Błogosławieństwo Boga nie ma terminu ważności, nie trzeba go co roku odnawiać. Po co zatem ten olbrzymi coroczny wysiłek?

O oczekiwaniach, jakie mają wierni wobec kolędy napisano już bardzo wiele. Zwłaszcza o tych niespełnionych. Bo i rzeczywiście, te domowe spotkania braci w wierze i członków jednej wspólnoty wychodzą bardzo różnie. Dziś jednak chciałabym zmienić perspektywę i zapytać: czego oczekują od kolędy księża? Jaka jest ich wymarzona wizyta duszpasterska (o ile nie jest nią jej brak)? Jaki jest - z waszego punktu widzenia - sens tego spotkania? I nie chcę słyszeć gładkich słówek o błogosławieństwie. Błogosławieństwo Boga nie ma terminu ważności, nie trzeba go co roku odnawiać. Po co zatem ten olbrzymi coroczny wysiłek? Z waszego punktu widzenia? Niektórzy mówią,… Czytaj dalej »

Każdy mógł przyjść do Wcielonego Słowa. Tak jak stał. Mógł zanurzyć się w tej niezwykłej nocy i zabrać tam całą swoją codzienność.

Do Groty Betlejemskiej przychodzili i pasterze i mędrcy. Ubodzy i bogaci. W szatach prostych i w tych strojnych. Nie było protokołu audiencji. Rozpisanego porządku wejść i wyjść. Nie było też choinki ani suto zastawionego stołu. A i zaproszenia były dziwne: pasterzy przyprowadził anioł, obcych ze Wschodu - gwiazda. Czy to spotkanie z niezwykłym Dzieckiem odmieniło ich losy? Ufamy, że tak. Zwłaszcza, że mędrcy wracali już "inną drogą”. Oswoiliśmy się z tą scenką. Wzrusza nas, wzbudza wspomnienia minionych Świąt. A przecież powinna nas szokować. Każdy mógł przyjść do Wcielonego Słowa. Tak jak stał. Mógł zanurzyć się w tej niezwykłej nocy i… Czytaj dalej »

Słowami warszawskiego już arcybiskupa można życzyć księżom, nie tylko na Górnym Śląsku, by byli „pasjonatami życia”, zaangażowanymi „w pełną miłości troskę o tych, którzy nas otaczają”.

Przede wszystkim duszpasterz

Zdjęcie ilustracyjne. Peter H / Pixabay

„Nie jestem politykiem, biznesmenem czy graczem. Nie jestem też czarodziejem, cudotwórcą i geniuszem. Jeśli takie pokładacie we mnie nadzieje, rozczarujecie się. Chcę być przede wszystkim duszpasterzem (…)” [1]. Takie słowa wypowiedział 14 grudnia 2024 roku w Warszawie abp Adrian Galbas SAC podczas ingresu do bazyliki archikatedralnej św. Jana Chrzciciela. Nie na długo zagrzał miejsce na Śląsku – papież ponad rok po objęciu przez niego sterów łodzi Kościoła katowickiego (17 VI 2023) skierował go do stolicy Polski: „Tę decyzję Ojca Świętego – jak tłumaczył 4 listopada, gdy oficjalnie ją ogłoszono – choć jest dla mnie po ludzku trudna, przyjmuję jako wolę… Czytaj dalej »

Ktoś, kto już nie wymyśla nowych prezentów, kto nie daje „więcej” niż ostatnio, jest jakoś niedołężny. Więcej nie może. A jednak pamięta. I w pewnym sensie daje wszystko, co ma.

Gdy połowę z tego, co mam dam temu, kto nie ma nic będziemy mieli tyle samo. Ale ta równość wcale nie będzie taka równa. Bo on zyska, a ja stracę. Przynajmniej tak się wydaje na pierwszy, rachunkowy rzut oka. Radość Zacheusza, który oddaje ubogim połowę swego majątku świadczy jednak o istnieniu takiej radości, która może być większa niż zadowolenie tego, kto nie miał nic, a teraz ma coś. Oczywiście wartość tego „czegoś” jest relatywna. Dla jednego to mało (bo do niedawna miał dwa razy więcej). Dla innego dużo, bo właśnie jego stan posiadania powiększył się o 100 procent. Politycy wiedzą,… Czytaj dalej »

Papież, przybywając na peryferia, zwraca oczy wszystkich tam, gdzie normalnie nie patrzymy. I mówi słowa, które po raz kolejny mogą szokować.

Papież Franciszek odbył 43 pielgrzymkę. Do Francji. W dodatku nie na uroczyste otwarcie katedry Notre Dame (jak można by było chcieć i oczekiwać), ale na zakończenie Kongresu "Pobożność ludowa w basenie Morza Śródziemnego". Zamiast Paryża Ajaccio. Zamiast przemówienia wśród możnych tego świata - przemówienie do Korsykańczyków. Po raz pierwszy jakikolwiek papież odwiedził Korsykę. Za to po raz kolejny obecny biskup Rzymu pokazuje, że bardzo poważnie traktuje słowa o wychodzeniu na peryferie. O obecności władz Kościołów i państw na ponownym otwarciu najważniejszej świątyni we Francji pisały wszystkie media. Szeroko komentowano, kto z kim przy tej okazji się spotkał i o czym… Czytaj dalej »

Konsekwencje religijności opartej na strachu jeszcze bardziej wikłają nas w dziedzictwo zwane grzechem pierworodnym. Czy zatem jest jeszcze miejsce na religię miłości?

Zazwyczaj strach wiążemy z grzechem w ten sposób, że po przestępstwie boimy się jego konsekwencji i kary, o ile wyjdzie na jaw, że to nasza wina. Natomiast chyba o wiele groźniejszym jest odwrotny związek. Mianowicie chodzi o lęk, który poprzedza grzech i prowadzi do niego. Żyjemy w atmosferze strachu przed kimś (bardziej niż przed czymś) i zaczynamy kombinować, jak uzyskać to, co nam potrzebne. Ale nie wprost - jawnie i uczciwie - lecz tak, by uśpić czujność kogoś, kogo się boimy, a od kogo zależymy. Upatrujemy w nim rywala, zatem próbujemy go oszukać. Takie nastawienie możemy mieć wobec Boga lub… Czytaj dalej »

Jako Kościół stoimy właśnie przed takim zagrożeniem. Nasza wspólnota jest pełna relacji skośnych. Pracy, jaką jest przebudowa tego systemu nie da się wykonać jednostronnie.

Bywają takie związki, w których jedna strona funkcjonuje po części jako opiekun, druga - jako ta, którą należy się zaopiekować. Jedna - jako strona decyzyjna, druga - jako ta, która wymaga prowadzenia. Taki układ może doskonale funkcjonować latami. Póki nie pojawi się po którejś ze stron potrzeba relacji partnerskiej. Ktoś chce być w końcu traktowany poważnie. Ktoś nie chce lub nie może już dźwigać na sobie całego ciężaru. To olbrzymie wyzwanie dla funkcjonującego między nimi systemu. Jeśli nie zdołają go przebudować w sposób satysfakcjonujący obie strony, może to być koniec łączącej ich więzi. I mam nieodparte wrażenie, że jako Kościół… Czytaj dalej »

Jeżeli ktoś potrafi wytłumaczyć dziecku, o co mu chodzi, to znaczy, że wie, o co mu chodzi. Inaczej istnieje podejrzenie, że skomplikowany język służy mu do przykrycia własnej ignorancji.

Prosto czy nieprosto? Wbrew pozorom nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie, gdy zastanawiamy się nad sposobem przepowiadania we wspólnocie Kościoła lub w jej imieniu. Bo choć papieskie wezwanie do prostoty, idące zresztą w parze z Jezusowym wysławianiem Ojca za objawianie wspaniałości prostaczkom, jest zazwyczaj dobrze odbierane przez wiernych a nawet przez znaczną część kleru, to jednak budzi też pewne wątpliwości. I nie chodzi tylko o niechęć do uproszczania przekazu płynącą z konieczności wysilenia się, by slang teologiczny, którym przesiąkło się w seminarium, przetłumaczyć na język bardziej życiowy. Ignacy Loyola wprost wzywa wykształconych jezuitów, by uczyli także dzieci. Po co?… Czytaj dalej »

Nigdy nie będzie „dobrych” czasów. Ale w każdym czasie jesteśmy wezwani do podejmowania dobrych decyzji.

Adwent to wchodzenie z ciemności do światła. Czekamy w mroku na Tego, który ma przyjść z darem zbawienia. Symbolem tego czasu jest lampion. Wyraża naszą gotowość do oświetlania drogi dla Zbawiciela, ale też - być może - dla nas nawzajem. Żyjemy w czasie zagrażającej wojny, niepokojów społecznych, troski o klimat i gospodarkę. Szukamy rozwiązania dla bieżących problemów i spieramy się o najlepsze sposoby na ich rozwiązanie. Co dla jednych jest dobrem, dla innych będzie złem. Politycy także rozgrywają nastrojami, podobnie jak inne mniej lub bardziej formalne ugrupowania. Każdy chce coś zyskać. Nikt nie chce stracić. A już tym bardziej nikt… Czytaj dalej »

Jezus nigdy nie powiedział, że już nie potrzebujemy zmieniać naszego myślenia (nawracać go). Raczej mówił o podprowadzaniu ku prawdzie.

Straszenie relatywizmem moralnym służy często do deprecjonowania rozeznania. Ma powstrzymywać przed braniem pod uwagę konkretnych, szczegółowych ludzkich sytuacji. Podobnie relatywizm poznawczy jest nam podsuwany przed oczy, by zniechęcać do samodzielnego myślenia. Godzi to nie tylko w komfort psychiczny wiernych, ale przede wszystkim w Jezusowy sposób głoszenia Ewangelii. Jezus - patrząc na ubogą wdowę przy skarbonie - mówi, że ona wrzuciła najwięcej. Więcej niż bogacze, którzy wrzucali z tego, co im zbywało. Można by Mu zarzucić relatywizm poznawczy. Bo przecież widać gołym okiem, że oni złożyli w skarbonie dużo większe sumy niż jej dwa pieniążki. Zatem Jezus kłamał? To byłby wniosek… Czytaj dalej »