas, tu znajdziecie zbawienie! Tu jest Bóg! Otoczymy się razem murem, będziemy kontrkulturową wysepką, musimy chronić nasz świat przed zepsuciem! A proch z naszych nóg strzepniemy… Ups… Ale to chyba nie tak było? - Gorliwość apostolska nigdy nie jest powtarzaniem nabytego stylu, ale świadectwem, że Ewangelia jest żywa dla nas tutaj, dzisiaj. Spójrzmy więc na nasz wiek i naszą kulturę: są one… Czytaj dalej »

Dzień Ubogich to ma być też dzień refleksji. Jak zmienić świat(?) Kościół(?), by ten dzień mógł po prostu przestać istnieć?

Religię Jahwe należałoby porównać nie do koła, którego centrum zajmuje kult, ale do elipsy o dwóch jednakowo ważnych ogniskach: kult jest tylko jednym z nich, drugim zaś „Prawo i Sprawiedliwość”.  Cytat pochodzi „Rozmów o Biblii” Anny Świderkówny, i jest przywołaniem komentarza nieżyjącego już niemieckiego biblisty Alfonsa Deisslera... A przypominam to zdanie, bo jutro po raz kolejny obchodzić będziemy Światowy Dzień Ubogich. To przedostatnia niedziela roku liturgicznego. Za tydzień będziemy świętować królowanie Chrystusa. Nie da się go świętować bez pamięci o ubogich - pisał papież, gdy ustanawiał ten dzień na stałe. Bez pamięci o ubogich mówienie o królowaniu Chrystusa w naszym… Czytaj dalej »

Tak, na podsycaniu poczucia krzywdy zapewne wiele można zyskać. I są tacy, co je wykorzystują. Ale nie da się na nim niczego dobrego zbudować.

Papież Franciszek po raz kolejny mówi o pokoju. Tym razem pod dokumentem podpisał się kard. Parolin. „Wojna jest zawsze klęską ludzkości”. Te słowa słyszymy od miesięcy i lat. Budziły i budzą czasem opór i oburzenie, bo wydawało się, że zrównywały ofiarę z oprawcą. Napastnika z tym, który się broni. Prowadzenie rozmów wymaga choćby minimalnego zaufania do rozmówcy. Są przywódcy, którym - racjonalnie rzecz biorąc - ufać nie sposób. Żadnemu słowu, które wypowiedzą i żadnemu podpisowi… Dobrze rozumiemy, znacznie lepiej niż papież i służby watykańskie, że taka jest sytuacja Ukrainy. Aż zbyt dobrze: mamy z Rosją swoje doświadczenia. Ukraina bronić się… Czytaj dalej »

Nigdy nie będzie współodpowiedzialności tam, gdzie nie ma wpływu na efekt końcowy. Mogę być odpowiedzialna za coś tylko wtedy, gdy kształt tego czegoś ode mnie zależy.

Czego można oczekiwać od trwającego synodu? Jesteśmy w połowie. Kilka dni temu pojawiła się - także po polsku - synteza po pierwszej fazie obrad. Co zapowiada? W mojej ocenie ten dokument świadczy, że papież chce uruchomić proces przebudowy Kościoła, który na synodzie się z pewnością nie skończy. Proces, który dotknie właściwie każdej sfery naszego kościelnego funkcjonowania. Dziś tylko zarysowano kierunek. Obecni na synodzie wyciągnęli swoje wnioski, otrzymali inspiracje. Plan jest taki, że wrócą do domów i coś z tego zastosują. Sprawdzą. Być może także samo odkrywcze doświadczenie bycia wysłuchanym pozwoli im uważniej słuchać. Za rok będą mieli konkretne doświadczenia -… Czytaj dalej »

Wyobraź sobie. Odważ się na współczucie, dla każdego. Dużego i małego. Tego, kto krzyczy, i tego, kto krzyczeć nie jest w stanie. Niech ono zrodzi zaangażowanie.

Już po wyborach. Jedni się cieszą, inni martwią, może nawet boją. Nakręcono przecież lęki przed drugą stroną sporu. One nie znikły, żyją w ludziach. Będą jakiś czas trwały nawet, jeśli przestaniemy je podkarmiać. A na to się niestety nie zanosi. Przed nami kilka miesięcy układania współpracy, zapewne pierwszych zmian. Myślę, że to najlepszy moment, by zastanowić się, co powinno oznaczać bycie chrześcijaninem w polityce. Chrześcijaninem, to znaczy kimś, kto przyznaje się do Jezusa, kto wybiera Jego drogi. Tytuł tego tekstu jest oczywiście nawiązaniem do dokumentu wydanego przed wyborami przez Radę ds. Społecznych KEP. Ale niech to nawiązanie pozostanie tylko na… Czytaj dalej »